Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Dzik: Jak podrabiany zegarek niszczy biznesy i narody

0
Podziel się:
Dzik: Jak podrabiany zegarek niszczy biznesy i narody

Rynek towarów podrabianych i piractwa medialnego szacowany jest na 200 do 360 miliardów dolarów rocznie, czyli od 5 do 7 proc. światowego obrotu handlowego.

Ostatnio Szwajcarska Federacja Przemysłu Zegarkowego i Fundacja Sztuki Zegarmistrzowskiej uruchomiły międzynarodową kampanię wymierzoną w podrabiane zegarki . Hasło kampanii to _ Podrabiane zegarki są dla podrabianych ludzi _czemu towarzyszy obraz ręki manekina noszącego podróbkę.

Z materiałów informacyjnych kampanii dowiadujemy się, między innymi, że kupowanie podróbek ma _ poważne skutki dla przedsiębiorstw i narodów , _ obniża sprzedaż, narusza reputację i potencjał innowacyjny _ i wreszcie z musza do olbrzymich nakładów na walkę w ochronie własności intelektualne _j. Nie mówiąc już o tym, że dochody z podróbek zasilają _ zorganizowaną przestępczość i terroryzm _.

Czytając głos rozpaczy producentów luksusowych czasomierzy, aż dziw bierze, że ich tragedia nie zaowocowała jeszcze wojną szwajcarsko-chińską. Wymierzona w podróbki kampania jest niestety kolejnym dowodem na to, że ochrona własności intelektualnej coraz bardziej traci kontakt ze zdrowym rozsądkiem i staje się karykaturą sprawiedliwego prawa.

ZOBACZ TAKŻE:

Pionierami przesadnej ochrony własności intelektualnej byli producenci oprogramowania, którzy od lat powtarzają ten sam zupełnie oderwany od rzeczywistości argument, że każda nielegalna kopia programu to dla nich strata jej rynkowej równowartości. To im zawdzięczamy karkołomne konstrukcje prawne, że nie jesteśmy właścicielami programu który nabyliśmy, czy zabezpieczenia przed kopiowaniem, które mogą wręcz uszkodzić sprzęt legalnego użytkownika.

O ile w przypadku oprogramowania wybór między kopią legalną i piracką może być rezultatem kalkulacji zysków i strat choćby u niewielkiej grupy użytkowników, to jeśli chodzi o dobra luksusowe, teza, że podróbki uderzają w sprzedaż i reputację jest całkowicie wyssana z palca.

Reputacja nie cierpi, bo 99 proc. osób noszących podrabiane zegarki doskonale wie co ma na ręku i nie jest ofiarą żadnych oszustw. Podobnie sprzedaż, bo wśród tysięcy posiadaczy fałszywych Rolexów nie ma zapewne ani jednego, który zakupiłby oryginał, gdyby prawo w kwestii podróbek było bardziej restrykcyjne.

Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o jedno - pieniądze. Wojna z podróbkami to doskonały pretekst do podnoszenia cen (ktoś musi finansować anty-podróbkową krucjatę i tym kimś jest konsument) i w ten sposób biznes żerujący na ludzkiej próżności zarabia coraz więcej.

Walka z podróbkami i piractwem to także świetna okazja do ograniczenia naszej prywatności, czego dobrym przykładem jest wymóg podłączenia do internetu przy korzystaniu z niektórych programu czy uprawnienia różnych służb do kontroli obywateli - jeśli we Francji celnik na lotnisku stwierdzi, że pasażerka nosi podrabianą torebkę, to może ona za to wylądować w więzieniu.

ZOBACZ TAKŻE:

Rynku podróbek nie napędza mafia czy terroryści, ale sami producenci dóbr luksusowych przez swój agresywny marketing i politykę cenową. Jest też bardzo zastanawiające, że na ochronę tej branży (która wszak nie wytwarza dóbr pierwszej ani drugiej potrzeby) tracą czas opłacani z podatków celnicy.

Wreszcie, mało kto ośmieli się przyznać, że często _ luksusowy król jest nagi _ - bo skoro można łatwo wytworzyć dwudziestokrotnie tańszą podróbkę łudząco podobną do oryginału, to źle to świadczy o tymże _ luksusowym _oryginale.

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności, autorem publikacji z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu. Współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym _ Charaktery _.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)