Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Czy atakując prezesa IPN, Ewa Kulesza, której kadencja kończy się wiosną przyszłego roku, liczy na wdzięczność postkomunistów?

0
Podziel się:
Czy atakując prezesa IPN, Ewa Kulesza, której kadencja kończy się wiosną przyszłego roku, liczy na wdzięczność postkomunistów?

Generalny inspektor ochrony danych osobowych spłaca długi wobec SLD za poparcie udzielone w 2002 r. przy powtórnym obejmowaniu urzędu. Ewa Kulesza, generalny inspektor ochrony danych osobowych (GIODO), od pewnego czasu systematycznie atakuje Instytut Pamięci Narodowej i jego szefa Leona Kieresa. Trzymającemu się aż do bólu litery prawa prezesowi IPN pani GIODO zarzuca łamanie ustawy o ochronie danych osobowych.

W ostatnim czasie Ewa Kulesza zaapelowała do marszałka Sejmu, by – jak podała Polska Agencja Prasowa – „posłowie nie żądali od Instytutu Pamięci Narodowej akt SB dla komisji śledczych i nie wykorzystywali ich w kampanii wyborczej.” Według Ewy Kuleszy, ustawa o IPN nie pozwala instytutowi na udostępnienie teczek komisjom śledczym, zaś ustawa o ochronie danych osobowych - na rozgłaszanie przez posłów zaczerpniętych z nich informacji.

Wcześniej GIODO złożyło zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez Leona Kieresa jako szefa IPN. W sprawie Wildsteina Minister Ewa Kulesza uznała, że doszło do niedopełnienia obowiązków przez prezesa Instytutu. Jako administrator zbiorów archiwalnych IPN nie zgłosił ich bowiem do rejestru prowadzonego przez GIODO. Nie zabezpieczył też tych zbiorów przed skopiowaniem i dostępem nieuprawnionych osób – stwierdziła po kontroli przeprowadzonej w IPN szefowa GIODO.

Skąd taki rygoryzm Ewy Kuleszy w stosunku do Leona Kieresa? Czy jej postawa wynika wyłącznie z szacunku dla prawa? Chciałbym, żeby tak było, gdyż pozwoliłoby mi to częściowo przynajmniej nabyć zaufania do polskiej klasy politycznej. Ufności, że urzędnicy kierują się w swym działaniu przede wszystkim dobrem wspólnym i troską o państwo.

W przypadku pani GIODO moje wątpliwości co do jej intencji wobec prezesa IPN wzbudziły dwie okoliczności. Jedna nader prozaiczna: mąż inspektor ochrony danych osobowych prof. Lech Kulesza jest szefem pionu prokuratury w IPN. Jego ambicje do objęcia stanowiska po kończącym swą kadencję Leonie Kieresie są tajemnicą poliszynela. Byłoby tylko pół biedy, gdyby działania Ewy Kuleszy można było tłumaczyć wyłącznie pragnieniem udzielenia pomocy małżonkowi w realizacji jego ambitnych planów zawodowych. Byłoby to banalne, lecz i dające się po ludzku wytłumaczyć (nie mylić z usprawiedliwić).

Problem polega na tym, że pani GIODO kilka lat temu wykonała krok, który wyglądał w świetle późniejszych wydarzeń niczym podpisanie cyrografu. Chodzi o wspomniane na wstępie zaciągnięcie zobowiązań wobec SLD. W lutym 2002 r., kiedy prasa ujawniła, że minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński pożyczył 300 tys. zł i nie ujawnił w poselskim oświadczeniu majątkowym tożsamości pożyczkodawcy, wybuchł skandal. Zachowanie szefa MON krytykowali nawet jego koledzy klubowi, jak np. były sekretarz generalny SLD Marek Dyduch. Unik Szmajdzińskiego był tym bardziej kłopotliwy, że inni posłowie Sojuszu jak np. ówczesny sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Wiesław Ciesielski poprawnie wpisali do oświadczeń majątkowych, od kogo pożyczyli pieniądze.

Szmajdzińskiemu, który znalazł się w kłopotliwej sytuacji, nieoczekiwanie pośpieszyła z pomocą… Ewa Kulesza, oświadczając, że ujawnienie nazwisk pożyczkodawców bez ich zgody byłoby złamaniem prawa. Parę tygodni później wdzięczni posłowie SLD poparli kandydaturę pani Kuleszy głosując za powierzeniem jej stanowiska szefa generalnego inspektoratu ochrony danych osobowych na drugą kadencję.

Nikomu w SLD nie przeszkadzało, że pani GIODO na pierwszą kadencję została wybrana głównie dzięki poparciu ówczesnych posłów AWS. A przecież pierwsza połowa 2002 r. to był czas, kiedy rząd Leszka Millera ogłosił słynny już dzisiaj z nieścisłości i przemilczeń raport otwarcia, który pogrążał AWS zarzucając całej formacji nepotyzm i nieuczciwość.

Skąd więc nagle taka miłość u posłów Sojuszu do pani Ewy Kuleszy w czasach, kiedy ekipa Leszka Millera i Wiesława Karczmarka kosiła równo wszystkich, którzy choćby tylko kojarzyli się z AWS? Czy atakując teraz odchodzącego prezesa IPN szefowia GIODO, której druga kadencja kończy się wiosną przyszłego roku, liczy na wdzięczność odzyskujących – wedle najnowszych sondaży – popularność postkomunistów? Warto śledzić dalszy przebieg kariery zawodowej pani Ewy Kuleszy. Może uda się ex post lepiej zrozumieć jej postawę w roli szefowej GIODO.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)