Negocjacje z Koreańczykami trwają od września. Najpierw z gry wypadły Czechy i Węgry. Teraz, praktycznie w każdej chwili, inwestor może dokonać ostatecznego wyboru. A jest o co zabiegać, bo projekt jest wart 700 mln euro. W nowej fabryce zatrudnionych ma być 3 tysiące osób, które będą produkować 300 tys. aut rocznie. Jednak walka dotyczy nie tylko o etaty w samym zakładzie.
"Jedno miejsce pracy w takiej fabryce generuje trzy w innych firmach" - tłumaczy Andrzej Kowalczykowski z Akademii Ekonomicznej.
"Taka inwestycja wzmocniłaby i rozwinęła region, w którym powstanie. Wiele zakładów mogłoby więc kooperować z Hyundaiem, a to spowodowałoby tworzenie nowych miejsc pracy" - dodaje.
Rzecznik Hyundaia w Seulu twierdzi, że spółka na razie nie podjęła decyzji. Ma ją ogłosić na początku marca. Potwierdza to także Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Oficjalnie natomiast wiadomo, że jeśli wybrana zostanie Polska, to fabryka powstanie na terenie dolnośląskiej gminy Kobierzyce. Koreańczycy chcą mieć w pobliżu swojego zakładu międzynarodowe lotnisko oraz zaplecze naukowe. A to daje im Wrocław. Również nieoficjalnie mówi się, że jeśli wybór padnie na nas, to Hyundai podpisze umowę z Politechniką Wrocławską. Dolnośląska uczelnia miałaby być zapleczem naukowo-badawczym fabryki.
Na razie władze, także samorządowe, kuszą potencjalnego inwestora czym tylko mogą. Gmina proponuje zwolnienia z podatku od nieruchomości, a władze województwa oferują 20 mln zł na szkolenie kadr na potrzeby fabryki.
Tego co zaoferował inwestorowi Polski rząd nie ujawniono. Miejmy nadzieję, że znacznie więcej niż podczas poprzedniej walki o tak wielką inwestycję, której niestety nie udało nam się wygrać. Rok temu zabiegaliśmy o fabrykę samochodów francuskiego koncernu PSA, który produkuje marki Peugeuot i Citroen. PSA zdecydował się jednak na słowacką ofertę i fabryka powstaje już w Trnawie. Teraz nadszedł czas na rewanż.