Zagraniczne linie podkupują polskich pilotów. LOT nie ma możliwości zatrzymać ich w firmie, bo za mało płaci. Tymczasem na świecie zapotrzebowanie na pilotów będzie jeszcze rosło - pisze "Życie Warszawy".
Sytuacja staje się coraz trudniejsza, tylko w ostatnich kilku miesiącach z pracy zrezygnowało ponad 30 doświadczonych osób. Na ich miejsce trudno znaleźć wykwalifikowanych lotników.
Zdaniem ekspertów niebawem może się okazać, że narodowy przewoźnik będzie zmuszony odwoływać niektóre loty z powodu braku załóg - czytamy w "Życiu Warszawy".
"Nie sądzę, aby było tak źle. Na razie nie odczuwamy braków kadrowych, a zmiany miejsca pracy odbywają się we wszystkich firmach" - mówi rzecznik prasowy LOT - u, Wojciech Kądziołka. Innego zdania jest Krzysztof Zbroja, pilot LOT -u, który tłumaczy, że obecnie w firmie zatrudnionych jest 460 pilotów i jest to minimalna liczba potrzebna do zapewnienia odpowiedniej obsługi samolotów.
Zagraniczni przewoźnicy chętnie zatrudniają polskich pilotów, bo są oni uznawani za najlepszych na świecie. Dlatego będą agresywnie walczyć o polskie kadry, a LOT będzie miał coraz większe luki - mówi "Życiu Warszawy" Michał Sadowski, ekspert zajmujący się rynkiem lotniczym.
LOT już teraz przegrywa konkurencję. Pilot rozpoczynający pracę w polskich liniach może liczyć na zarobki w granicach 4 - 6 tysięcy złotych. Tymczasem inni przewoźnicy oferują zarobki wielokrotnie wyższe - 15 - 25 tysięcy złotych - informuje Życie Warszawy".