Czujko: Kaczyński nie przyszedł do Sejmu z nienawiści

Przy odrobinie dobrej woli nietrudno zresztą winić Jarosława Kaczyńskiego, że obarcza odpowiedzialnością za śmierć brata rząd. Ludzie, którzy doznali takiej straty często szukają pośrednich winnych, by na nich skupić nagromadzoną agresję. Tylko nieliczni potrafią pogodzić się ze stratą, większość szuka winowajcy - czasem nawet w absolucie, wygrażając na przykład Bogu.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/64/t138304.jpg ) ] (http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/tusk;straszy;koalicja;sld;i;pis;kaczynski;mowi;o;awanturniczych;rzadach,69,0,819525.html) Tusk straszy koalicją SLD i PiS, Kaczyński mówi o awanturniczych rządach
Rozumiem więc dlaczego prezes PiS mówi, że to Donald Tusk i jego partia spowodował te tragedię. Wiem, dlaczego szuka wszelkich możliwych środków - z insynuacjami o zamachu włącznie - by obalić rząd. Rozumiem dlaczego dzieli Polaków - bo skłócony naród może dać mu wygraną w wyborach i upragnioną zemstę. Rozumiem też, dlaczego tej zemsty szuka.

To właśnie przez tę niechęć prezes PiS nie pojawił się na debacie o odwołaniu ministrów Rostowskiego i Grada. To nie żadne ważne spotkania odciągnęły go od sali sejmowej. To organiczna niechęć do Tuska zmusza go do tego, by w jednym pomieszczeniu - nawet tak wielkim jak sala obrad - przebywać z premierem najkrócej jak się da.

Przed katastrofą smoleńską panowie też za sobą nie przepadali, ale było miejsce na jakieś relacje. Prezes groził Tuskowi małym pistolecikiem, co premier przypominał z uśmiechem, a szef PiS tłumaczył, że to żarty. Obaj byli w stanie siedzieć w jednym pomieszczeniu, byli w stanie żartować - gorzko, bo gorzko, ale jednak. W tych relacjach było miejsce na spontaniczny żart, jakąś lotniejszą ironię. Po 10 kwietnia już nie sposób żartować.

Nie zmieniłoby sytuacji wyborcze zwycięstwo PiS-u. Partia zamiast rządzić skupiałaby się na ściganiu, tropieniu, karaniu. Stanu rzeczy nie zmieni też wygrana PO - dopóki Jarosław Kaczyński ma miejsce w Sejmie, będzie ogniskował uwagę opinii publicznej na katastrofie.

Wniosek jest prosty, ale smutny: Smoleńsk pogrążył polską politykę, inaczej niż sobie wyobrażaliśmy. W pierwszych godzinach pytaliśmy, jak będzie funkcjonował aparat państwowy, a formalne przejście okazało się płynne. Zapomnieliśmy tylko, że od tego momentu wszystko będzie już śmiertelnie poważne, a w takich warunkach konflikt dostanie wilczych kłów.

Wszystkim tym, którzy nie widzą tej przemiany polecam krótkie nagranie. Jest rok 2009 i Jarosław Kaczyński pozwala sobie na żart z Donalda Tuska. Przy dzisiejszym poziomie agresji na pewno uznalibyśmy go za chwilowe zawieszenie broni. Kiedyś naprawdę było lepiej.