*Kazimierz Marcinkiewicz, mimo braku doświadczenia w polityce zagranicznej i braku znajomości języków obcych, sprawnie poprowadził negocjacje i uzyskał dla Polski maksimum - pisze Rzeczpospolita. Czy premier mógł wynegocjować więcej? Polska prasa w większości uważa, że brukselski szczyt zakończył się dla nas dobrze. *
Zdaniem "Gazety Wyborczej" - raczej nie. Jacek Pawlicki uważa, że to kompromis całkiem niezły dla Polski i dla Europy. Publicysta zauważa, że premierowi udało się, mimo że PiS przez wiele miesięcy pracował na to, żeby sobie w Europie zaszkodzić. Pawlicki zwraca uwagę, że już po wyborach stratedzy PiS popełnili błąd stawiając na sojusz z Wielką Brytanią, a tymczasem premier Blair "bez mrugnięcia okiem" chciał nam zabrać 6 miliardów euro.
Publicysta przypomina, że gdyby Unia przyjęła budżet - nieco dla nas lepszy - pół roku temu, rządzący dziś PiS odsądziłby ówczesnego premiera Marka Belkę od czci i wiary. Dziś PiS przyszło bronić kwoty mniejszej o dwa miliardy.
"PiS przeszedł błyskawiczną lekcję Europy. I oby wyciągnął z niej odpowiednie wnioski" - czytamy w "Gazety Wyborczej".
Również "Rzeczpospolita" uważa, że Kazimierz Marcinkiewicz, mimo braku doświadczenia w polityce zagranicznej i braku znajomości języków obcych, sprawnie poprowadził negocjacje i uzyskał dla Polski maksimum. Według Anny Słojewskiej ma szansę zbudowania na unijnej scenie wizerunku polityka twardego, ale odpowiedzialnego. Bo poza wielką trójką - zauważa publicystka - tylko jego nazwisko było w mediach wymieniane równie często. "Zabaczył z bliska negocjacje i może powiedzieć kolegom ministrom ze swojej partii, że opłaca się iść na kompromis" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
"Trybuna" uważa zaś, że "było jak zwykle". Andrzej Bojarski przypomina, że niedawno na łamach dziennika prorokował niemal identyczny przebieg szczytu - "premier będzie najpierw rytualnie protestował, potem do pracy przystąpią eksperci, a w końcu zostanie zawarty kompromis".
Publicysta "Trybuny" także zwraca uwagę, że premiera Marcinkiewicza okrzyknięto bohaterem, natomiast gdyby premier Belka przyjął wcześniejsze, lepsze propozycje to okrzykniętoby go wtedy zdrajcą.