Ministrowie finansów 13 krajów tworzących Eurogrupę i przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego (ECB) na spotkaniu w Porto wyrażali obawy, że mimo zrewidowania w dół prognoz wzrostu gospodarczego w Europie obecne zachwianie stabilności rynków finansowych sprawia, że nie daje się odsunąć ryzyka wzrostu inflacji.
Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych, Hiszpan Joaquin Almunia, oświadczył na konferencji prasowej w Porto w Portugalii, że wzrost cen surowców i artykułów spożywczych w połączeniu ze spadkiem bezrobocia w niektórych krajach stwarza ryzyko wzrostu inflacji.
Przewodniczący Eurogrupy, premier i minister finansów Luksemburga Jean-Claude Juncker ocenił na tej konferencji, że ostatnie wydarzenia na rynkach finansowych "nie pozostają bez wpływu" na perspektywy wzrostu.
W spotkaniu Eurogrupy uczestniczą ministrowie finansów Portugalii, Hiszpanii, Francji, Niemiec, Luksemburga, Belgii, Holandii, Danii, Włoch, Grecji, Austrii, Finlandii i Irlandii, a jako obserwatorzy przedstawiciele Malty i Cypru, które od 1 stycznia 2008 roku wchodzą do strefy euro.
Uczestnicy spotkania wyrazili zadowolenie z ostatnich działań EBC, które określali jako "akcję dyscyplinującą" i które zapobiegły "powstaniu niebezpiecznej sytuacji".
Na spotkaniu wywiązała się dyskusja, czy istnieją już obecnie motywy do tego, by "rewidować w dół" przewidywania dotyczące wzrostu gospodarczego w krajach UE w latach 2007-2008.
Zdaniem Junckera oraz prezesa EBC Jean-Claude'a Tricheta, którzy wypowiadali się na konferencji prasowej, nie ma jeszcze powodów, aby rewidować prognozy. Zdania były jednak podzielone.
Według Tricheta, Europa jest obecnie w fazie "korektury rynkowej", a ryzyko inflacji wzrasta, jeśli wziąć pod uwagę wzrost cen podstawowych artykułów.
"Zanim podejmiemy decyzje w dziedzinie polityki monetarnej, musimy zgromadzić wszystkie dostępne dane" - oświadczył Trichet.