Był doradcą ekonomicznym Donalda Tuska, negocjował warunki wstąpienia Polski do Unii i - tak jak ojciec - walczył z poprzednim systemem. Kim jest człowiek, który zdobył zaufanie Jarosława Kaczyńskiego i zastąpi na stanowisku Beatę Szydło?
Mateusz Morawiecki urodził się dokładnie wtedy, gdy ojciec, Kornel, zaczął angażować się w politykę. Najpierw Morawiecki senior w marcu 1968 roku brał udział w strajkach studentów, a w sierpniu w protestach przeciwko interwencji wojskowej w Czechosłowacji. Z działalności opozycyjnej nie zrezygnował już nigdy. W 1980 roku zajął się organizowaniem struktur "Solidarności" na Dolnym Śląsku, a w 1982 roku założył "Solidarność Walczącą".
Kornel Morawiecki uniknął internowania, ukrywał się przed ówczesnymi władzami, cały czas angażował się w walkę z systemem. Dorastając w takich warunkach Mateusz przesiąkł etosem walki z systemem i dołączył do "Solidarności Walczącej". Był kilkukrotnie pobity przez milicję i wielokrotnie zatrzymywany.
Jak pisał tygodnik "Do rzeczy", znamienne, że BZ WBK, któremu szefował później Mateusz, wielokrotnie wspierał liczne projekty patriotyczne. Dołożył się między innymi do produkcji "Czarnego czwartku", "1920. Bitwy Warszawskiej", był mecenasem Muzeum Powstania Warszawskiego. Sam Morawiecki dostał zaś w 2015 roku Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi w działalności na rzecz wspierania oraz promowania polskiej kultury i dziedzictwa narodowego". W 2013 został zaś odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności.
Jednak zanim Morawiecki został prezesem jednego z największych banków w Polsce i zaczął zbierać odznaczenia, przeszedł długą drogę. Jeszcze pod koniec lat 80. skończył historię na Uniwersytecie Wrocławskim, a początek nowej dekady spożytkował na przetestowaniu uroków kapitalizmu.
Ze Zbigniewem Jagiełłą, obecnym prezesem PKO BP, handlował sprzętem przeciwpożarowym, artykułami medycznymi i ogrodniczymi i ubraniami. Współtworzył też spółki wydawnicze Reverentia i Enter Marketing-Publishing.
W międzyczasie dokształcał się ekonomicznie. Na Politechnice Wrocławskiej skończył studia biznesowe, na ówczesnej Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu zyskał dyplom MBA. Podyplomowo studiował też prawo europejskie i ekonomikę integracji gospodarczej na Uniwersytecie w Hamburgu. Trafił też na Uniwersytet w Bazylei i do Kellogg School of Management przy Uniwersytecie Northwestern w Evanston w USA.
Spec od Unii
Z bagażem nowo zdobytej wiedzy w 1995 roku poszedł na staż do Deutsche Bundesbanku. Rok później znalazł pracę na Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem, gdzie spędził dwa lata. Zajmował się tam projektami z zakresu bankowości i makroekonomii.
Jako specjalista od unijnych przepisów w 1997 roku wydał "Prawo europejskie", podręcznik z zakresu prawa unijnego i ekonomiki integracji gospodarczej, którego był współautorem.
W 1998 roku został zastępcą dyrektora Departamentu Negocjacji Akcesyjnych w Komitecie Integracji Europejskiej. Był jedną z osób, które negocjowały warunki przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Odpowiadał - rzecz jasna - za kwestie finansowe.
Kariera w bankowości
W tym samym roku trafił do Banku Zachodniego i to tu zrobił największą karierę - zanim został politykiem. Zaczynał od doradzania ówczesnemu prezesowi, ale szybko awansował i dołączył do zarządu i został dyrektorem zarządzającym. Gdy Bank Zachodni połączył się z Wielkopolskim Bankiem Kredytowym, Morawiecki znalazł się w jego zarządzie. W 2007 roku został zaś jego prezesem.
Trzy lata później dołączył do Rady Gospodarczej przy Donaldzie Tusku, która miała pomagać premierowi w sprawach ekonomicznych. Przewodniczył jej Jan Krzysztof Bielecki, kolega po fachu Morawieckiego, który przez osiem lat był prezesem Banku Pekao.
To za czasów Morawieckiego na fotelu prezesa BZ WBK stał się trzecim największym graczem na polskim rynku. Wyprzedzały go tylko Bank Pekao i PKO BP. W tym czasie prezes miał okazję nie tylko rozwinąć biznes, ale też się wzbogacić. Jak wyliczyliśmy, na fotelu szefa banku zarabiał aż 25 razy lepiej niż na fotelu ministra rozwoju.
Według jego oświadczenia majątkowego za 2016 rok, ma prawie 3 mln zł oszczędności i papiery wartościowe warte ponad 4 mln zł. Do tego jest właścicielem 150-metrowego domu (którego nie wycenił), 72-metrowego mieszkania, wartego ponad pół miliona złotych i drugiego, 100-metrowego domu.
Sprawny polityk
Kiedy jednak dostał propozycję teki ministra rozwoju i stanowisko wicepremiera w rządzie Beaty Szydło, postanowił porzucić karierę bankiera. Jak mówił, przyszłość Polski jest dla niego najważniejsza. Co ciekawe, dopiero po pół roku od objęcia stanowiska dołączył formalnie do Prawa i Sprawiedliwości.
Szybko okazał się sprawnym i ambitnym ministrem. Po Pawle Szałamasze przejął fotel ministra finansów. Został też przewodniczącym Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. To on był najważniejszą osobą w państwie, jeśli chodziło o kwestie gospodarcze.
O tym, że mógłby zostać premierem, mówiło się już w kwietniu 2016 roku. Z kolei w czerwcu 2017 roku sam zainteresowany mówił, że takie dywagacje są jak "dyskusja o lodzie na Saharze".
W ostatnich dniach kandydatura Morawieckiego stawała się jednak coraz bardziej prawdopodobna. Jako sprawny menedżer i człowiek potrafiący zjednywać sobie przychylność innych, miał naprawić stosunki z Unią i zadbać, by fundusze z Brukseli płynęły do Polski szerokim strumieniem.