Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: Wycofywanie aut Toyoty to rodzaj psychozy

0
Podziel się:

Tydzień temu Prezes Toyoty Akio Toyoda został wezwany przez komisję Kongresu USA na dywanik w celu złożenia wyjaśnień o ukrywaniu usterek w samochodach koncernu. Amerykańscy producenci tryumfowali, ogłaszając nawet programy rabatowe dla tych, którzy chcą przesiąść się do ich produktów z auta japońskiej marki.

Dzik: Wycofywanie aut Toyoty to rodzaj psychozy

*Tydzień temu Prezes Toyoty Akio Toyoda został wezwany przez komisję Kongresu USA na dywanikw celu złożenia wyjaśnień o ukrywaniu usterek w samochodach koncernu. Amerykańscy producenci tryumfowali, ogłaszając nawet programy rabatowe dla tych, którzy chcą przesiąść się do ich produktów z auta japońskiej marki. *

Wśród pasjonatów japońskiej motoryzacji pojawiły się nawet teorie spiskowe, jak to pogrążona w kryzysie amerykańska motoryzacja znalazła sprytny sposób na zniszczenie swoich największych konkurentów. Motoryzacyjna rzeczywistość lubi jednak płatać figle i okazało się, że ponad milion aut General Motors musi zostać skierowanych do serwisów z powodu wady układu kierowniczego.

Poza dość oczywistym morałem, że nie należy się cieszyć z nieszczęścia bliźniego (nawet jeśli jest on naszym konkurentem) wysyp akcji serwisowych dostarcza też interesujących i zarazem smutnych spostrzeżeń o ludzkiej percepcji.

Oczywiście nie jest tak, że nagle zaczęto masowo wykrywać niewidoczne wcześniej wady aut. Nowe akcje serwisowe to dmuchanie na zimne, gdyby nie wpadka japońskiego giganta większość obecnie eksponowanych problemów starym stylem zamiatano by pod dywan.

Myliłby się jednak ten, kto uznałby obecną sytuację za przełom w dziedzinie budowania standardów bezpieczeństwa. Defekt układu kierowniczego, który jest przyczyną akcji GM, zaowocował jak dotąd kilkunastoma incydentami, tylko w jednym przypadku ktoś został ranny.

Zatem prawdopodobieństwo, że niedoskonały układ kierowniczy doprowadzi do niegroźnego wypadku jest jak jeden do stu tysięcy. Dla porównania, dla przeciętnego polskiego kierowcy, prawdopodobieństwo, że zginie on w tym roku na drodze, to jeden do kilku tysięcy.

Koncerny motoryzacyjne powinny ponieść odpowiedzialność za ukryty wady pojazdów i za to, że próbowały takie sprawy tuszować. Z drugiej jednak strony, próby formułowania opinii o bezpieczeństwie samochodów na podstawie tego typu akcji to rodzaj niebezpiecznej psychozy. Niebezpiecznej, bo może odwracać uwagę od rzeczy istotnych i tworzyć iluzję bezpieczeństwa tam, gdzie jej nie ma.

Strefy zgniotu, liczba poduszek powietrznych czy jakość hamulców to dużo ważniejsze czynniki niż defekt kierownicy, który w jednym aucie na sto tysięcy prowadzi do kolizji. Tymczasem parlamentarne komisji nie ścigają np. producentów aut za to, że chwaląc się wynikami w testach zderzeniowych nie mówią już, że pięciogwiazdkowe auto miejskie nie ma szans w zderzeniu z czterogwiazdkowym SUVem.

Chcąc być konsekwentnym, jeśli za poważną zbrodnią przeciw bezpieczeństwu uznamy ukrytą wadę kierownicy czy gazu, to jak wielką zbrodnią jest produkcja aut o małych gabarytach czy tylko z jedną poduszką powietrzną. Zresztą największą zbrodnią jest produkcja aut jako takich, bo przesiadka na transport publiczny radykalnie zredukowałaby liczbę ofiar śmiertelnych na drogach.

Boom na samochodowe akcje serwisowe pokazują, jak niedoskonale ludzie przetwarzają informacje i jak łatwo nimi manipulować. Przeciętny Kowalski i tak lepiej zna się na samochodach niż na polityce gospodarczej czy służbie zdrowia – zatem tam pole do manipulacji jest już chyba nieograniczone.

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,

ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)