Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Włoski kryzys już szkodzi Polsce. Złoty i warszawska giełda najsłabsze od ponad roku

86
Podziel się:

A to tylko przedsmak tego, co może się wydarzyć na rynkach, gdy ziści się czarny scenariusz.

Zaniepokojeni inwestorzy wyciągają pieniądze z giełdy.
Zaniepokojeni inwestorzy wyciągają pieniądze z giełdy. (MICHAL DYJUK/REPORTER)

W ciągu ostatniej doby kursy walut wzrosły o kilka gorszy. W efekcie euro, dolar i frank kosztują najwięcej od blisko roku. W dół idą notowania giełdowe. Rośnie za to koszt obsługi polskiego długu. To wszystko tylko przedsmak tego, co może się wydarzyć na rynkach, gdy ziści się czarny scenariusz dla Włoch.

Kryzys z 2008 roku nie skończył się, a przed nami jego nowa odsłona - ostrzegają ekonomiści. Pod rządami populistów dług Włoch - prawie 7-krotnie większy niż Grecji - może wymknąć się spod kontroli. Grozi to rozpadem strefy euro i problemami wielkich włoskich banków.

Zagrożenie jest realne, o czym świadczy ostatnie zachowanie rynków finansowych. Przede wszystkim rosną rentowności obligacji najbardziej zadłużonych krajów strefy euro z Włochami na czele. We wtorek koszt obsługi długu zwiększył się skokowo, w skali niewidzianej od ponad 25 lat. Rentowność obligacji 10-letnich sięga 4 proc. - ostatni raz z taką sytuacją mieliśmy do czynienia 4 lata temu.

Inwestorzy obawiają się, że ogromne zadłużenie Włoch pod przewodnictwem populistycznych władz wymknie się spod kontroli, infekując całą strefę euro, która mogłaby nie przetrwać kolejnej fali kryzysu. Z tego powodu wyraźnie słabnie wspólna waluta.

Od początku ubiegłego tygodnia, gdy obawy te przybrały na sile, wyraźnie widać też odpływ dużej ilości pieniędzy z giełd. Akcje najwięcej potaniały we Włoszech, ale straty liczą też giełdowi gracze w całej Europie, a także w USA i Azji.

Zobacz także: Hiszpania, Włochy i Portugalia - kto po Grecji?

Polski zawierucha nie ominie

Jak na tym tle wypada Polska i czy problemy Włoch mogą dotknąć Kowalskiego? Eksperci pytani przez money.pl raczej uspokajają, że w krótkim czasie trzęsienia ziemi nie należy się spodziewać. Co nie oznacza, że polska waluta czy warszawska giełda nie dostaną rykoszetem.

- Zwykły Kowalski może mieć zasadne obawy o to, że tegoroczne wakacje będą droższe. Więcej zagrożeń czai się, ale w dłuższej perspektywie. Jeśli oczywiście ziszczą się czarne scenariusze. Polska gospodarka jest w dużej mierze zależna od otoczenia i w przypadku kryzysu we Włoszech, który rozlałby się na całą strefę euro z Niemcami włącznie, a więc naszym najważniejszym partnerem handlowym, mogłoby to mieć przełożenie np. na nasz rynek pracy - komentuje Szymon Juszczyk, ekspert RDM Wealth Management.

Według niego więcej powodów do obaw mają jednak polscy inwestorzy aktywni na rynkach finansowych. Te są najbardziej wrażliwe na nawet chwilowe zawirowania.

- Problemy Włoch nie mają bezpośredniego wpływu na warszawską giełdę czy polską walutę, co nie oznacza, że GPW czy złoty wyjdą bez szwanku. W ostatnim czasie mocno rosną rentowności obligacji Włoch czy Grecji, a także innych krajów strefy euro, które mają problemy z zadłużeniem. To przekłada się wprost na słabość euro z jednoczesnym umocnieniem dolara. Efektem jest osłabienie walut rynków wschodzących, a więc i złotego. To samo dotyczy giełdy, która dołuje od połowy maja - wskazuje Juszczyk.

Złoty i giełda pod presją

W środę w szczytowym momencie euro kosztowało 4,34 zł, choć jeszcze dzień wcześniej było po 4,30 zł. Zwyżka o 4 grosze sprawiła, że tak dużo za wspólną walutę nie trzeba było płacić od marca ubiegłego roku.

Blisko roczne maksima notowań obserwujemy też w przypadku dolara i franka, które w środę kosztowały już odpowiednio 3,76 i 3,79 zł. Tu również mieliśmy do czynienia z kilkugroszowym skokiem kursu w ciągu doby.

Ostatnie notowania euro, dolara i franka

Analitycy walutowi są jednak ostrożni w prognozowaniu dalszych, równie dynamicznych wzrostów kursów. Według Przemysława Kwietnia z XTB, dla euro sufitem powinno być 4,35 zł. Nawet jeśli chwilowo notowania przekraczałyby ten poziom, wspólna waluta nie powinna dłużej utrzymać się wyżej. Ekonomista spodziewa się, że dolar w czerwcu może kosztować średnio 3,68 zł, podobnie jak frank szwajcarski.

Ekonomista wierzy, że złoty nie podda się zupełnie wyprzedaży, ze względu na siłę polskiej gospodarki. Zwraca uwagę nie tylko na szybki wzrost PKB, ale przede wszystkim na dobrze zbilansowaną gospodarkę, co pozwoli choć częściowo zamortyzować negatywny efekt Włoch.

Eksperci nie mają też wątpliwości, że inwestycje na warszawskiej giełdzie mogą w najbliższym czasie przynieść w większości straty.

- Napływ kapitału zagranicznego na GPW nawet w okresie dobrej koniunktury był słaby, a co dopiero teraz, gdy inwestorzy są pod silną presją. Przy słabości krajowego kapitału spadki na giełdzie nie mogą dziwić - podkreśla Przemysław Kwiecień.

W ciągu trzech ostatnich dni indeks WIG20, grupujący największe spółki z GPW, tracił nawet 3,5 proc. W środę kurs był już w okolicach 2150 pkt - najniżej od lutego 2017 roku.

Tegoroczne notowania indeksu giełdowego WIG20

Nic nie wskazuje na to, by mogło się to zmienić. Szczególnie, że na horyzoncie oprócz kryzysu we Włoszech jest więcej problemów. Wśród nich m.in. wojna handlowa między USA i Chinami, która też daje o sobie znać, zniechęcając do inwestowania w akcje.

Ze spadkami na warszawskiej giełdzie mamy do czynienia od końcówki stycznia. Przyspieszyły w połowie maja.

Rośnie koszt obsługi długu

- Przynajmniej krótkoterminowo informacje napływające z Włoch będą determinować zmiany notowań na rynku finansowym. Na skutek dramatycznej wyprzedaży włoskich aktywów zaczęły szerzej tracić obligacje o niższej ocenie kredytowej, w tym polskie - zauważa Mirosław Budzicki, ekonomista PKO BP.

Ekspert ostrzega, że jest duże prawdopodobieństwo podtrzymania tej negatywnej tendencji jeszcze przez pewien czas. Jeszcze w połowie kwietnia rentowności 10-letnich obligacji polskiego rządu były na poziomie 3 proc. Teraz jest około 3,3 proc. To oznacza wzrost kosztu obsługi długu o jedną dziesiątą.

Nie są to bardzo złe statystyki, ale pokazują, że włoski problem to też polski kłopot.

- Wyprzedaż papierów włoskich przeniosła się przede wszystkim na rynki takich państw jak np. Grecja, Portugalia, Hiszpania czy Słowenia, które charakteryzują się podwyższonym ryzykiem kredytowym. Generalnie w Europie widać, że kapitał płynie w kierunku bezpiecznych niemieckich Bundów. Na wartości zyskiwały też papiery państw będących poza unią monetarną takich jak Dania, Szwecja i Wielka Brytania - wskazuje Mirosław Budzicki.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

kryzys
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(86)
NOWY
6 lat temu
Wygonić Tuska to wszystko wróci do normy
Ant
6 lat temu
A Niemcy jak zwykle na plusie
Oko
6 lat temu
To nie wina Włoch tylko głosowania PO w PE!
joshep
6 lat temu
Sytuacja na rynkach światowych wesoła nie jest ale w Polsce dochodzą kwestie związane z tym że rynek finansowy jest skażony korupcją, kłamstwem i fałszerstwem. Wystarczy spojrzeć na ostatni przykład tj. przypadku spółki GetBack. Myślicie że to nie ma wpływu na rynek, że kapitał zagraniczny i krajowy tego nie widzi co tam się wyrabia?
Adam
6 lat temu
Przecież to drobnostka w porównaniu z 2008. A wtedy bardzo ładnie się trzymalismy. Teraz wystarczy plotka i już się walić zaczyna. To tylko efekt polityki dobrej zmiany. Niestety lub stety ale nawet drobny kryzys ich wy kończy bo tym razem go odczujemy.
...
Następna strona