Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Monika Rosmanowska
Monika Rosmanowska
|

Coraz więcej kortów i jeszcze więcej zawodników. Tenis bije rekordy popularności

12
Podziel się:

Upowszechnianie tenisa to kwestia kluczowa. Przygoda dzieci z tenisem powinna zaczynać się w szkołach – mówi Wojciech Andrzejewski z Polskiego Związku Tenisowego. Jednym z takich programów jest akcja Dzieciaki do Rakiet, organizowana przez Bank BGŻ BNP Paribas.

Coraz więcej kortów i jeszcze więcej zawodników. Tenis bije rekordy popularności

Upowszechnianie tenisa to kwestia kluczowa. Przygoda dzieci z tenisem powinna zaczynać się w szkołach – mówi Wojciech Andrzejewski z Polskiego Związku Tenisowego. Jednym z takich programów jest akcja Dzieciaki do Rakiet, organizowana przez Bank BGŻ BNP Paribas.

Monika Rosmanowska: Przez lata tenis ziemny uchodził za sport elitarny, dla bogatych. Czy dziś bieganie za piłką po korcie zaczyna być zajęciem powszechnym?

*Wojciech Andrzejewski z Polskiego Związku Tenisowego: *Oczywiście, zainteresowanie jest dziś zdecydowanie większe. Kiedy zaczynałem grę w tenisa, a było to w latach 70., w gminie Grodzisk Mazowiecki, w której wówczas mieszkałem, funkcjonowały tylko cztery korty. Dziś gmina ma 12 obiektów odpowiadających międzynarodowym standardom, najwięcej w całej Polsce. I co ważne na wszystkich są ludzie. Patrząc szerzej: w latach 80. liczba kortów w kraju nie przekraczała tysiąca. Dziś możemy mówić o sześciu tysiącach. I nawet jeśli nie wszystkie są w pełni wykorzystane, to myślę, że połowa z nich, a może nawet więcej jest regularnie eksploatowana.

Co się zmieniło? Bo przecież tak znaczny rozwój infrastruktury nie mógł być przypadkowy.

Na pewno na wzrost zainteresowania daną dyscypliną sportową wpływ mają odnoszone w niej sukcesy. Po pierwszych zwycięstwach Wojciecha Fibaka w całym kraju zaczęły powstawać korty czy fabryki produkujące rakiety i piłki. Od 2003 roku do głosu zaczęły dochodzić kolejne wielkie nazwiska: Wojciech Kowalski, Katarzyna Nowak, Anna Olsza, Łukasz Kubot, Agnieszka Radwańska, Alicja Rosolska, Michał Przysiężny czy Jerzy Janowicz. W 2013 roku, gdy czworo Polaków znalazło się w ćwierćfinałach Wimbledonu, a dwójka – Radwańska i Janowicz – w półfinałach, rozpoczął się boom w tenisie. Zaczęły powstawać kolejne hale, a w księgarniach pojawiły się książki o tej dyscyplinie.

A kolejne korty, to kolejni zainteresowani.

Dokładnie! Infrastruktura, to jeden z najważniejszych elementów rozwoju dyscypliny. W 1989 roku w Polsce mieliśmy trzy kryte korty, a proszę pamiętać, że tylko takie gwarantują regularną grę w tenisa. Warunki pogodowe mamy takie, że z pięciu wiosenno-letnich miesięcy gra się jedynie przez dwa. Gdzie się więc wówczas grało? Pamiętam jak odbijało się piłki na betonie w osłoniętym wjeździe na Stadion Dziesięciolecia! Dla porównania w tym czasie Czechosłowacja miała 400 profesjonalnych hal. A tenis był trzecią po piłce nożnej i hokeju dyscypliną sportową, w Polsce – 43.

A jak to wygląda dziś?

Tenis trafił w Polsce do pierwszej dziesiątki. A na świecie, jeśli chodzi o medialność dyscypliny, możemy nawet mówić o piątym miejscu. Przypadkowo zapytani na ulicy potrafimy odpowiedzieć kim jest Roger Federer czy Serena Williams. Pół miliona ludzi w Polsce gra dziś amatorsko. Więcej oczywiście biega czy jeździ na rowerze, ale i tak tenis zaczyna być coraz bardziej popularny. Mamy kilkuset dobrych trenerów, coraz lepszą bazę szkoleniową i stabilne finansowanie.
Jeśli chodzi o zawodników, to w starszej grupie gra dziś Marcin Matkowski, Łukasz Kubot czy Agnieszka Radwańska. W młodszej: Hubert Hurkacz, Kamil Majchrzak, Iga Świątek, Maja Chwalińska. Są też oczywiście utalentowani gracze w niższych kategoriach wiekowych, o których dopiero usłyszymy.

Spróbujmy rozprawić się z jeszcze jednym mitem. Czy tenis jest dyscypliną uprawianą przez elity?

Na całym świecie w tenisa gra klasa średnia. W Polsce grupa ta jest coraz większa, co oczywiście przekłada się na odsetek tych, którzy chwytają za rakietę. Tenis stał się też bardziej dostępny, a koszty związane z grą, przynajmniej na amatorskim poziomie, zmalały. Jeśli chcemy grać, to na dobrą sprawę wystarczą nam buty sportowe. Rakietę możemy wypożyczyć w klubie, a jeśli chcemy mieć własną, to za taką, która posłuży nam przez kolejnych kilka lat zapłacimy 200 zł. Puszka z piłkami kosztuje 30 zł, a wynajęcie kortu 15-40 zł. Tenis jest dziś drogi tylko w wymiarze zawodowym. Wtedy rzeczywiście musimy się liczyć z wydatkiem rzędu 2-3 tys. zł miesięcznie, a na późniejszych etapach rozwoju zawodnika nawet kilkunastu tysięcy złotych.

Przez długie lata tenis uchodził też za dyscyplinę trudną. Pamiętam, że po kilku pierwszych lekcjach następowało zniechęcenie. Dziesięć lat temu Międzynarodowa Federacja Tenisowa wdrożyła program „Play and Stay”, w Polsce realizowany jako Tenis 10. Nauka stała się przyjemną zabawą. Dzieci zaczęły grać na mniejszych kortach, z użyciem mniejszych rakiet i lżejszych piłek, a dorośli zyskali dostęp do programu „Tenis Xpress”, dzięki któremu pewnie poruszają się po korcie już po 8 godzinach kursu.

Jak te ułatwienia przełożyły się na zainteresowanie tenisem u najmłodszych?

Grę zaczynają już 5-latkowie, najczęściej kierowani do najbliższego klubu przez rodziców. Są w Polsce szkoły, które mają po kilkuset adeptów tenisa.
Trzeba jednak pamiętać, że dziś 80 proc. obiektów tenisowych znajduje się w rękach prywatnych. I są to podmioty działające czysto komercyjnie. Na szczęście sytuacja się zmienia, powstają programy budowy hal tenisowych, w których obowiązują darmowe godziny, co pozwala obniżyć koszty uprawiania tej dyscypliny. Potrzeba tu jednak rozwiązań systemowych i finansowego wsparcia ze strony państwa. Dużą rolę mają do odegrania samorządy, bo tu jest najwięcej pieniędzy na inwestycje sportowe, szkolenia. Jeśli na tym poziomie na większą skalę zaczęłyby powstawać hale, które następnie byłyby za niewielkie kwoty oddawane pod zarząd klubom, to na pewno jeszcze bardziej poprawiłoby to dostępność tenisa. Myślenie, że na kortach powinno się zarabiać jest błędne. Bo dlaczego do hal nie dokładać, tak jak na przykład do basenów?

Czy pomysł wprowadzenia tenisa na lekcje WF-u w szkołach i akcje typu „Dzieciaki do Rakiet”, organizowane przez Bank BGŻ BNP Paribas, gdzie trenerzy bezpłatnie uczą dzieciaki gry, a szkoły są wyposażane w niezbędny sprzęt, to dobry kierunek?

Jak najbardziej. W moim przekonaniu upowszechnianie tenisa to kwestia kluczowa, na tym nam dziś w PZT zależy. Przygoda dzieci z tenisem powinna zaczynać się w szkołach. Tu jednak powstaje pytanie, czy proporcje w finansowaniu sportu zawodowego i upowszechniania danej dyscypliny są odpowiednie. Na popularyzację powinniśmy wydawać 80 proc. środków. Jednak patrząc na sytuację w tenisie tak się nie dzieje. I choć pieniędzy na upowszechnianie PZT dostaje z ministerstwa coraz więcej, to jest to około 1/3 z 3-3,5 mln zł, które przeznacza się rocznie na wsparcie sportu zawodowego.

To już jest jednak kwestia strategii państwa i odpowiedź na odwieczne pytanie, czy lepiej inwestować w zawodowstwo czy budować zdrowsze i bardziej sprawne społeczeństwo.

Więcej o akcji akcja Dzieciaki do Rakiet, organizowanej przez Bank BGŻ BNP Paribas, można przeczytać na stronach dedykowanych wydarzeniu.

Rozmawiała Monika Rosmanowska

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(12)
Jay
6 lat temu
A gdzie te korty po 15 PLN? Taniej niż 50 PLN nigdzie jeszcze nie widziałem.
koko33
6 lat temu
Podpatrzcie jak robią to inni, nie każde dziecko lubi grac w piłką , skakać w dal, itp. więc ,....wymyślono, że dzieci mogą chodzić na lekcje,...tańca. Wiecie ile to daje radości dzieciom.......i jak chętnie chodzą na takie zajęcia....
viceprog30
6 lat temu
ISIA POMOŻE Razem z tą z DANI
prusez
6 lat temu
klęczenie na kolanch to też sport i tani
jadzia
6 lat temu
Szachy trzeba popularyzować a nie tenis, bo uczą logicznego myślenia, przewidywania, itd, no i taniocha, bo plastykowe figury kosztują kilkanaście zł (szachownicę samemu można narysować), a dobry instruktor poprowadzi zajęcia dla 20 dzieciaków jednocześnie