"Gazeta Wyborcza" opisuje techniczne problemy z uruchomieniem niezależnej rozgłośni radiowej, nadającej na Białoruś. Dziennik podkreśla, że obecnie jest wola polityczna uruchomienia rozgłośni, ale główny kłopot to wybór częstotliwości nadawania.
Najpopularniejsze pasmo UKF wymaga gęstej sieci nadajników i żeby radio docierało na całą Białoruś, wymagało by to postawienia nadajników na terytorium tego państwa. Duży zasięg mają fale krótkie, ale oznaczają gorszą jakość odbioru a tanie odbiorniki, jakie dominują na Białorusi, nie mogą odbierać w tym zakresie.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", polski MSZ ma własny pomysł - równoczesnego nadawania na falach krótkich oraz w paśmie UKF z Białegostoku i terytorium Litwy, Łotwy i Ukrainy. Jednak - jak pisze dziennik - uruchomienie radia wymaga uzgodnień z Międzynarodową Unią Telekomunikacyjną oraz zgody Białorusi na zajęcie częstotliwości, a władze w Mińsku dają do zrozumienia że zgody nie będzie, a nawet jak radio powstanie, to będą je zagłuszać.
"Gazeta Wyborcza"/krzycz