Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nowe 500+. Może przybyć 1,2 mln świadczeń, a 370 tys. dzieci je utraci

459
Podziel się:

Dyskusja nad zmianami w Programie 500+ się nasiliła. Głos w sprawie zabrała sama minister. Jak wyliczyliśmy, prawie 6 mld zł dodatkowo kosztowałoby budżet nowe 500+ według kryteriów, które cztery miesiące temu ujawniły media.

Minister Rafalska przy planach większego 500+ musi się liczyć z realiami budżetu
Minister Rafalska przy planach większego 500+ musi się liczyć z realiami budżetu (Jacek Domiński/REPORTER)

- Przyjdzie taki moment, w którym trzeba się będzie zastanowić nad zmianą kryterium dochodowego i weryfikacji świadczeń - zapowiedziała minister rodziny Elżbieta Rafalska w Polskim Radio. Zastrzega przy tym, żeby nie spodziewać się zwiększenia do 1000+, bo budżet wydatku dodatkowych 21 mld zł mógłby nie wytrzymać.

Ewentualne zmiany w 500+ nie są jedynie wymysłem medialnym, co potwierdza Bartosz Marczuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Choć, jak zaznacza, na konkrety jeszcze za wcześnie.

- W ministerstwie nie trwają żadne prace nad zmianami kryterium dochodowego, ale pewne analizy i obliczenia cały czas prowadzimy. To są proste wyliczenia, na zasadzie, co by było gdyby - mówi Bartosz Marczuk. - Ja się zgadzam ze słowami pani minister, że taki moment przyjdzie, patrząc chociażby na wskaźniki inflacji, ale to na pewno nie będzie najbliższy okres rozliczeniowy - dodaje.

Podwyższenie progu dochodowego i wprowadzenie nowych limitów - to nieoficjalne propozycje zmian, które prezes PiS miał ogłosić już 14 kwietnia, ale do teraz nie ujrzały światła dziennego. Przypomnijmy, że chodziło o zwiększenie progu dochodowego na pierwsze dziecko z 800 do 1050 zł miesięcznie na osobę w rodzinie, wprowadzenie górnego limitu 3 tys. zł na osobę, do którego przysługiwałoby świadczenie oraz włączenie dzieci uczących się do 25 lat do grona beneficjantów.

Zobacz także: Zobacz też: Rafalska zaskoczyła w sprawie 500+. Kwieciński komentuje

Postanowiliśmy wyliczyć, ile osób może skorzystać na nowej potencjalnej wersji programu i o jakie kwoty w budżecie może chodzić.

money.pl

Zacznijmy od danych bieżących. 500+ pobiera 2,5 mln rodzin na 3,7 mln dzieci. Średnio, na jedno świadczenie, wypada półtora dziecka w rodzinie.

Żeby zarabiać 3 tys. zł netto na osobę w rodzinie - a takie miało być pierwotnie kryterium maksymalne - średnio każde z rodziców (przy założeniu, że pracuje oboje i jest 1,5 dziecka na rodzinę) musiałoby obecnie dostawać 5,3 tys. zł na rękę miesięcznie. To o 64 proc. więcej niż średnia krajowa.

Według najnowszych dostępnych wyliczeń GUS, mniej niż taką kwotę zarabia około 90 proc. ludzi w Polsce, czyli ewentualne ograniczenie dotyczyć będzie 10 proc. obecnie pobierających 500+. Oznaczałoby to wykluczenie z programu około 370 tys. dzieci.

Ministerstwo kategorycznie odcina się jednak od pomysłu wprowadzenia maksymalnego kryterium dochodowego. Zdaniem Bartosza Marczuka byłoby to podważenie podstawowych założeń programu.

Oszczędności z wprowadzenia takiego kryterium, byłyby zdaniem ministerstwa mizerne.

- Przyjmując, że to kryterium wynosiłoby 5 tys. złotych na osobę, to jest dużo, ale nie ekstremalnie, oszczędność dla budżetu wyniosłaby około 81 mln złotych - mówi Bartosz Marczuk. - Wzrosłyby za to koszty administracyjne, bo zarobki wszystkich osób zgłaszających się do programu musiałyby być sprawdzane. Z naszych szacunków wynika, że te koszty wyniosłyby 76 mln złotych. To oznacza de facto 5 mln złotych oszczędności. W skali programu, który kosztuje 23,8 mld złotych, to bardzo niewielka kwota.

Wyższe kryterium dochodowe

Jednocześnie jednak podwyższone ma być kryterium dochodowe, w związku z czym więcej osób będzie mogło zrobić odliczenie na pierwsze dziecko. Ilu dzieci może to dotyczyć?

Znowu przyjmijmy poprzednie założenia - 1050 zł na trzy i pół osoby w rodzinie to 3,7 tys. zł dochodu miesięcznie. Jeśli pracuje oboje rodziców, to każde z rodziców musiałoby zarabiać 1,84 tys. zł miesięcznie na rękę. To 57 proc. średniej krajowej. Tyle zarabia około 30 proc. osób w Polsce.

Trzeba od tego odjąć tych, którzy „łapali się” dotychczas w zakres 800 zł, czyli około 15 proc. Polaków i wychodzi per saldo... 15 proc. nowych dzieci, które program obejmie.

Podsumujmy: 10 proc. dzieci straci świadczenie, 15 proc. zyska, czyli per saldo powinno być ich 5 proc. więcej. Liczbowo to 185 tys. dzieci, na które rodzice dostaną 500 zł miesięcznie. Państwo kosztować to będzie około 1,1 mld zł rocznie. Plus oczywiście wydatki na kontrolowanie systemu, tj. sprawdzanie kto przekracza 3 tys. zł i czy przypadkiem... np. rozwód nie był wzięty tylko po to, żeby tej kwoty nie przekroczyć.

Studenci zaczną się w końcu opłacać rodzicom

Jest jeszcze jedna sprawa - w wersji ujawnionej przez „Super Express” w kwietniu, świadczenie miałoby też dotyczyć dzieci, które mają nawet 25 lat i się uczą.

Osób w wieku 19-25 jest w Polsce 3 mln. Ale studentów, których właściwie ma dotyczyć rozszerzenie kryteriów - 1,29 mln. Dzieci do 18. roku życia jest 7,3 mln, czyli studenci powiększają tę grupę o 18 proc.

Kolejne 18 proc. dzieci dołożonych do wcześniej wyliczonych 5 proc., to razem 23 proc. Jeśli o tyle zwiększy się grono dzieci z 500+ to otrzymujemy łącznie około 840 tys. nowych beneficjentów świadczenia. Daje to około 5 mld zł kosztów rocznie dla budżetu.

Kilkaset milionów trzeba będzie jeszcze dorzucić na koszty obsługi dużo bardziej skomplikowanego systemu przyznawania świadczeń (jeśli przejdzie wersja z kryterium maksymalnym 3 tys. zł), a więc i ich kontrolowania. Koszty programu zamkną się więc prawdopodobnie w 6 mld zł. Czy budżet będzie na to stać?

Przygotowywany na przyszły rok budżet ma mieć 28,5 mld zł deficytu, czyli zaledwie 1,3 proc. PKB, co byłoby rekordem w tym wieku. Zwiększenie wydatków o 6 mld zł nie byłoby pewnie katastrofą. Pytanie tylko czy w przyszłości, przy trudniejszej sytuacji gospodarczej nie byłoby gwoździem do trumny budżetu? Potwierdzają to eksperci.

- Takie zmiany teraz można by wprowadzić, mamy budżet wzrostu gospodarczego, który na pewno je wytrzyma - ocenia prof. Piotr Krajewski, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego. - Problem może się pojawić za jakiś czas, kiedy koniunktura będzie gorsza. Jeśli wprowadza się zmiany korzystne dla obywateli, to później bardzo niepopularne politycznie jest je zmieniać w drugą stronę.

W co gra PiS

Zdaniem ekspertów, powracający temat programu 500 + to element przedwyborczej kampanii i element rozgrywek wewnątrz obozu władzy.

- To jest po pierwsze pewne badanie gruntu przed wyborami. Program 500+ stał się narzędziem politycznym, z którego korzysta nie tylko PiS, ale i opozycja - komentuje prof. Jacek Reginia-Zacharski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego. - Te niepotwierdzone, nieoficjalne informacje są też pewnym elementem konkurencji pomiędzy resortami. To nie jest oficjalne stanowisko rządu. Każde ministerstwo ma swoje priorytety, a budżet nie jest z gumy i zawsze coś jest robione kosztem czegoś.

Temat programu 500 + pojawia się w debacie publicznej na różne sposoby. W przekazie polityków PiS pojawiają się informacje, że "opozycja zabierze" pieniądze z programu. Z kolei opozycja zapewnia, że zamierza 500 + "poprawić".

- Proszę zwrócić uwagę, że Kukiz 15 nie rezygnuje z połączenia 500 + z połączeniami podatkowymi. Temat żyje, a prawica szuka rozwiązania żeby usprawnić to narzędzie polityczne, niezależnie od tego, czy jakiekolwiek zmiany faktycznie się pojawią - ocenia prof. Reginia Zacharski.

Krótkotrwały wzrost gospodarczy

Zdaniem specjalistów, wprowadzenie górnej granicy dochodów, przy jednoczesnym podniesieniu progu dochodowego dla rodziców mających jedno dziecko, jest ekonomicznie uzasadniony.

- Warto się zastanowić czy dawać 500 złotych na dziecko osobom, które zarabiają naprawdę dużo, czy nie lepiej wprowadzić takie ograniczenie i dać więcej tym, którzy zarabiają mało - komentuje prof. Krajewski. - Druga strona medalu jest taka, że jak ktoś zarabia powiedzmy 5 tys. i dostanie 500 zł. na dziecko to raczej z pracy nie zrezygnuje. A osoby najmniej zarabiające, żeby zmieścić się w widełkach, już niestety mogą. Więc to trzeba wypośrodkować, żeby jednocześnie wspomóc te rodziny, które potrzebują i jednocześnie nie nagradzać biedy i nie powodować wykluczenia z rynku pracy.

Wsparcie niżej sytuowanych rodzin może być dla gospodarki skuteczne. Ale, zdaniem ekonomistów, na krótko.

- Patrząc makroekonomicznie, tego typu programy pomocowe napędzają konsumpcję, bo osoby, które relatywnie mało zarabiają raczej nie inwestują a wydają i to napędza PKB - mówi prof. Krajewski. - Ale to jest napędzanie koniunktury na krótko, bo nie przekłada się na inwestycje. A wskaźniki pokazują, że konsumpcja jest w Polsce na wysokim poziomie, za to problem jest z inwestowaniem i oszczędzaniem.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(459)
Andrzej Falic...
rok temu
Napedzanie koniuktury bezposrednio przeklada sie na inwestycje. Jezeli ludzie wiecej kupuja jest to bodziec do zwiekszenia podazy
Ewa!!!
6 lat temu
Może niech nie rozdają pieniędzy teraz, to w przyszłości znajdzie się na moją emeryturę, na którą ciężko pracuje
Katarzyna
6 lat temu
Razem z mężem mamy 4300zl netto i jedno dziecko, gdyby nie kredyt na mieszkanie na karku starczaloby na wszystko, niech rząd zrobi przedszkola za darmo to 200zl zostało by w kieszeni żłobek 300zl przy dwójce dzieci mają swoje 500+ poza tym nie ma rządnej pomocy dla młodych za jakieś 10-15lat staniemy na nogi splacimy kredyt ale już będzie za późno na drugie, trzecie i kolejne dziecko a temu jednemu dach nad głową trzeba było dac, to już nie te czasy co 3 rodziny na 50m mieszkały, niech najniższa krajowa szybciej rośnie to nie trzeba będzie 500+rodziny same dzieci wychowaja i utrzymają, a teraz oczekiwania pracodawców w górę najlepiej wszechstronna wiedzą praca od rana do nocy a zarobki najniższa krajowa a po 3miesiacach dadzą 100zl podwyżki, pracuje w systemie zmianowym a przedszkole do 17a potem co mam z dzieckiem zrobić jak mama i tata do 22w pracy, dlaczego nie ma popołudniowych przedszkoli, na nianie mnie nie stać, wiem zaraz ktoś napisze to zmień pracę ale to nie takie proste znaleźć pracę 7-15dodam że razem z mężem jesteśmy po studiach i bardzo byśmy chcieli mieć większą rodzinę ale lepiej jednemu dać szczęśliwe dzieciństwo bez 500+niz 3chowac w biedzie
Aaa
6 lat temu
Wszystkie dzieci. Powinny dostawać 5oo zł. Nie rozumie tego podziału...
Alka
6 lat temu
Wiecie co, ja chyba pójdę na bezrobocie. Mąż ninjeat zatrudniony na etat, zrobimy sobie jescze 2 i bedziemy wyciągać z zasiłków 8-9 tys jak tutejsza patologia. Bo w tym kraju nie opłaca sie uczciwie żyć. A w ciąże zajdę będąc na etatów zeby wyłudzić kasę na l4 i ZUS ... kraj na poziomie żenady
...
Następna strona