Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Jakimczyk: Skąd minister MON tam siedziba dowództwa

0
Podziel się:

Słynne słowa Georgesa Clemenceau o tym, że wojna jest rzeczą zbyt poważną, żeby ją powierzać generałom mimo upływu ponad 90 lat nic nie straciły ze swej aktualności.

Jakimczyk: Skąd minister MON tam siedziba dowództwa

Słynne słowa Georgesa Clemenceau o tym, że _ wojna jest rzeczą zbyt poważną, żeby ją powierzać generałom _, mimo upływu ponad 90 lat nic nie straciły ze swej aktualności.

We współczesnych warunkach polskich stanowią one raczej wezwanie do wzmocnienia cywilnej kontroli nad wydatkami na wojsko. Mówiąc wprost, chodzi o to, żeby nie pozwolić biurokratom z MON i Sztabu Generalnego WP na marnotrawstwo publicznych pieniędzy.

Tymczasem opisywany w ostatnio w _ Gazecie Wyborczej _ resortowy dokument pt. _ Model Sił Zbrojnych RP 2009-2018 _ nasuwa sporo wątpliwości. Weźmy choćby kwestię rozbudowy wojsk specjalnych, które mają otrzymać do wyłącznej dyspozycji śmigłowce 2 eskadry lotnictwa transportowo-łącznikowego z Bydgoszczy.

Koncepcja ta pochodzi jeszcze z czasu, gdy w mieście tym miało siedzibę Dowództwo Wojsk Specjalnych. Jednak, gdy Radka Sikorskiego na stanowisku szefa MON zastąpił Aleksander Szczygło, dowództwo to przeniesiono do Warszawy. Ta lokalizacja okazała się podobno zbyt droga (20 mln zł) i kiedy ministrem obrony został krakus Bogdan Klich, jednostka przeprowadziła się do podwawelskiego grodu.

Cóż, nam wszystkim, którzy z podatków utrzymujemy armię, pozostaje wierzyć, że następca ministra Klicha nie przeniesie Dowództwa Wojsk Specjalnych do swego miasta rodzinnego.

W kręgach wojskowych krąży opinia, jakoby za wyborem Bydgoszczy stały względy polityczne, gdyż z bydgoskiego okręgu wyborczego startowali do parlamentu sekretarz stanu w MON w latach 2001-2005 Janusz Zemke (SLD) i obecny szef MSZ Radek Sikorski. Ufajmy wszak, że biegunka z przeprowadzkami Dowództwa Wojsk Specjalnych była chorobą wieku dziecięcego utworzonego w 2006 roku nowego rodzaju sił zbrojnych.

Zagadką pozostaje natomiast przyszłość 2 Pułku Rozpoznawczego z Hrubieszowa, który ma zostać przekształcony w pułk dalekiego rozpoznania.

Jego żołnierze ponoć nie będą już używać ciężkich wozów bojowych. Dostaną lekkie, 4-kołowe quady. Dalekie rozpoznanie oznacza działania na tyłach wroga, ale żeby się tam dostać trzeba mieć zagwarantowany transport powietrzny.

Jeżeli pułk, którego żołnierze służyli m.in. w Afganistanie, zostanie włączony do Wojsk Specjalnych, to problem mamy z głowy, bo będzie mógł korzystać z tych samych helikopterów, co GROM, Formoza i 1 Pułk Specjalny Komandosów z Lublińca.

Jeśli natomiast nadwiślańscy adepci sztuki wojennej Sun Tzu i Clausewitza zapomnieli o transporcie lotniczym, to plan rozwoju jednej z najważniejszych jednostek Wojska Polskiego psu na budę się nie zda, a dalekie rozpoznanie na tyłach wroga pozostanie pobożnym życzeniem urzędniczym.

W razie konfliktu zbrojnego żołnierze będą marnować drogocenny czas czekając na podpis jednego lub drugiego generała, bez którego żaden dowódca bazy lotniczej nie wpuści ich na pokład śmigłowca czy samolotu.

Już widzę jak w takich warunkach jednostka osiąga pełną gotowość bojową w ciągu 12 godzin, co jest standardem w przypadku sił szybkiego reagowania.

Autor jest dziennikarzem specjalizującym się w tematyce bezpieczeństwa narodowego

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)