Wcześniej pojawiały się medialne spekulacje, iż na Westerplatte można się spodziewać wiceprezydenta Joe Bidena lub co najmniej sekretarz stanu Hillary Clinton.
Logiczna konstrukcja oświadczenia sugeruje, iż prezydent z jakichś powodów mógłby okazywać entuzjazm.
Żeby więc nie pozostawiać wątpliwości, w drugim zdaniu Lech Kaczyński precyzuje, że to nie on odpowiada za politykę międzynarodową, a mimo to wspaniałomyślnie nie zaciera rąk ani nie wycina hołubców. Coś się musiało po wakacjach odmienić.Należy zatem oczekiwać, że podczas kolejnych szczytów w Brukseli nie będziemy świadkami kompromitujących walk o krzesło i pełną odpowiedzialność w zakresie polityki zagranicznej zacznie ponosić premier Donald Tusk z ministrem Radkiem Sikorskim.
Radość czy nawet euforia są stałym elementem spektakli na polskiej scenie politycznej, odkąd w głównych rolach umiejscowiły się na niej po przeciwnych stronach PO i PiS.
Wystarczy przypomnieć pomruki zadowolenia w kręgach rządowych, gdy rok temu szumnie zapowiadany przez Pałac Prezydencki bal z okazji rocznicy odzyskania niepodległości okazał się zaledwie potańcówką z udziałem trzeciego garnituru polityków europejskich.Albo niedawne podwójne obchody dwudziestolecia Okrągłego Stołu, które dwór prezydencki świętował w Gdańsku, zaś premier ze swoim otoczeniem w Krakowie.
Z dystansem do święta na Westerplatte podchodzi na razie Lech Wałęsa. Były prezydent zakomunikował,że oddał się w tym zakresie do dyspozycji Donalda Tuska, czyli zajmie takie miejsce, jakie wyznaczy mu szef rządu.Należy jednak powątpiewać, aby znajdowało się ono w pobliżu pozycji upatrzonych przez prezydenta Kaczyńskiego, co były prezydent zasugerował jednoznacznie i w sposób niepodlegający negocjacjom. Podczas wcześniejszych uroczystości z okazji podpisania porozumień sierpniowych Wałęsa zamierza przebywać na zapleczu w tłumie, mimo że podpisywał historyczny dokument. Powody są powszechnie znane. Z przodu święto będzie celebrował prezydent Kaczyński.
Żadne źródła nie poinformowały dotychczas, w jakim szeregu zostaną umieszczeni na Westerplatte rzeczywiści bohaterowie II wojny światowej - ostatni żyjący z szarej żołnierskiej masy, którą 70 lat temu ówcześni politycy zmusili do walki na życie i śmierć.
Z okazji rocznicowych wydarzeń rozkręca się coraz ostrzejszy polityczny spór o przyczyny wybuchu najkrwawszej masakry XX wieku, natomiast rola tamtych i obecnych polityków pozostaje w zasadzie niezmienna. Wydają komendy do pierwszego wystrzału albo zasiadają w prezydiach. Lud służy do zapełniania wojskowych cmentarzy albo do tła podczas uroczystości ku czci.
ZOBACZ TAKŻE:
Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu.