W 2008 roku amerykański dziennikarz i publicysta, Thomas Friedman ogłosił, że _ świat jest płaski _ i nic nie powstrzyma postępującej globalizacji. Stwierdzenie to przede wszystkim odnosiło się do światowej ekonomii, a tym samym także do uczestników globalnej gospodarki czyli przedsiębiorstw. Utarło się, że jedynie firmy zorientowane na ekspansję międzynarodową mają szansę na długotrwały sukces biznesowy. Jak w tym środowisku odnajdują się polscy przedsiębiorcy – doświadczeni dzięki przemianom transformacji, ale nieobyci międzynarodowo?
Kluczowe jest zdefiniowanie, w których segmentach rynku polskie firmy mogą potencjalnie odnieść sukces. Na pewno nie jest to poziom wielkich koncernów międzynarodowych, których w Polsce po prostu nie ma. Na ostatniej liście największych przedsiębiorstw świata Global 500 magazynu Fortune znalazła się tylko jedna polska firma - PKN Orlen, która uplasowała się na 297 pozycji. Ten ranking doskonale pokazuje, że siła polskich przedsiębiorców nie wywodzi się z korporacyjnych korytarzy i wieżowców, ale z małych i średnich przedsiębiorstw, które osiągają coraz lepsze rezultaty na zagranicznych rynkach. Na tą postać rzeczy wpływa szereg czynników, ale najważniejsze z nich wynikają bezpośrednio ze struktury firmy, a także z odwagi rodzimych biznesmenów.
W przypadku rozwiniętych rynków Europy Zachodniej oraz USA polskie firmy w większości konkurują z silnymi koncernami, dysponującymi gigantycznymi środkami przeznaczonymi na marketing i R&D. Jak w takim wypadku radzą sobie polskie firmy, których obroty często nie przekraczają marketingowych budżetów koncernów?
Jedną z najważniejszych kwestii jest szybkość działania i elastyczność. Większość polskich firm pozostaje w rękach prywatnych, gdzie kluczowe decyzje są podejmowane jednoosobowo lub w niewielkim gronie menedżerskim, co sprawia, że proces decyzyjny jest znacznie sprawniejszy niż w przypadku rozbudowanych struktur korporacyjnych. Ta kwestia jest nawet istotniejsza w przypadku rynków wschodzących (emerging markets), gdzie wiele branż jest często niezagospodarowanych i dzięki elastycznej strategii i podjęciu ryzyka, pozwala to na uzyskanie tzw. przewagi _ pierwszego ruchu _ (first-mover advantage).
Doskonale widać to obecnie na przykładzie Afryki – kontynentu o olbrzymim potencjale biznesowym, ale jeszcze nie do końca eksploatowanym przez największe światowe koncerny, które omijają ten zakątek świata z powodu zbyt wysokiego ryzyka wejścia, oszacowanego w zaciszu korporacyjnych gabinetów. Tego ryzyka nie obawiają się polscy przedsiębiorcy, którzy inwestują w branże wydobywcze czy sprzętu medycznego w wielu krajach afrykańskich, będąc pionierami w swoich branżach.
Szczególnie interesujący powinien być dla Polaków sektor przemysłu wydobywczego, gdzie oprócz ekspansji można liczyć na import surowców. Biorąc pod uwagę ostatnie dane World Trade Organisation, w 2012 roku 69,4% udziału w eksporcie Afryki miały produkty przemysłu wydobywczego. O zwiększonym zainteresowaniu Afryką wskazuje także rosnący poziom wymiany handlowej między Polską, a Afryką. Według rocznika statystycznego handlu zagranicznego GUS z 2012 roku, największy eksport Polska odnotowała do RPA (ponad 528 mln USD), Algierii (ponad 353 mln USD) i Maroka (blisko 200 mln USD). Wciąż jednak są to niewielkie kwoty w porównaniu do wymiany handlowej Afryki ze światowymi potęgami, takimi jak USA, Chiny czy Francja, które obecnie całkowicie zdominowały ten kontynent.
Kolejną kwestią, są paradoksalnie, znacznie bardziej ograniczone, niż ich zagranicznych odpowiedników, środki polskich firm przeznaczone na ekspansję międzynarodową. Ten często niewielki budżet sprawia, że każda złotówka jest dokładnie oglądana przed zainwestowaniem, a projekty inwestycyjne są bardziej przemyślane. Ta swego rodzaju wymuszona kreatywność sprawia, że Polscy inwestorzy skutecznie eksploatują _ zasoby biznesowe _ dostępne na miejscu, wchodząc w spółki z lokalnymi partnerami, a także rozwijają się organicznie poprzez eksport.
Przy rosnących kosztach prowadzenia biznesu w Polsce, a także coraz śmielszej ekspansji międzynarodowych koncernów na rynek polski (który wiele korporacji traktuje już jako rozwinięty), dla wielu przedsiębiorców ucieczka na rynki zagraniczne będzie jedyną szansą na dynamiczny rozwój, oraz wykorzystanie doświadczeń nabytych w latach 90. XX w. Przecież obecne wschodzące rynki afrykańskie czy azjatyckie w wielu przypadkach przypominają Polskę tuż po okresie transformacji.
Autor: Paweł Ossowski, business development manager w ZARYS Sp. z o.o. Górnośląska Centrala Zaopatrzenia Medycznego. Ekspert rynku wyrobów medycznych.
Czytaj więcej w Money.pl