I znów palacze dostaną po kieszeni. Niby niedużo, bo średnia cena paczki papierosów od nowego roku pójdzie w górę o 30 groszy. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu piłuje gałąź, na której siedzi.
Palacze już teraz pompują do państwowej kasy kilkanaście miliardów złotych rocznie w samej tylko akcyzie. To prawie trzy razy tyle, co degustatorzy napojów wyskokowych i porównywalnie z kwotami wysysanymi z baków i kieszeni kierowców. Ale systematyczne dokręcanie śruby prędzej czy później doprowadzi do zerwania gwintu.
Do Sejmu wczoraj trafił projekt kolejnych zmian i od stycznia ceny znów pójdą w górę. Gonimy Europę pod tym względem w niebywałym tempie. Szkoda tylko, że po stronie zarobków cyferki już tak chętnie nie rosną.
Urośnie zapewne co innego. Już teraz skala tytoniowej kontrabandy sięgać może nawet 30 procent rynku. A będzie pewnie jeszcze więcej, bo palący z dnia na dzień z dymkiem się przecież nie rozstaną. Prędzej pewnie ruszą na antypodatkowe, objazdowe wycieczki po Europie, _ szlakiem niskich stawek. _
Tym bardziej, że trasa prosta i malownicza. Wracając z Grecji z zapasem minimalnie opodatkowanych papierosów, w Rumunii zatankować można do pełna najmniej oakcyzowane paliwo, by z radości, już w Bułgarii, napić się najmniej naznaczonej fiskalizmem wódki...
[
Fiskus dokręci akcyzową śrubę palaczom ]( http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/fiskus;dokreci;akcyzowa;srube,202,0,562634.html )
Choć z drugiej strony chyba każdy palacz, mając w perspektywie nadchodzący cios w portfel, snuje mniej lub bardziej realne plany pożegnania z nałogiem. Tym razem czynić to może z czystej, staropolskiej chęci odwetu. Podobnie jak kilka milionów podobnych sobie sponsorów budżetu, ma prawo czuć się oszukanym. Wszak w połowie roku padały obietnice, że na razie z podwyżkami koniec.
Obiecanki cacanki... Ale niedotrzymanie słowa danego co trzeciemu wyborcy może mieć poważne konsekwencje polityczne. Wkurzeni mogą puścić z dymem słupki poparcia.
Autor jest dziennikarzem Money.pl