Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Wiesław Gałązka
|

Gałązka: Czas niedorzeczników

0
Podziel się:

Sejsmograf polityczny w redakcji dziennika zatytułowanego Dziennik zasygnalizował nadchodzące trzęsienie ziemi w kancelarii premiera.

Gałązka: Czas niedorzeczników

Sejsmograf polityczny w redakcji dziennika zatytułowanego _ Dziennik _ zasygnalizował nadchodzące trzęsienie ziemi w kancelarii premiera.

Pierwszym symptomem kataklizmu jest podobno decyzja Agnieszki Liszki, która zrezygnowała z pełnienia funkcji rzecznika prasowego rządu.

To, że w rządzieDonalda Tuskapowinny nastąpić zmiany wiadomo od dawna, a do powodów merytorycznych warto dorzucić te nieznane w poprzednim rządzie - estetyczne. Ale to zupełnie inna historia.

Pozostańmy więc przy pani Agnieszce, która wprawdzie funkcję pełniła, ale tak naprawdę, to rzecznikiem nie była. Poza zorganizowaniem pracy biura prasowego występowała raczej w roli konferansjerki zapowiadającej występy szefa lub jego kolegów, nie rozumiejących, że osobiste komentowanie lub wyjaśnianie każdej decyzji obniża doniosłość medialnej komunikacji ze społeczeństwem. Że cała dramaturgia polega na umiejętnym dawkowaniu swego wizerunku. W zależności od rangi omawianego problemu.

Właśnie po to, by nie spoufalać się z rządzącymi, istnieje zawód rzecznika prasowego. Specjalisty interpretującego przesłania i kreującego wizerunek władzy. Oczywiście władzy dbającej o reputację i rozumiejącej istotę public relations.

Tymczasem nasi politycy mylą pojęcie PR z agitacją albo prymitywną propagandą i uważają, że przy aktualnym stanie świadomości obywatelskiej, tylko stała obecność w mediach jest ich szansą na elekcję lub reelekcję - gdy akurat rządzą. A w roli rzeczników prasowych preferują zaufanych towarzyszy partyjnych. Nawet, niezbyt dorzecznych. Byle walecznych.

Oczywiście niektórzy będą twierdzić, iż powodem odejścia Agnieszki Liszki był medialny kryzys peruwiański. Jeśli tak jest, to stała się ona ofiarą nieprzemyślanych wypowiedzi premiera i nieudolności jego totumfackich. Bo chyba nikt rozsądny nie uwierzy, że mogła mieć jakiś wpływ na postępowanie swego szefa.

Odchodząc, zachowała własną twarz i udowodniła profesjonalizm. Bo twarzą rządu tak naprawdę nie była.

Zresztą nasi rządzący, niezależnie od przynależności partyjnej, twarzy już nie potrzebują. Sami przyprawiają sobie gęby.

Autor jest dziennikarzem i publicystą, ekspertem w zakresie etyki
i prawa reklamy, mediów i PR. Był doradcą ds. wizerunku w sztabach wyborczych różnych ugrupowań politycznych w latach 2000, 2001, 2002 i 2005.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)