Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Manifestacje na Ukrainie. To koniec rozejmu

0
Podziel się:

W protestujących poleciały gumowe kule. MSW tłumaczy, że walki sprowokowali protestujący.

Manifestacje na Ukrainie. To koniec rozejmu
(PAP/EPA)

1/12

fot: PAP/EPA

Kolejne starcia na Majdanie po dwóch dniach rozejmu. Sytuacja jest napięta, a tamtejsze media donoszą o kolejnych rannych i gumowych kulach użytych przez służby porządkowe. TVP Info podaje, że mógł zginąć milicjant. Ukraińskie MSW uzasadnia, że walki na ul. Hruszewskiego sprowokowali protestujący.

Aktualizacja: godzina 23:42

Na Hruszewskiego znowu zapłonęły dziesiątki opon i wzmógł się hałas. Demonstranci, których jest kilka tysięcy, rytmicznie uderzają pałkami w metalowe beczki.

Według stacji telewizyjnych milicja oddała w kierunku demonstrantów strzały z broni gładkolufowej. Nie wiadomo, kim jest ranny i jakie odniósł obrażenia.

Z komunikatu MSW wynika, że z ustawionej przed milicyjnym kordonem barykady przeciwników rządu w stronę milicji zaczęły lecieć kamienie i koktajle Mołotowa. Popierająca opozycję telewizja internetowa Hromadske TV poinformowała z kolei, że to milicja otworzyła ogień do protestujących, którzy w odpowiedzi zaczęli strzelać w jej stronę fajerwerkami.

MSW oświadczyło, że zajścia sprowokowali obecni na barykadach radykałowie. _ Nie zważając na długotrwałe negocjacje między opozycją a władzami i ustalenia między nimi, niekontrolowane przez liderów protestów ugrupowania radykalne znów zaczęły prowokować milicję do użycia siły _ - czytamy w komunikacie resortu.

Kilka minut później MSW opublikowało kolejny komunikat, w którym podało, że w jednej z dzielnic Kijowa został zabity 27-letni milicjant. Na jego głowie widnieje rana postrzałowa.

W godzinach popołudniowych resort uprzedzał, że w Kijowie trwają przygotowania do prowokacji, której wynikiem ma być _ jeszcze jedna ofiara _. _ Zgodnie z uzyskanymi informacjami potencjalna ofiara zostanie raniona pociskiem kalibru 5,45 mm _ - głosił opublikowany wówczas komunikat.

Wcześniej w Łucku na Wołyniu Administracja została otoczona przez protestujących. W Czerniowcach, na Bukowinie, około 500 mieszkańców miasta szturmuje siedzibę Administracji. Na razie bez skutku. Trwa tam prawdziwa bitwa, z użyciem gazu i granatów hukowych. Budynek atakują mężczyźni, w środku bronią się żołnierze wojsk wewnętrznych.

Zobacz relację na żywo z wydarzeń na Ukrainie:

Siedzibę Administracji zdobyli za to mieszkańcy Iwano-Frankowska, choć tam też doszło do walki. Atakujących było jednak o wiele więcej niż w Czerniowcach, około półtora tysiąca.

Wczoraj siedziby Administracji Obwodowych zajęli mieszkańcy Równego, Tarnopola i Lwowa. W tym ostatnim mieście buntują się też funkcjonariusze Berkutu, którzy piszą podania o zwolnienie z pracy. _ Widzicie, co się dzieje w naszym kraju kierowanym przez kryminalistów. Ja nie mogę patrzeć na ich twarze _ - powiedział jeden z nich, który przedstawił się jako Jarosław.

Przez pewien czas opozycjoniści zajmowali też siedzibę Administracji w Czerkasach, jednak po kilku godzinach odbiła ją milicja. Niemal 60 osób zatrzymano, z tego część już zwolniono. Jedna osoba trafiła do szpitala w stanie krytycznym.
Protesty odbywają się też w Sumach i Odessie.

Ostatniej nocy w Kijowie manifestanci zajęli ministerstwo rolnictwa. Budynek, który znajduje się przy ulicy Chreszczatyk, tuż przy Majdanie Niepodległości, opanowano bez żadnych problemów; znajdująca się w nim ochrona nie stawiała oporu. Zorganizowano tam punkt grzewczy dla uczestników protestów.

W godzinach nocnych liderzy ukraińskiej opozycji ogłosili, że rozszerzają zasięg protestów i zbudowali kolejną barykadę na ul. Instytuckiej, która prowadzi do administracji prezydenckiej.

Ludzie przejęli kontrolę nad administracjami we Lwowie, Równem i Tarnopolu, oraz zabarykadowali dojścia do administracji w Iwano-Frankiwsku, Chmielnickim, Żytomierzu i Czerkasach.

W tym ostatnim mieście, położonym na południe od Kijowa, po początkowym sukcesie demonstrantów, którzy wdarli się do siedziby władz obwodu, ostro interweniowała milicja. W nocy wyparła ona ludzi na ulicę i zatrzymała 58 osób.

Na zaplanowanym na wtorek specjalnym posiedzeniu parlamentu Ukrainy deputowani
nie będą omawiać wprowadzenia stanu wyjątkowego - zapewnił w piątek przewodniczący Rady Najwyższej Wołodymyr Rybak.

- _ Na posiedzeniu tym będziemy zajmowali się tylko jedną kwestią: obecną sytuacją w kraju. Będziemy myśleć o sposobach rozwiązania kryzysu politycznego na Ukrainie drogą pokojową _ - oświadczył w rozmowie z parlamentarną stacją telewizyjną _ Rada _.

Specjalne posiedzenie Rady Najwyższej Rybak zwołuje na wtorek na polecenie prezydenta Wiktora Janukowycza. Deputowani mają rozpatrzyć dymisję rządu oraz anulowanie przyjętych niedawno i krytykowanych jako niedemokratyczne ustaw, czego domaga się opozycja.

Będą zmiany w antydemokratycznych ustawach?

Prezydent Ukrainy zapowiada wprowadzenie zmian do antydemokratycznych ustaw i zmiany w rządzie. Wiktor Janukowycz zapewnił o tym na spotkaniu z Radą Kościołów i Organizacji Religijnych.

Przełomowym ma być przyszły tydzień, kiedy to odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie parlamentu. Prezydent powiedział, że do uchwalonych w zeszłym tygodniu ustaw ograniczających wolności obywatelskie, między innymi słowa i zebrań, mają zostać wprowadzone zmiany, będą także zmiany kadrowe w rządzie Mykoły Azarowa. Wiktor Janukowycz obiecał ponadto, że ogłosi amnestię dla osób zatrzymanych w czasie niedawnych rozruchów. Nie obejmie ona tylko tych, którzy popełnili ciężkie przestępstwa.

Opozycja domaga się dymisji całego rządu, ale sugeruje, że chodzi przede wszystkim o ministra spraw wewnętrznych Witalija Zacharczenkę, który - zdaniem oponentów władz - odpowiada za agresywne działania milicji i żołnierzy wojsk wewnętrznych. Tylko w tym tygodniu zostało rannych kilkaset osób, a co najmniej cztery zostały zastrzelone w czasie starć przez nieznanych sprawców.

Wiktor Janukowycz miał też powiedzieć, że zrobi wszystko, aby powstrzymać przemoc. _ A jak nie wyjdzie po dobroci, to zastosujemy wszystkie metody przewidziane prawem _ - dodał. Niedawno rząd pozwolił siłom porządkowym na używanie silniejszych granatów hukowych, gazowych i świetlnych, a także na wykorzystywanie armatek wodnych w temperaturach niższych niż 0 stopni.

Zmiany w rządzie to za mało!

Zapowiedziane przez prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza przetasowania w rządzie powinny nastąpić już miesiąc temu; dziś sytuację może uspokoić tylko ustąpienie samego Janukowycza - oświadczył w piątek jeden z liderów ukraińskiej opozycji, znany bokser Witalij Kliczko.

_ - Ludzie protestujący na Majdanie Niepodległości rozeszliby się miesiąc temu, gdyby doszło do dymisji ministra spraw wewnętrznych (Witalija) Zacharczenki. Jeszcze dwa tygodnie temu można było zadowolić ludzi dymisją rządu. Dziś ludzie domagają się ustąpienia prezydenta _ - powiedział Kliczko.

Nowa twarz u boku Janukowycza

Tymczasem Andrij Klujew, dotychczasowy sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, został dziś mianowany nowym szefem administracji prezydenta Wiktora Janukowycza. Dekret szefa państwa w tej sprawie opublikowano na jego stronie internetowej.

Klujew jest oskarżany przez opozycję o wydanie 30 listopada rozkazu rozpędzenia demonstracji na Majdanie Niepodległości w Kijowie, gdzie studenci stołecznych uczelni protestowali przeciwko decyzji władz ukraińskich o niepodpisywaniu umowy stowarzyszeniowej z UE.

Nowy szef administracji Janukowycza zastąpił na tym stanowisku Serhija Lowoczkina, którego prezydent zwolnił w ubiegłym tygodniu. Media spekulowały wówczas, że przyczyną tej dymisji był sprzeciw Lowoczkina wobec podpisania przez Janukowycza ustaw, które znacznie ograniczyły prawa obywatelskie na Ukrainie.

50-letni Klujew, tak jak prezydent Janukowycz, wywodzi się z Doniecka. W przeszłości kierował parlamentarnymi kampaniami wyborczymi prezydenckiej Partii Regionów, oraz kampanią prezydencką Janukowycza w wyborach 2010 roku. Według mediów Klujew kieruje już także sztabem Janukowycza przed wyborami prezydenckimi w przyszłym roku.

Wraz z młodszym bratem Serhijem Andrij Klujew prowadzi liczne firmy, a ich nazwiska widnieją na listach najbogatszych obywateli Ukrainy. Ich majątek oceniany jest w takich rankingach na ponad 200 milionów dolarów. Bracia zajmują się energetyką odnawialną, bankowością, oraz działają w branży metalowej.

Sytuacja na Ukrainie, gdzie od dwóch miesięcy trwają protesty przeciwników rządu, którzy domagają się zmiany władz, zaostrzyła się przedwczoraj. Opozycja i lekarze poinformowali tego dnia o pięciu ofiarach śmiertelnych starć z milicją w Kijowie; cztery osoby zostały zabite z broni palnej.

Również przedwczoraj deputowani opozycji do Rady Najwyższej (parlamentu) ogłosili, że w jej miejsce powołują Radę Narodową Ukrainy i zapowiedzieli, że przedstawiciele opozycji w radach obwodów mają tworzyć terenowe Rady Narodowe.

Tłum nie chce rozmów z władzą

Uczestnicy Euromajdanu chcą zawieszenia rozmów z władzą. Taką uchwałę przyjęto w nocy na kijowskim placu Niepodległości. Przywódcy opozycji zapowiadają jednak, że negocjacje będą kontynuowane.

Zgromadzeni na placu ludzie ze sceptycyzmem przyjęli wynik wczorajszych rozmów opozycji z władzami. Przegłosowali uchwałę o _ wyjściu z rozmów z władzą w sytuacji, gdy walczy ona z opozycją, a nasi bracia pozostają uwięzieni _. Postanowiono też rozszerzyć terytorium Euromajdanu tak, aby objęło ulicę Hruszewskiego, na której dochodziło ostatnio do starć z milicją.

Przywódca partii Ojczyzna Julii Tymoszenko, Arsenij Jaceniuk, zapowiedział jednak, że rozmowy będą dzisiaj kontynuowane. W nocy MSW oraz Prokuratura Generalna oświadczyły, że milicja nie będzie siłą rozpędzać uczestników protestów na Majdanie, a także nie będzie ich potem zatrzymywać. Prokuratura zapewniła przy tym, że osoby już zatrzymane będą wypuszczone z aresztów i na proces będą oczekiwać w domu.

Warunkiem jest jednak to, aby demonstranci opuścili prowadzącą do dzielnicy rządowej ulicę Hruszewskiego. Manifestanci nie chcą się na to zgodzić w obawie, że władze nie dotrzymają obietnic.

Walczą o zbliżenie do Unii, a zwyciężą nacjonaliści?

Zamieszki na Ukrainie mogą wynieść do władzy niebezpiecznych nacjonalistów. Taką opinię wyraża cześć rosyjskich ekspertów. W opinii rządowego dziennika _ Rossijskaja Gazieta _, w Unii Europejskiej nie rozumieją co się dzieje na Ukrainie.

Komentator dziennika krytykuje UE i USA za brak wyczucia w sprawie do wydarzeń na Ukrainie._ Im bliżej rozwiązania kijowskiego protestu, w którym bierze udział półtora tysiąca oszołomów z nacjonalistycznych partii i pseudokibiców, tym agresywniej zachowują się zachodni politycy _ - uważa dziennikarz.

Komentator dziwi się i jednocześnie uprzedza, że protesty mogą wynieść do władzy ludzi negatywnie nastawionych do Zachodu, którzy uważani są za mrocznych nacjonalistów, antysemitów i pro banderowców.

Tymczasem gazeta Kommiersant zwraca uwagę na coraz częściej pojawiające się informacje, że to Rosja podpowiada władzom w Kijowie siłowe rozwiązania, które prowadzą do eskalacji napięć.

Siergiej Taran z Międzynarodowego Instytutu Demokracji twierdzi, że konflikt na Ukrainie może być na rękę Rosji. _ Na Zachodzie nikt nie chciałby podać ręki Janukowyczowi, a to prowadzi do nadzwyczajnej zależności ukraińskiego prezydenta od Rosji _ - twierdzi ekspert.

Unia musi zareagować

Unia Europejska musi zareagować w sprawie kryzysu na Ukrainie - przekonuje komentator niemieckiego dziennika _ Sueddeutsche Zeitung _. W przeciwnym razie Wspólnota całkowicie utraci swoją wiarygodność.

Jak czytamy, _ w Kijowie ludzie są bici i ostrzeliwani za podnoszenie unijnej flagi _. _ Politycy w Europie nie mogą odwracać od tego wzroku. Unia, czyli pół miliarda zamożnych obywateli, ponosi pewną odpowiedzialność za to, co dzieje się na świecie. Dlatego Wspólnota musi użyć wszystkich możliwości wpływu na sytuację w Kijowie _.

Komentator gazety przekonuje, że Unia powinna wprowadzić sankcje wobec ukraińskich władz i związanych z nimi biznesmenów. Choćby zabronić im wjazdu o Wspólnoty albo zamrozić ich konta.

Jak czytamy, _ na Ukrainie nie ma jeszcze co prawda wojny domowej, ale każda wojna domowa zaczynała się w podobny sposób. Szefowie dyplomacji Niemiec, Francji i Polski muszą zareagować. Unia, jeśli nie chce stracić reszty swojej wiarygodności, nie może pozostawić Ukrainy samej sobie ani Rosji _ - czytamy w _ Sueddeutsche Zeitung _.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)