We wschodnich Chinach kolejny dzień protestów przeciwko planom rozbudowy zakładu petrochemicznego w mieście Ningbo. W weekend doszło tam do starć z policją. Pomimo to, że władze wczoraj wycofały się z planów powiększenia fabryki, protest trwa.
Na ulicach Ningbo w sobotę i niedzielę protestowało kilkadziesiąt tysięcy osób. Mieszkańcy sprzeciwiają się rozbudowie zakładu petrochemicznego, który - w ich opinii - jest źródłem skażenia środowiska.
Policja użyła wobec protestujących armatek wodnych i gazu łzawiącego. Wczoraj lokalne władze ogłosiły, że projekt rozbudowy fabryki został zawieszony. Nie uspokoiło to jednak nastrojów w mieście. Dziś przed siedzibą władz w Ningbo około 200 osób wciąż domagało się ustąpienia mera miasta.
Tego typu protesty nie należą w Chinach do rzadkości. Za niespełna dwa tygodnie w Pekinie odbędzie się jednak kongres Komunistycznej Partii Chin, na którym wyznaczeni zostaną nowi przywódcy. Chińskie władze starają się, aby w tym czasie w kraju panował spokój. Informacje o protestach w Ningbo cenzurowane są w chińskim internecie.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Chińczycy nie wytrzymali. Dość tandety! Według danych statystycznych Chińskiego Urzędu Statystycznego chiński rynek konsumpcyjny jest po USA drugim co do wielkości rynkiem świata. | |
Będą strzelać do ludzi? Boją się wyjść z domu Wczoraj dwóch Tybetańczyków zginęło, a kilku zostało rannych, kiedy chińskie siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do tłumu protestujących. Dziś sytuacja nadal jest napięta. |