Niezreformowanie systemu emerytalnego może skończyć się dla Polski finansową katastrofą. Z roku na rok świadczenia dla seniorów stają się coraz większym obciążeniem dla budżetu. Już teraz do emerytur dokładamy z podatków ponad 80 mld zł rocznie. Szacunki money.pl pokazują, że do 2060 roku państwo będzie musiało znaleźć dodatkowe 47 mld zł. Poprzedni rząd ratował system, wydłużając wiek emerytalny, rząd Szydło chce z tego zrezygnować i wziąć się za emerytury mundurowe. Czy ten system można w ogóle uratować?
Ratowanie systemów emerytalnych jest bolączką większości rządów na świecie. Wymyślony pod koniec XIX wieku przez Ottona von Bismarcka schemat utrzymywania przez państwo emerytów od wielu lat się sypie. Rozwój medycyny sprawia, że średnia długość życia idzie w górę i jest dużo wyższa niż 45 lat z czasów pierwszego kanclerza II Rzeszy, a na dodatek rodzi się coraz mniej dzieci, które mogłyby w przyszłości utrzymać swoich dziadków.
W Polsce mamy do czynienia z dodatkowym galimatiasem w postaci równoległego utrzymywania trzech systemów emerytalnych. W pierwszym najbardziej powszechnym Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS) gromadzi składki proporcjonalne do wynagrodzeń i wypłaca z nich emerytury. Składek jest jednak za mało i już w 2016 roku trzeba będzie dołożyć z budżetu 23 proc. środków na ten cel.
W drugim, czyli w KRUS, przeznaczonym dla rolników, składki są niewielkie, zależne od obszaru uprawianych pól, a zdecydowana większość wypłacana jest ze środków budżetowych. Jak wyliczyliśmy, w 2016 roku będzie to aż 93 proc.
Wreszcie jest system emerytur mundurowych i emerytur wymiaru sprawiedliwości, w których żadnych składek nie ma, a emerytury są wypłacane w 100 proc. bezpośrednio ze Skarbu Państwa.
Jak uratować system emerytalny i zmienić jak najmniej?
Z prognoz FUS wynika, że do 2060 roku liczba Polaków pobierających świadczenia wzrośnie o 3-4,4 mln. Sytuacja zrobi się bardzo groźna, z czego teoretycznie powinni zdawać sobie sprawę rządzący.
Po pogrzebaniu projektu otwartych funduszy emerytalnych koalicja PO-PSL pod kierownictwem premiera Donalda Tuska postanowiła zacząć ratowanie systemu od podwyższenia wieku emerytalnego. Sęk w tym, że za 44 lata zamiast 11,9 mln emerytów byłoby ich 10,1 mln, czyli o 1,73 mln mniej i cały czas o 3 mln więcej niż obecne 7,1 mln (wzrost 42 proc.).
Prawo i Sprawiedliwość chce cofnąć zmiany wprowadzone przez Tuska, ale problem oczywiście wcale nie znika. Objawi się tylko wcześniej i z większą siłą. Chcąc nie chcąc, trzeba zacząć rozglądać się za oszczędnościami, inaczej „składki” lub podatki na dotacje budżetu musiałyby wzrosnąć.
Jak podał w ostatnim tygodniu „Dziennik Gazeta Prawna”, rząd Beaty Szydło na cel reform wybrał sobie emerytury mundurowe. Przywileje dla funkcjonariuszy mają zostać ograniczone, a policjanci, strażacy i żołnierze przejdą w stan spoczynku dopiero po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego.
Do emerytur mundurowych, sędziowskich i prokuratorskich budżet państwa dokłada z podatków nawet więcej niż do KRUS, choć rolników jest aż o 600 tys. więcej niż mundurowych.
Niżej prezentujemy zestawienie wartości dotacji budżetu do poszczególnych rodzajów emerytur. Włączyliśmy w te wyliczenia tzw. pożyczki, których udzielał w ostatnich kilku latach Skarb Państwa FUS-owi w celu ukrycia prawdziwego deficytu budżetu. Nikt nie spodziewa się, że zostaną one kiedykolwiek zwrócone.
Dotacje i pożyczki łącznie budżetu państwa do poszczególnych systemów emerytalnych w Polsce (mld zł) | |||||
---|---|---|---|---|---|
FUS | KRUS | mundurowe | wymiar sprawiedliwości | razem | |
2016 | 44,90 | 18,24 | 15,17 | 2,02 | 80,33 |
2015 | 47,67 | 16,52 | 15,04 | 1,95 | 81,18 |
2014 | 38,80 | 16,03 | 14,58 | 1,83 | 71,23 |
2013 | 50,01 | 15,96 | 13,96 | 1,72 | 81,66 |
2012 | 41,84 | 15,48 | 13,12 | 1,56 | 71,99 |
2011 | 43,26 | 15,05 | 12,27 | 1,46 | 72,04 |
2010 | 41,48 | 15,16 | 11,54 | 1,33 | 69,51 |
2009 | 42,85 | 15,69 | 10,91 | 1,20 | 70,65 |
2008 | 32,03 | 15,48 | 9,81 | 1,05 | 58,37 |
2007 | 17,62 | 14,20 | 9,19 | 0,97 | 41,98 |
Źródło: FUS, KRUS, Ministerstwo Finansów, GUS |
Państwo dokłada do systemów emerytalnych rocznie ponad 80 mld zł. Składki emerytalne mają w tym roku wynieść 152 mld zł (150,7 mld zł w FUS i 1,4 mld zł w KRUS). Choć teoretycznie najwięcej dopłat z podatków idzie na FUS (prawie 45 mld zł w 2016 roku), to trzeba mieć świadomość, że obejmuje on najliczniejszą grupę w społeczeństwie i dane zupełnie inaczej wyglądają w przeliczeniu na pojedynczego emeryta.
Najdrożsi emeryci z wymiaru sprawiedliwości
Według najnowszych dostępnych informacji GUS o liczbie emerytów w poszczególnych systemach i na podstawie naszych wyliczeń o wielkości dotacji, można określić, że do pojedynczego emeryta państwo dokłada z podatków rocznie średnio: 10 tys. zł - w systemie FUS, do rolników z KRUS - 16,2 tys. zł, do mundurowych 38 tys. zł, a do emerytury w wymiarze sprawiedliwości (sędziowie i prokuratorzy) 55 tys. zł.
Korekta systemu a'la Donald Tusk dałaby w 2060 roku oszczędności rzędu 17,3 mld zł rocznie wyłącznie na emerytach z FUS, co wyliczyliśmy, mnożąc 1,73 mln mniej emerytów przez kwotę 10 tys. zł dotacji z podatków, przypadającą na pojedynczego emeryta.
Trudno jest natomiast wyliczyć, ile oszczędności da zmiana a'la Szydło. Z pewnością nie 17 mld zł, bo obecnie całość dotacji państwa do emerytur mundurowych to 15 mld zł rocznie. Ograniczenia nie będą jednak tak wrażliwe społecznie, bo ludzi razi sytuacja utrzymywania przez społeczeństwo „młodych emerytów”.
Dziś większość policjantów i wojskowych może wnioskować o wypłatę emerytury po osiągnięciu wymaganego stażu służby - minimalnie 15 lat. Ci, którzy zaczęli pracę od 2013 roku mają ten okres wydłużony nowymi przepisami do 25 lat pracy i osiągnięcia 55. roku życia.
Według doniesień prasowych PiS planuje dużą zmianę. Parlament ma wprowadzić dla mundurowych standardowe kryteria przechodzenia na emeryturę, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
Co jeśli zmian nie będzie? Czy gospodarka da radę rosnąć o 6 proc. rocznie?
Trudno powiedzieć, czy rząd PiS odważy się wprowadzić zmiany w emeryturach mundurowych. Nieoficjalne informacje wystarczyły, żeby bardzo nerwowo zareagowały związki zawodowe. A te stanowią ważną część elektoratu partii rządzącej.
Postanowiliśmy oszacować, ile będzie kosztować budżet państwa brak zmian. Zakładamy przy tym przywrócenie przez PiS wieku 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, co według prognoz FUS w 2060 roku da 11,9 mln emerytów, czyli o 58 proc. więcej niż obecnie. Podaliśmy wcześniej, że obecnie budżet musi przeznaczać 80 mld zł z podatków na dofinansowanie emerytur.
Licząc w uproszczony sposób, kwota o 58 proc. wyższa od 80 mld zł to 128 mld zł, czyli wydatki państwa na sfinansowanie emerytur wzrosną o 47 mld zł w porównaniu z bieżącym rokiem. Aby zobrazować, co to oznacza dla budżetu - w 2016 rok wpływy z PIT mają wynieść 46,9 mld zł.
Tyle będzie kosztować utrzymanie systemu bez zmian jego parametrów, włącznie z przywróceniem wieku emerytalnego na poprzednim poziomie i bez grzebania w zasadach wypłat lub pobierania składek dla „mundurówki”, KRUS czy wymiaru sprawiedliwości.
Aby system emerytalny nie stał się bardziej uciążliwy dla gospodarki niż obecnie, PKB musiałoby rosnąć w tempie 6 proc. rocznie. Tymczasem obecne 3 proc. uważane jest za duże osiągnięcie.
I jeszcze jedna informacja. Nawet gdyby podwyższenie wieku emerytalnego przez rząd Tuska zostało utrzymane, to i tak będziemy mieć za 44 lata o 3 mln więcej emerytów niż obecnie, a koszty dla budżetu byłyby o około 34 mld zł większe. Mniej, ale... nadal bardzo dużo, a wymagania dla gospodarki byłyby nadal duże - 5 proc. wzrostu PKB.
System nowozelandzki: Morawiecki mówi tak
Przy wiedzy o nieuchronnych trendach w populacji żadna licząca się teraz siła polityczna wcale nie chce zmiany samego systemu emerytalnego na inny. Wygląda to tak, jakby dla modelu bismarckowskiego nie było alternatywy.
Jedną z propozycji przemodelowania emerytur jest obecnie tzw. system nowozelandzki, promowany w Polsce przez Centrum im. Adama Smitha, niektórych posłów Kukiz'15 i partię Korwin. Emerytury na Antypodach wypłacane są tylko z podatków (nie ma składek), ale wyłącznie w minimalnej wartości. Resztę emeryt musi uskładać sam lub liczyć na dzieci.
W mediach pojawiały się ostatnio relacje, że nawet wicepremier Mateusz Morawiecki przychylnym okiem patrzy na model z Nowej Zelandii, ale kategorycznie sprzeciwia się mu minister pracy Elżbieta Rafalska, która po sukcesie politycznym programu 500+ ma w rządzie bardzo silną pozycję.
Wiele wskazuje na to, że na wiele lat pozostaje kolejnym rządzącym grzebanie w obecnym, niewydolnym systemie, a zmiany dotyczyć będą tylko wieku przechodzenia na emeryturę, przywilejów emerytalnych lub też obniżania wypłat - co budzić będzie protesty społeczne i da ujemne punkty u wyborców. Dodawane są do tego programy promujące dzietność (500+), lub obniżające czas wchodzenia na rynek pracy (stąd m.in. sześciolatki w pierwszej klasie), ale i plany zmuszenia do tworzenia przez pracodawców firmowych funduszy emerytalnych.
Wszystko to jednak „kosmetyka”, która błędnego w założeniach systemu nie naprawia. Do zmiany, która mogłaby dać perspektywę przyszłym pokoleniom, może dojść przypuszczalnie dopiero w momencie, jak nie będzie innego wyjścia, a budżet stanie przed ścianą.