Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Piractwo w sieci zmienia się tak samo jak Internet. Ale ciągle jest problemem

36
Podziel się:

- The Pirate Bay przegrywa, piractwo już przegrało – taka wypowiedź Petera Sunde, założyciela tego serwisu, obiegła w ubiegłym roku media. Czy rzeczywiście tak jest?

Piractwo w sieci zmienia się tak samo jak Internet. Ale ciągle jest problemem
(pixabay/ CC0 Public Domain)

- The Pirate Bay przegrywa, piractwo już przegrało – taka wypowiedź Petera Sunde, założyciela tego serwisu, obiegła w ubiegłym roku media. Czy rzeczywiście tak jest?

_ Z jak szybkiego internetu korzystamy? Co w nim robimy? Ile za niego płacimy? Choć na ten temat przeprowadzono już badania, chcemy sprawdzić to sami. W artykule poniżej znajdziecie nasz Narodowy Test Internetu. Zachęcamy do wzięcia w nim udziału. _

To ciągle groźne zjawisko

Od razu odpowiedzmy – wydaje się, że jest to diagnoza znacznie przesadzona. To nieprawda, że piractwo z dnia na dzień zniknęło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tylko się zmieniło, jak cały czas zmienia się Internet. Chętnych do korzystania z zasobów sieci z naruszeniem praw autorskich ciągle nie brakuje. Sunde może mieć rację w tym sensie, że faktycznie nie polega już dziś ono wyłącznie na prostym ściąganiu plików z grami, muzyką czy filmami.

Jak więc wygląda? Tak się składa, że w ubiegłym roku firma konsultingowa Deloitte opublikowała kompleksowy raport za 2016 rok pt.: "Piractwo w Internecie – straty dla kultury i gospodarki. Analiza wpływu zjawiska piractwa internetowego na gospodarkę Polski na wybranych rynkach kultury". Co z niego wynika?

Otóż według ekspertów tej firmy, po pirackie treści sięga połowa z nas, dokładnie co drugi internauta w wieku 15-75 lat. To w sumie ponad 12 mln osób! Najczęściej są to osoby korzystające zarówno z legalnych, jak i nielegalnych źródeł. Szacunkowe wydatki na pirackie serwisy wyniosły w 2016 roku prawie 1 mld złotych! Dla porównania, odpowiada to kwocie, za którą można kupić niemal 50 mln biletów do kina (choć wiadomo, że ofiarą piractwa nie jest tylko przemysł filmowy).

Treściami pozyskiwanymi najczęściej z nielegalnych źródeł są materiały wideo, audiobooki oraz muzyka. Co najciekawsze, internauci płacą za dostęp do pirackich treści, średnio ok. 10-20 zł miesięcznie. Najwięcej wydają na transmisje wideo, bo ponad 20 zł.

Skoro już o pieniądzach: piraci zarobili w roku 2016 prawie 750 mln zł. Co więcej, Deloitte oszacowało prognozę na lata 2017-24, z której wynika, że całkowita wartość odbioru treści z nielegalnych źródeł w Internecie wyniesie ponad 30 mld zł. Za taką sumę można by na przykład wybudować autostradę o długości ponad 700 km. Taką z Rzeszowa, przez całą Polskę, aż do Berlina. Robi wrażenie?

A to nie koniec. Zdaniem badaczy, piractwo internetowe kosztowało nas ok. 3 mld zł. PKB, co można przełożyć na stratę prawie 30 tys. miejsc pracy. Zaś bezpośrednie straty skarbu państwa oszacowano na grubo ponad 800 mln zł. Żeby sobie uzmysłowić skalę zjawiska, można to zobrazować tak: 3 mld zł straty PKB to 1/3 tego, co państwo przeznacza na kulturę w ogóle. Inny przykład: spokojnie starczyłoby to na 4 kinowe bilety dla każdego mieszkańca Polski w roku. Podsumowując swój raport, Deloitte uważa, że zjawisko piractwa w Internecie z roku na rok ciągle przybiera na sile.

Jednak, rzucając to na tło międzynarodowe, widać, że w Polsce wcale nie jest najgorzej. Według danych firmy Muso po przeanalizowaniu 14 tys. stron z pirackimi treściami, lokalnych i globalnych, okazało się, że w ciągu roku odnotowały one ponad 140 mld wejść. Polska zajęła 19 miejsce na 50 wziętych pod uwagę krajów. Najbardziej "piracą" Łotysze.

Peer to peer, steaming czy sharing?

Zmienia się za to model piractwa w Internecie. W opinii ekspertów Polska jest już w grupie tych państw, gdzie piractwo przenosi się z torrentów do serwisów streamingowych. Do niedawna dużą popularnością cieszyło się ściąganie nielegalnych plików i ich wymiana. Teraz korzystamy ze streamingu, np. oglądamy film czy słuchamy muzyki za pomocą ciągłego strumienia danych, bez potrzeby zapisywania go na swoim urządzeniu. Problemem może być też niewiedza. Niektóre serwisy oferujące nielegalny streaming mogą na pierwszy rzut oka nie budzić zastrzeżeń użytkownika. W końcu zapłacił za "konto premium". To co tu jest nie tak?

Zresztą, najpopularniejsze z legalnych serwisów, jak Spotify, Tidal czy Deezer, również borykają się z piractwem. Piraci bowiem, jak zawsze, nadążają za najnowszą technologią i nielegalne udostępnianie muzyki z takich źródeł nie stanowi dla nich przeszkody. Według wspomnianej firmy Muso, z roku na roku rośnie zainteresowanie serwisami, które umożliwiają np. zapisywanie treści z serwisu YouTube w formacie mp3. Coraz więcej jest też wejść na pirackie strony ze smartfonów.

Sprzyja temu sytuacja prawna, jak zwykle w takich sytuacjach nienadążająca za zmianami. Nie każdy zapewne wie, że o ile pobieranie torrentów jest traktowane jak piractwo i podlega odpowiedzialności karnej, *to korzystanie z pirackich serwisów streamingowych *z filmami i serialami już niekoniecznie.

- To trochę uproszczenie – mówi mecenas Zbigniew Krüger z kancelarii_ _prawnej Krüger & Partnerzy. - Z puntu widzenia ustawy o prawach autorskich i prawa cywilnego także korzystanie z nielegalnych serwisów streamingowych jest piractwem, bo nie mieści się w zakresie tzw. dozwolonego użytku osobistego. Faktycznie nie jest natomiast przestępstwem, bo jest nim tylko rozpowszechnianie pirackich treści – mówi.

Drugim, stosunkowo nowym i narastającym zjawiskiem, jest tzw. sharing, czyli nielegalne rozpowszechnianie w Internecie sygnału płatnych platform telewizyjnych. Mnożą się tzw. linkownie, gdzie znajdują się odsyłacze do miejsc, w których zobaczymy jakieś wydarzenie sportowe czy nowy odcinek popularnego serialu. Akurat sharing również zagrożony jest odpowiedzialnością karną, więc policja raz na jakiś czas informuje o wykryciu i ukaraniu sprawców tego rodzaju przestępstwa. Czasem przy aktywnej roli "piratowanych" telewizji płatnych, które również na własną rękę tropią takie przypadki w sieci. Z wypowiedzi ich przedstawicieli wynika, że najpierw wzywają do zaprzestania takiej działalności, a jeśli to nie pomaga, sprawę przekazują organom ścigania.

Walka z piractwem nie jest prosta, ale...

Są dwa główne źródła przychodów piratów: reklama i opłaty za dostęp do oferowanych przez nich treści. Dlatego eksperci mówią, że najskuteczniejszą formą walki z piractwem jest tzw. metoda "follow the money". Czyli podążania, a może lepiej, odcięcia od źródeł finansowania.

- Jak pokazuje przykład Wielkiej Brytanii, Portugalii oraz innych państw UE, wypracowanie porozumienia między uczestnikami rynku treści cyfrowych nie tylko jest możliwe, ale także przynosi wymierne efekty – mówi radca prawny Bartosz Michalski z kancelarii Deloitte Legal.

Chodzi o to, żeby wyeliminować źródła finasowania lub przynajmniej maksymalnie je utrudnić. Najlepiej poprzez rozmowę i nakłanianie reklamodawców oraz pośredników płatności internetowych do działań samoregulacyjnych, na zasadzie przyjęcia czegoś w rodzaju kodeksu dobrych praktyk. Powinno się to skończyć zaprzestaniem współpracy z pirackimi stronami internetowymi. Ma w tym pomóc stworzenie krajowego rejestru takich stron, za pośrednictwem których dochodzi do łamania praw autorskich.

- Problemem jest również to, że nie udało się zintensyfikować działań legislacyjnych w zakresie ochrony legalnego rynku i lepszej ochrony prawnej treści. I to pomimo obowiązku dostosowania prawa krajowego do norm unijnych – ocenia Bartosz Michalski z Deloitte Legal.

Inną metodą walki z piractwem podpowiadaną przez fachowców jest upowszechniane i rozwój płatnych źródeł kontentu internetowego oraz ułatwianie płatności za nie. Nie na zasadzie jednorazowej opłaty, ale dłuższej subskrypcji. Poniekąd tak się już dzieje, na co wskazuje rozwój i sukces płatnych serwisów z muzyką, o których już mówiliśmy, a także serwisów VOD, takich jak np. od niedawna obecny również w Polsce Netflix.

Z badań Międzynarodowego Stowarzyszenia Branży Fonograficznej (IFPI), przytaczanych przez "Rzeczpospolitą", wynika, że zaczyna tak się dziać. Okazało się, że najmłodsi użytkownicy (13-15 lat) aż w 82 proc. korzystają z legalnych źródeł muzyki. Dlaczego? Zdaniem ekspertów dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze w tym wieku płacą jeszcze rodzice, a nie nastolatkowie z własnej kieszeni. Po drugie, dla takich użytkowników jest to naturalne środowisko aktywności. Oni po prostu wiedzą, że tak można – że takie serwisy istnieją i jak z nich korzystać. Dla starszych nie jest to takie oczywiste. Jak wynika z dostępnych badań, dla sporej grupy internautów w Polsce kwestia legalności źródeł treści, których są odbiorcami, jest zupełnie obojętna.

Trzeba też jasno powiedzieć, że również w branży rozrywkowej nie wszystkim piractwo przeszkadza. Wychodzą oni bowiem z założenia, że nawet pirackie korzystanie z wideo czy muzyki sprzyja jej popularyzowaniu. Tak było np. z serialem HBO "Gra o tron", którego odcinki podobno doczekały się w skali globalnej aż 90 mln nielegalnych pobrań. David Petrarca, reżyser kilku odcinków, powiedział jednak, że mu to nie przeszkadza. Dzięki piractwu generowany był szum i stąd wzięła się kultowość tego dzieła. Można chyba jednak założyć, że nie każdy twórca treści by się tu z nim zgodził.

_ Partnerem materiału jest Orange _

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(36)
WYRÓŻNIONE
Polacos
7 lat temu
Art. 23 ustawy o prawie autorskim 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. (...) 2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego. Wobec tego nie rozumiem powyższego artykułu.
Gad
7 lat temu
Nie znam osoby (ani jednej) w mojej branży (fotografia/film) która nie zaczynała by swojej przygody z komputerem od pirackiego oprogramowania i sadze, ze producentom to w całe nie przeszkadza bo ostatecznie i tak wszyscy po pewnym czasie przechodzą na legalne.
ghr
7 lat temu
Co za jednostronna propaganda. Miliardowe straty oszacowane na podstawie siły wiatru i fazy księżyca, enigmatyczni źli piraci, którzy do tego zarabiają bajońskie sumy, komentujący sprawę prawnicy, którzy na owym piractwie zarobili 5 razy tyle co ci nieszczęśni piraci. Takie teksty, to mógłby ZAiKS pisać albo inna hienowata organizacja, której w żadnym wypadku nie jest na rękę ograniczenia piractwa. Bo by się mamona skończyła. Gonić króliczka, ale przypadkiem nie złapać. Szkoda słów. Dlaczego tak rzadko zdarzają się rzetelne artykuły na ten temat?
NAJNOWSZE KOMENTARZE (36)
TCD
6 lat temu
Musza istniec serwisy w których cenzura pod żadnym pretekstem nie wystepuje a treści bez formalności sa udostepnianie. W Polsce problem prawie nie wystepuje - juz w Rosji zakazuje sie "satanistycznej muzyki". Nie mozna kupic "Cannibal Corpse" w sklepie ani posłuchać na Spotify. Trzeba uzyc rutrackera. Poza tym wydaje mi sie ze w dobie technologii blockchain Twórcy i Odbiorcy to wystarczająca relacja finansowa. Wydawcy sa po prostu niepotrzebni
darek1972
7 lat temu
ucz sie pani melker i panie jarku co bedzie nalerzydac bezimienne nazwiska i robia co chca
Kayko.
7 lat temu
Dziedzictwo kultury powinno być darmowe dla każdego obywatela ludzkości!!!!!Wtedy zniknie piractwo!!!!!!
emcepence
7 lat temu
Rozwala minie w tym temacie notoryczne mylenie strat z utraconymi korzyściami ... przypadek ?
gucio
7 lat temu
zlikwidujmy piractwo, i co ludzie będą masowo kupować legalne produkty ? bzdura. ludzi nie stać i tyle. a jak firmy wtedy straty wycenią, wg jakich kryteriów ? będą liczyć "niedoszłych" klientów ?
...
Następna strona