Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

To może być koniec świeżej rybki z Bałtyku. Na liście podejrzanych koncern gazowy, broń chemiczna i foka

254
Podziel się:

Polscy rybacy coraz częściej wracają z pustymi sieciami. Najgorzej jest z dorszami, których już wkrótce może w ogóle zabraknąć. W sprawie pojawiają się coraz bardziej zaskakujące teorie, którymi próbuje się wyjaśnić tę katastrofę. Sprawa jest poważna w latach 80-tych z Bałtyku wyławialiśmy 12 razy więcej tych ryb niż teraz.

Nie dość, że jest ich mniej, to zmniejsza się również średnia masa dorszy. W ciągu 6 lat nawet o 30 proc.
Nie dość, że jest ich mniej, to zmniejsza się również średnia masa dorszy. W ciągu 6 lat nawet o 30 proc. (Wojciech Gojke)

Polscy rybacy wracają z Bałtyku z pustymi sieciami. Najgorzej jest z dorszami, których już wkrótce może w ogóle zabraknąć. Sprawa jest bardzo poważna. W latach 80. z morza wyławialiśmy 12 razy więcej tych ryb niż teraz. Aktywiści z Pomorza wnioskują o powołanie komisji śledczej.

W statystykach Morskiego Instytutu Rybackiego dramatycznie zmniejszającą się populację dorszy widać bardzo wyraźnie. W 2014 r. złowiono o prawie 5 proc. mniej tych ryb niż w 2013 r. Porównanie z kolejnymi latami wypada jeszcze gorzej. W 2016 r. połów dorszy spadł o kolejne 25 proc. aż do 10 tys. ton. W zeszłym roku było to niecałe 9 tys. ton.

Tymczasem jeszcze 30 lat temu nasi rybacy wyciągali z morza nawet 120 tys. ton dorszy rocznie. Co się stało? Teorii jest kilka.

Zobacz także: Połów ryb w Dębkach."Tak źle nie było jeszcze nigdy".

Rybacy mówią o problemie zbyt obfitych, przemysłowych połowów ryb na pasze dla zwierząt co ma skutkować małą liczbą śledzi. One z kolei stanowią główny składnik pożywienia dorsza. Pojawiło się również podejrzenie, że ryby może nadmiernie pałaszować foka szara, której populacja rośnie.

Mieszkańcy nadmorskich kurortów mówią z kolei, że udział w katastrofie mogą mieć pozostałości broni chemicznej, która poszła na dno Bałtyku jeszcze w czasie II wojny światowej. Inną hipotezę mają mieszkańcy Kosakowa, zrzeszeni w stowarzyszeniu Nasza Ziemia.

Szkodliwe płukanie zbiorników?

- Mieszkam nad Zatoką Pucką całe życie i widzę co tu się dzieje. Sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Rybacy już za chwilę nie będą mieli czego łowić. Niemalże z dnia na dzień jest coraz gorzej - mówi Arkadiusz Dzierżyński, koordynator wojewódzki organizacji Inicjatywa Polska, która ściśle współpracuje w tej sprawie ze stowarzyszeniem „Nasza Ziemia”.

Nasz rozmówca uważa, że w spadku populacji ryb swój udział może mieć instalacja krajowego gazowego giganta PGNiG. Firma ma tutaj swoje podziemne magazyny gazu w złożu soli Mechelinki.

- W pokładach soli PGNiG postanowiła wypłukać za pomocą oczyszczonych ścieków 10 zbiorników o łącznej pojemności 250 milionów metrów sześciennych. Urobek z płukania zbiorników, czyli tak zwana solanka, jest zrzucany do Zatoki Puckiej we wsi Mechelinki - mówi Dzierżyński.

Jak przekonuje mimo pozytywnej decyzji środowiskowej przed negatywnym wpływem tej inwestycji na środowisko przestrzegał raport komisji PAN z 2008 r.

Nikt nie bada solanki?

- Opinia miała charakter jednoznacznie krytyczny. W konkluzji stwierdzono, że przedstawiony raport oddziaływania na środowisko jest oparty o źle dobrane przesłanki, niepełną analizę oraz brak odpowiednich badań i dlatego nie pozwala właściwie ocenić zagrożeń dla środowiska wynikających z przygotowania kawern solnych - wylicza Dzierżyński.

Solanka zaczęła trafiać do zatoki w 2011 r. Mniej więcej dwa lata potem okoliczni rybacy zaczęli narzekać na dużo mniejsze połowy dorszy, co zdaniem naszego rozmówcy jest wyjątkowo znamienne.

Stowarzyszenie "Nasza Ziemia" sugeruje, że podstawowym błędem jest fakt, że składu chemicznego solanki zrzuconej do zatoki nikt nie kontroluje. Dlatego postulują, by natychmiast wprowadzić kompleksowe badania martwych i chorych ryb znajdowanych na brzegu.

To samo ma dotyczyć fok, których - zdaniem członków stowarzyszenia - padło ostatnio około 100. - Powinno się też uruchomić stały monitoring solanki zrzucanej przez PGNiG do wód Zatoki Puckiej. Tylko w ten sposób dowiemy się, jakie są prawdziwe przyczyny wymierania bałtyckich ryb - mówi Dzierżyński.

Komisja sejmowa?

Aktywiści z Pomorza zapowiadają dalszą walkę o prawdę. W czwartek w Jastarni odbyło się spotkanie ministra Gróbarczyka i przewodniczącej sejmowej komisji Gospodarki Morskiej Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk z rybakami. Na spotkaniu przedstawiciele stowarzyszenia Nasza Ziemia złożyli petycję o powołanie sejmowej komisji śledczej w tej materii.

Jak już pisaliśmy rybacy narzekają nie tylko na liczbę dorsza w naszym morzu, ale również na jego kondycje. Ryby są niewiarygodnie chude i mizerne. Obserwacje potwierdzają też twarde dane Morskiego Instytutu Rybackiego. Średnia masa dorszy, szczególnie tych starszych, zaczęła się zmniejszać od 2007 r. W 2012 r. dorsze były już średnio 30 proc. chudsze niż sześć lat wcześniej.

Teraz ma być jeszcze gorzej. Jednak ten sam Instytut stoi na stanowisku, że to z przyczyn nie do końca zależnych od człowieka. W uproszczeniu chodzi o to, że Bałtyk nie ma prądów. Powinien być "ożywiany" wlewami z Atlantyku, a dokładnie z Morza Północnego.

Dzięki temu wpływałaby do niego woda, w której jest dużo tlenu i duże zasolenie. A i jedno, i drugie jest potrzebne dorszom, żeby mogły się rozmnażać.

A jak naukowcy komentują teorie mieszkańców Kossakowa?

Dorsz wybiera się na emigracje

- Nie możemy wykluczyć całkowitego braku wpływu zrzutu soli kamiennej z uwagi na brak dostatecznych danych, co nie znaczy, że taki negatywny wpływ istnieje – mówi money.pl prof. Iwona Psuty z Morskiego Instytutu Rybackiego.

Profesor przyznaje jednak, że jest źle. - Są bardzo niskie wydajności dorsza i troci, różnie bywa ze stornią zwaną popularnie flądrą. Nie ma szczupaka, od rybaków usłyszałam że nie widzą w sieciach siei. Żaden z tych gatunków nie rozradza się na Zatoce Puckiej. Problem z dorszem dotyczy całego Bałtyku - mówi Psuty.

Dorsz kiedyś świetnie się czuł u polskiego wybrzeża i tu miał swoje tarlisko. Teraz jedynym takim miejscem jest Głębia Bornholmska - Na głębi gdańskiej już od dekad nie ma odpowiednich warunków tlenowych na takiej głębokości, żeby ikra dorsza miała neutralną pływalność. Nie odnawia się tak często jak kiedyś woda na tych głębiach. Brak jest regularnych wlewów zasolonych i natlenionych wód z Morza Północnego - wyjaśnia naukowiec.

Niestety na Zatoce Puckiej oprócz zrzutu soli kamiennej z kawern mamy do czynienia z wieloletnim zrzutem ścieków z oczyszczalni Gdyni i pozostałych miejscowości, co szczególnie w okresie turystycznym bywało problematyczne. Całe szczęście oczyszczalnie zostały zmodernizowane i w tej chwili ten czynnik jest znacznie zredukowany i stale monitorowany.

Jak wpływ solanki z kawern PGNiG postrzegają naukowcy? Co na to firma?

#

Co z tą solą?

- Niestety nie jest tak w przypadku zrzutu oczyszczonych wód pościekowych "wzbogaconych" solanką z kawern podziemnych. To jest sól kamienna, którą moglibyśmy kupić w sklepie i ze spokojem dodać do potraw, jednak nie oznacza to, że w 100 proc. jest czystym chlorkiem sodu - wyjaśnia Psuty.

Ponieważ te inne składniki nie były od początku zrzutu ścieków monitorowane, MIR-PIB realizując ekspertyzę dotyczącą czynników mających wpływ na zły stan rybołówstwa, stwierdził, że nie ma dostępnych danych, które pozwoliłyby wykluczyć lub określić wpływ "solanki" na ekosystem Zatoki Puckiej.

Z kolei, jak przekonuje przedstawicielka Instytutu, wyniki innych badań świadczą, że solanka dzięki odpowiedniej technologii bardzo dobrze rozprasza się w Zatoce Puckiej i to czego wszyscy najbardziej się obawiali - to znaczy rozlewu gęstej cieczy na dnie - nie nastąpiło.

- W tej chwili zastanawiamy się, czy i w jaki sposób można wykazać szkodliwość solanki lub jej brak w ramach badań eksperymentalnych, które wobec tylu innych presji na Zatoce Puckiej wydają się jedynym wyjściem odpowiedzi na pytanie, jak istotny jest ten czynnik - konkluduje prof. Psuty.

PGNiG odpowiada

O komentarz do podejrzeń mieszkańców Kossakowa poprosiliśmy PGNiG. - Chcemy podkreślić, że monitoring środowiskowy, prowadzony od wielu lat, potwierdza brak wpływu działalności KPMG Kosakowo na środowisko naturalne Zatoki Puckiej - mówi Piotr Wojtasik z PGNiG.

Jak przekonuje monitoring ten realizowany jest przez uznane, niezależne instytuty badawcze: Instytut Morski w Gdańsku, Instytut Budownictwa Wodnego PAN w Gdańsku, Instytut Oceanologii w Sopocie, akredytowane laboratorium JS Hamilton Poland.

Firma zaznacza również, że zakres realizowanych badań i ich częstotliwość są zgodne z wymaganiami określonymi w decyzji środowiskowej, pozwoleniu wodnoprawnym oraz w „Programie monitoringu kontrolnego - podstawowego i awaryjnego KPMG Kosakowo”, który został zaakceptowany przez Urząd Morski w Gdyni.

- Od początku realizacji inwestycji do dziś wykonano wszystkie badania monitoringowe w pełnym zakresie i z częstotliwością wskazaną w decyzjach administracyjnych. Prowadzony aktualnie monitoring kontrolny-podstawowy jest zgodny z zapisami decyzji administracyjnych wydanych przez Wojewodę Pomorskiego oraz Starostę Puckiego - podkreśla Wojtasik.

PGNiG w przesłanej do nas bardzo obszernej odpowiedzi podkreśla również, że brak negatywnego wpływu zrzutu solanki do Zatoki Puckiej potwierdzają również uznani eksperci m.in. prof. Małgorzata Robakiewicz z Instytutu Budownictwa Wodnego PAN w Gdańsku, czy dr. Lidia Kruk-Dowgiałło - kierownik Zakładu Ekologii Wód Instytutu Morskiego w Gdańsku.

Potwierdza to również raport z 6 kwietnia 2018 opublikowany przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Gdańsku.

Sprytna foka

O wskazanie najbardziej prawdopodobnej teorii wyjaśniającej tak dramatyczny spadek ilości dorsza zapytaliśmy również Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. W odpowiedzi dostaliśmy tylko zapewnienie, że w resorcie pracują nad komentarzem i jak będzie gotowy, prześlą go niezwłocznie.

A co z innymi rybami jak: troć, łosoś, sieja? To ryby dwuśrodowiskowe, czyli takie, które wpływają z rzeki do morza i równie swobodnie pokonują drogę w drugą stronę.

- Niestety ostatnio mają coraz bardziej aktywnego naturalnego wroga jakim są foki. Te skądinąd słodkie zwierzęta są sprytnymi drapieżnikami i najchętniej wybierają ujścia rzek, gdzie mają łatwiejszy dostęp do migrujących ryb. Równie szybko uczą się, że łatwiej jest wybrać unieruchomioną w sieci rybackiej rybę niż uganiać się za nią w morzu - wyjaśnia Iwona Psuty.

To nie wszystko. Foki mają coś jeszcze na sumieniu. Są jedynymi i ostatecznymi żywicielami niektórych gatunków nicieni, które ostatnio masowo atakują wątroby dorszy, powodując spadki kondycji i zwiększoną śmiertelność naturalną starszych, większych ryb. - Foki na Zatoce Puckiej są dużym utrapieniem rybaków - dodaje profesor.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(254)
żak
3 lata temu
Tylko całkowity zakaz połowów paszowych, może coś zmienić. Sieci nie odróżniają gatunków ryb. Połów nawet kilkucentymetrowych rybek musiał się tak skończyć. Foki nie są w stanie skonsumować przez rok ryb, które 1 paszowiec odławia w ciągu doby. Kilkukilometrowe sieci wytrzebiają populację rybią,
Omen
5 lata temu
To wina tuska
Rybak z zakop...
6 lat temu
To teraz wiem czemu swierze rybki nad morzem są takie dobre i tyle kosztują. ;)
Rybak z zakop...
6 lat temu
A może też dla rybek 500+. Ale od pierwsze bo może być kiepsko
junak
6 lat temu
sześć lat temu w maju będąc w Mechelinkach dziwiłem się że kilka metrów od brzegu na przestrzeni kilkuset metrów znajduje się takie mnóstwo padniętych małych fląder , Gomółka i Gierek z politowaniem patrzą na to z góry, a gdzieś obok Ustki zuchy z NATO detonują, detonują te swoje zabawki
...
Następna strona