Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Niespodziewany pasażer u prezydenta

0
Podziel się:

Coraz łatwiej być prorokiem w naszym rozrywkowym kraju. Dzień przed szczytem brukselskim zdarzyło mi się rozmawiać ze Stefanem Niesiołowskim. Żeby nadać wywiadowi odpowiednie rumieńce, zapytałem z głupia frant, jak długo jeszcze w grze skojarzeń obok słów prezydent i premier będzie się pojawiał samolot.

Płaskoń: Niespodziewany pasażer u prezydenta

Wicemarszałek przełknął znacząco ślinę, po czym zaczął spokojnie wyjaśniać, że problem jest mocno wyolbrzymiony, czyli nadmuchany medialnie. Posłużył się przy tym paralelą sejmową. Kiedy izba debatuje nad sprawami ważnymi, lecz nudnymi, to na sali nie ma posłów, a na galerii dziennikarzy.

Wystarczy jednak - perorował Niesiołowski - żeby ktoś z Platformy zahaczył ostrzej kogoś z PiS-u, a od razu się wszyscy zlatują. Jak muchy do cukiernicy albo pszczoły do pasieki.

Licho czaiło się chyba w pobliżu, bo zagadnąłem, czy aby na pewno w czwartek nie zdarzy się nic zaskakującego na trasie Warszawa - Bruksela. Marszałek stanowczym spojrzeniem dał sygnał, żeby zmienić temat, gdyż cierpliwość mu się rozładowuje, a w takich sytuacjach, jak wiadomo, miewa skłonność do nagłych wybuchów.

Nic przecież nie zapowiadało kolejnych turbulencji. Lech Kaczyński dostał maszynę z hangaru państwowego. Donald Tusk miał skorzystać z połączenia rejsowego. Piloci i opinia publiczna odetchnęli z ulgą.

Kiedy nazajutrz pojawiły się pierwsze newsy o tym, że premier siedzi na Okęciu, gdyż samolot się zepsuł, mało kto chyba przypuszczał, że prezydent zabierze go na swój pokład. Lech Kaczyński pokazał jednak, że tym razem nie jest pamiętliwy i poleciał z Poznania do Brukseli przez Warszawę. No a potem wszystko odbyło się już tradycyjnie. Jak w klasyce o Pawlaku i Kargulu, gdzie demontaż płotu wcale nie oznacza, że płot przestał istnieć.

ZOBACZ TAKŻE:

Tupolew unosił się jeszcze w powietrzu, gdy prezydent oświadczył dziennikarzom, że premier mu nawet nie podziękował. Zamknął się bez słowa w swoim przedziale, wskazując Kaczyńskiemu jego kabinę, co było wyjątkowym przejawem nonszalancji, ponieważ w tym przypadku Tusk miał tylko status pasażera na pokładzie oddanym za pokwitowaniem prezydentowi.

Wiadomość o nowych podniebnych perypetiach polskich przywódców dotarła lotem błyskawicy do Brukseli. Tam jednak nikt nie zamierzał na nich czekać. Widać przyzwyczaili się już do niekonwencjonalnych zachowań przybyszów z dalekiego kraju. Szczyt rozpoczął się o zaplanowanej porze, a naszą delegację podczas inauguracji reprezentował ambasador.

Problemy lotnicze w polskiej polityce zagranicznej są na dobrą sprawę nie do rozwiązania. Gdyby nawet naród zrzucił się z okazji gwiazdki i kupił wreszcie dwa nowe samolociki, nie gwarantuje to trwałego zaniku sporów i niesnasek. Jak bowiem pamiętamy z klasyki filmowej, fakt pozostawienia miedzy nawet w bardzo dalekiej odległości od aktualnego miejsca pobytu nie oznacza zakończenia wojny o tę miedzę.

Hipotetycznie sprawa może znaleźć finał po najbliższych wyborach. Pod warunkiem, że nie dojdzie do takiej wymiany ról, która spowoduje, że znowu dwaj przywódcy z odmiennych opcji będą chcieli latać w to samo miejsce. Jakkolwiek by się nie stało, Polska wniosła już wiele do skarbnicy europejskiej. Korelacji między zasadami aerodynamiki oraz polityką nikt bowiem dotąd nie odkrył. Tylko patrzeć, jak zaczną na ten temat powstawać pierwsze interdyscyplinarne prace naukowe.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)