Money.pl: W Irlandii obserwujemy skurczenie się gospodarki. W pierwszym kwartale tego roku skurczyła się o 1,5 proc. w stosunku do zeszłego. Z kolei w Danii oficjalnie już ogłoszono recesję. Problemy ma również gospodarka Hiszpanii. Czy w związku z tym możemy spodziewać się recesji w całej Unii Europejskiej?
*Witold Orłowski, ekonomista, były doradca prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego: *Jest jeszcze za wcześnie żeby mówić o recesji. Przypadek irlandzki, czy hiszpański to odosobnione historie. Pozwolono w nich na powstanie ogromnej bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości. I na tym budowano gospodarkę, co teraz się odbija. O tym jaka jest kondycja gospodarki europejskiej decydują duże gospodarki takie jak Niemcy, Francja, w mniejszym stopniu Wielka Brytania. Na razie główne gospodarki sobie radzą. Problem mogą mieć kraje peryferyjne, które rozwijały się w ostatnich latach szybko.
Money.pl: A czy te małe kraje nie pociągną tych dużych?
*W.O.: *Małe gospodarki nigdy nie pociągną dużych w dół. Duże mogą pociągnąć małe, ale nie na odwrót.
Money.pl: Skąd zatem kłopoty Hiszpanii, czy Danii?
*W.O.: *Kłopoty Danii, czy Hiszpanii mogą być symptomem kryzysu rynku nieruchomości, który przyszedł z USA. Owszem, jest ryzyko, że _ zaraza _ ze Stanów Zjednoczonych może się przenieść do Europy i wtedy cała gospodarka europejska zacznie spadać. Jednak pamiętać należy że Europa rozwijała się wolniej, więc ten upadek nie będzie tak bolesny jak w Stanach.
Money.pl: Czy w takim razie mniejsze gospodarki europejskie nie powinny się obawiać problemów jakie mają Irlandia, Hiszpania, czy Dania?
*W.O.: *My nie musimy się obawiać. Europa Środkowo-Wschodnia nie reaguje gwałtownie na falowanie w gospodarce zachodniej. Owszem, odczujemy jeśli tam będzie źle. Jednak nasz wzrost uzależniony jest w dużej mierze od uwarunkowań wewnętrznych. Naszym problemem będzie czy będziemy rozwijać się w tempie 6 czy 4 proc. PKB.