Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kubanka z The Voice of Poland kontra urząd ds. cudzoziemców. "Chcę zostać w Polsce"

151
Podziel się:

Od 8 miesięcy Wydział Spraw Cudzoziemców nie potrafi wydać decyzji w sprawie karty stałego pobytu dla Kubanki. Maria Rodriguez mieszka w Polsce od 2009 r. Legalnie pracuje i płaci podatki. Ma też męża Polaka. To nie wystarczy.

Urząd ds. cudzoziemców od 8 miesięcy nie potrafi wydać decyzji
Urząd ds. cudzoziemców od 8 miesięcy nie potrafi wydać decyzji (VIPHOTO/EAST NEWS)

Legalna praca, płacenie podatków, mąż Polak. To za mało. Wydział Spraw Cudzoziemców od 8 miesięcy nie potrafi wydać decyzji ws. karty stałego pobytu. Maria Rodriguez, gwiazda 3. edycji The Voice of Poland, natrafiła na urzędniczą ścianę. I nie jest wyjątkiem.

Kubanka od 2009 roku mieszka w naszym kraju i stara się okartę stałego pobytu. Ma legalną pracę i płaci podatki. Do Polski, jak mówi, ściągnęła ją miłość. Od 2012 roku ma męża Polaka. Ukończyła tu też studia, mówi po polsku. Dotąd raz na kilka lat ubiegała się o przedłużanie karty tymczasowego pobytu. Dotąd też na decyzję nie czekała dłużej niż dwa miesiące.

Bez karty, czy to tymczasowego, czy stałego pobytu, nie może opuścić Polski. Nie ma możliwości odwiedzić rodziny na Kubie, bo już tu legalnie nie wróci. Nie może też wyjeżdżać na zagraniczne koncerty, które są jednym z jej źródeł dochodu. W paszporcie wbito jej jedynie glejt, potwierdzający, że nadal legalnie może przebywać na terytorium RP. I tyle. Musi czekać, bo w urzędzie mają natłok spraw, jak tłumaczą to pracownicy.

Sprawa ciągnie się już od 8 miesięcy. A Mazowiecki Urząd Wojewódzki, konkretniej Wydział Spraw Cudzoziemców, nie potrafił w tym czasie wydać decyzji w sprawie legalizacji pobytu Marii w naszym kraju.

Wniosek złożyła w grudniu 2017 roku, na 3 miesiące przed końcem ważności karty tymczasowego pobytu. Termin ważności karty się skończył, decyzji wciąż nie ma. Za to już dwa razy pojawiło się wezwanie do uzupełnienia dokumentów. A to tylko czubek góry urzędowych spraw, przez które trzeba przebrnąć.

Po 4 miesiącach od złożenia wniosku w urzędzie, Maria dostała pierwsze wezwanie do uzupełnienia dokumentów. Kubanka w grudniu złożyła wszystkie wymagane dokumenty, te nowe nie były tam wymienione, ale nie protestowała. Uzupełniła wszystko zgodnie z kolejnymi wymogami stawianymi przez Urząd Wojewódzki. Maria zostawia też w urzędzie swoje odciski palców, bo takie są wymagania.

Zarówno Maria, jak i jej mąż Marek, nie mają za złe, że urząd wnikliwie sprawdza ich sytuację. Godzą się na wizyty dzielnicowego czy straży granicznej, które mają potwierdzić ważność ich związku. Godzą się na wywiady środowiskowe wśród sąsiadów. Kochają się, a ich małżeństwo nie jest fikcją, więc wizyty urzędników państwowych ich nie stresują. Nie mogą jednak zrozumieć, dlaczego od tak wielu miesięcy urząd nie potrafi wydać decyzji w sprawie legalizacji pobytu Marii.

VIPHOTO/EAST NEWS

Mijają miesiące, a sprawa utknęła w Urzędzie Wojewódzkim. By się czegoś dowiedzieć, dzwonią na infolinię. Kilkadziesiąt połączeń dziennie, ciągle zajęte. Połączyć udaje się zazwyczaj po tygodniu wydzwaniania. W słuchawce słyszą: „to wszystko przez natłok spraw, nie mamy na to wpływu”. Kiedy chcą zgłosić skargę do kierownictwa urzędu, pani rzuca słuchawką.

My również zwróciliśmy się do Wydziału Spraw Cudzoziemców Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego z zapytaniem skąd się biorą tak duże opóźnienia.

W piśmie przesłanym do nas przez Mazowiecki Urząd Wojewódzki czytamy m.in.:

Mazowiecki Urząd Wojewódzki / odpowiedź prasowa

Nieścisłość dotyczy wyjazdu do kraju rodzimego. Maria zapewnia, że nie ma możliwości wyjazdu zagranicznego, bo później nie będzie mogła legalnie wrócić do Polski. Urząd pisze o możliwości podróżowania na podstawie stosownej wizy. Oznacza to, że cudzoziemiec musiałby zwrócić się o wydanie takiej wizy. Z komunikatu urzędu nie wynika wprost, że cudzoziemiec może podróżować na podstawie stempla w paszporcie. Ten bowiem jedynie potwierdza złożenie wniosku o legalizację pobytu. Dlatego wydłużanie wydania wniosku z pewnością utrudnia, a nawet uniemożliwia swobodne podróżowanie za granicę.

Urząd zapewnia też, że dokłada wszelkich starań, by decyzje były podejmowane jak najszybciej. To się jednak kompletnie nie udaje.

VIPHOTO/EAST NEWS

Mimo pozytywnych opinii dzielnicowego i strażników granicznych, urząd chciał jeszcze upewnić się, że małżeństwo Marii i Marka nie jest fikcją. Zażądał wspólnych zdjęć, choć Maria i Marek już wcześniej potwierdzali ważność swojego małżeństwa i ich bliskie relacje. Podczas przyznawania wcześniejszych kart tymczasowego pobytu przeprowadzano z nimi wywiady na osobności. Co więcej, w grudniu nie było mowy o kolejnych dokumentach potwierdzających ich związek.

- Wygląda to na celowe opóźnianie czy wręcz zniechęcanie. Nie jest tak tylko w naszym przypadku. Urząd tak jakby chciał tym długim czasem i kolejnymi wymaganiami zniechęcić cudzoziemców, a ci zniechęceni odpuszczą i zaprzestają starań o legalizację pobytu – mówi nam mąż Kubanki. - W urzędzie dowiadujemy się, że sprawa została zarejestrowana 27 grudnia. A przecież dokumenty zostały złożone 13 grudnia, na co mamy potwierdzenie. Kolejnym przykładem celowego opóźniania jest pismo wzywające do uzupełnienia dokumentów. Sporządzono je 28 czerwca, a stempel potwierdzający wysłanie listu do nas jest z 10 lipca. A domyślamy się, że poczta z urzędu wychodzi codziennie, a na pewno częściej niż raz na dwa tygodnie – dodaje Pan Marek.

Samowolka

Nie tylko Maria boryka się z przeciąganiem spraw dotyczących wydania decyzji o legalizacji pobytu. Cudzoziemców najbardziej oburza fakt, że na sprawy czeka się długimi miesiącami i nie można z tym nic zrobić. Zaskarżyć opieszałość urzędników można tylko w teorii. Urząd zasłania się natłokiem spraw. Nawet pracownicy nie orientują się, czy w prawie określony jest konkretny czas, jaki mają na wydanie decyzji. Trudne pytania są zbywane. Urzędnicy wręcz wypraszają z pokoju, mówiąc, że i tak za wiele czasu poświęcili petentowi. Odsyłają do kontaktu telefonicznego, ale tam i tak nikt nie odbiera. Zachęcają też do korzystania z internetowego kalendarza i umawianie wizyt, jednak ten system nigdy nie działa poprawnie.

To potwierdza nam Ukrainka Oksana. Od kilku lat mieszka w Polsce. Skończyła tu studia. Odtąd legalnie pracuje i płaci podatki. Również biegle posługuje się językiem polskim. Jest w trakcie przedłużania karty tymczasowego pobytu. W urzędzie musiała zapłacić 440 zł. Teraz musi czekać. Jak usłyszała od jednego z pracowników urzędu – minimum 6 miesięcy. I to w optymistycznej wersji. Problem w tym, że w październiku skończy się jej ważność karty tymczasowego pobytu. I historia będzie identyczna, jak u Marii. Stempel do paszportu i dobre słowo – możesz nadal być u nas legalnie. Co z tego, skoro nie ma możliwości podróżowania.

Oksana podkreśla, że kiedyś ukończone studia i legalna praca sprawiały, że decyzje urzędu były szybsze. Teraz to nie jest brane pod uwagę. Mimo, że pracuje legalnie od lat i nie szuka nowej pracy, pracodawca musi rozpisać konkurs na jej stanowisko. Tak, by upewnić się, że na jej miejsce nie ma chętnego Polaka. Jeśli będzie, musi wracać do ojczyzny.

Takich przypadków jest cała masa. Cudzoziemcy chcieliby móc zwrócić się do innych organów po pomoc. Odwołać od zbyt długo wydawanych decyzji czy wręcz zaskarżyć takie postępowanie. Szczególnie ci, którzy w Polsce mieszkają od lat. Legalnie pracują i odprowadzają podatki. Jednak nikt nie jest im w stanie pomóc. Muszą czekać w niepewności, spełniać kolejne wymagania narzucane przez urząd i mieć nadzieję, że ten w końcu zalegalizuje ich pobyt.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(151)
L
6 lat temu
Trzeba sie przepisac na judaizm. Paszporty daja od reki.
Az
6 lat temu
A Kuba przestała istnieć? Jakaś wojna tam jest? Dlaczego my mamy niszczyć swoją tożsamość bo ktoś ma męża czy żone z innego kraju! To jakiś absurd!
małżonek
6 lat temu
To jest proste. Dla mojej żony załatwialiśmy pobyt czasowy w małym województwie gdzie jest stosunkowo niewielu cudzoziemców i sprawa powinna pójść szybko. Wszystko trwało 7 miesięcy. Załatwialiśmy sami bez niczyjej pomocy. W tym samym czasie nasz znajomy ubiegał się również o pobyt czasowy w Warszawie, chociaż mieszka we Wrocławiu (pośrednik u którego pracuje ma siedzibę w Warszawie). Jemu cała sprawa zajęła 2 miesiące i do Warszawy jechał tylko dwa razy. Pierwszy raz złożyć wniosek i drugi raz odebrać kartę pobytu. My do siedziby naszego Urzędu Wojewódzkiego jeździliśmy 6 razy. My załatwialiśmy sami a jemu firma (pośrednik pracy) z prawnikami, znajomościami w urzędzie i dużym doświadczeniem w "branży". Po następną kartę pobytu dla mojej żony, będzie chodził wynajęty prawnik. Wolę wydać 1000 zł na niego, niż jeszcze raz przeżywać to co przeżywałem na początku tego roku. I jeszcze jedna sprawa. Moja żona może ubiegać się o pobyt stały w Polsce po 5 latach przebywania na podstawie pobytu czasowego i bodajże trzech latach małżeństwa z obywatelem Polski. Po tym czasie dostanie 10-letnie pozwolenie na pobyt stały. Po 5 latach na tymczasowym i 10 na stałym, czyli razem 15, będzie mogła ubiegać się o obywatelstwo (tam już będą egzaminy z języka itp.) To ja się pytam w jaki sposób zgodnie z ustawami i literą prawa, polskie obywatelstwo dostali: Rune Holta- żużlowiec, ma żonę Polkę, ale klub załatwili mu obywatelstwo w ciągu roku,maksymalnie 1,5. Do dziś chociaż naszym obywatelem jest od 2001 roku po polsku potrafi powiedzieć jedynie dzień dobry i dziękuję. A egzamin z języka podobno wcale nie jest łatwy. Coś w stylu c1 z angielskiego. Andy Smith- żużlowiec z Bydgoszczy. O ile Rune Holta ma chociaż żonę Polkę to Smith dostał obywatelstwo tylko z powodu ograniczenia ilości obcokrajowców w polskiej lidze żużlowej. Holta chociaż coś znaczył dla reprezentacji i był MP na żużlu, a Smith nigdy nie zakwalifikował się nawet do finału MP. Po polsku nie powie nic bo nigdy tu nawet nie mieszkał. Joseph McNaull, Lewis Lofton, Eric Elliott, Jeff Nordgaard, David Logan, Thomas Kelati, A.J. Slaughter - koszykarze z Ameryki. Piłkę powrzucali do polskich koszy przez 5-6 miesięcy i od razu szybciutko obywatele RP. Ani jeden z nich nie zna słowa po polsku (ale egzamin zdali). Kilku z nich ma polskie żony ale jakoś nie musieli czekać 15 lat na obywatelstwo. Chyba tylko Kelati mieszka obecnie w Polsce bo akurat wrócił grać do ZG. Pograli kilka meczy w reprezentacji, która i tak z nimi w składzie absolutnie nic nie osiągnęła. I tak mógłby wymieniać długo długo, Olisadebe w piłce, hokeista Danton, Chinki w ping-pongu itd. itd. itd. A ja mam z żoną 10-miesięczną córkę. I za 15 lat jak ja swojemu dziecku wytłumaczę, że mama ciągle nie ma jeszcze polskiego obywatelstwa. Powiem, że tak mówią przepisy i ustawy. A ona mi odpowie, że Lofton jakoś dostał po kilku miesiącach. A dla Polski zagrał tylko raz i to tylko w meczu towarzyskim.
az
6 lat temu
Proszę aby urząd udowodnił, że to co robi to nie jest korupcja. Każdego człowieka należy traktować tak samo, niezależnie od kraju pochodzenia. Do takiego traktowania zalicza się terminowe załatwianie spraw w urzędzie. Jeśli jest za mało pracowników- to jest to wina przełożonych, że nie reagują na zwiększone zadania. I tyle. Skandal.
Bb
6 lat temu
Nie mam nic do nikogo bo jest stąd czy stamtąd jedak, sytuacja wygląda tak, że tu jest Polska a my jako gospodarz we własnym kraju mamy naturalne prawo do zachowania swojej tożsamości. Co z tego że ktoś zna Polski i się asymiluje kiedy my wraz z upływem czasu przestaniemy być Polakami i słowmianami. Poza tym nie jest dobrze bo "rząd" kłamie i ściąga imigrantów!
...
Następna strona