Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Podatek od haju. Polska zarobiłaby 9 mld zł dzięki legalnej marihuanie

139
Podziel się:

W USA więcej osób pracuje przy produkcji legalnej marihuany niż w piekarniach czy salonach masażu. Amerykanie palą się do pracy, a dzięki podatkom powstają m.in. mieszkania dla ubogich. W Polsce to wciąż fanaberia. Obliczamy, ile zyskałby budżet, gdyby legalizacja marihuany stała się faktem.

Nawet 9 mld zł przyniosłoby do budżetu zalegalizowanie marihuany.
Nawet 9 mld zł przyniosłoby do budżetu zalegalizowanie marihuany. (Maciej Luczniewski/REPORTER)

Mężczyzna między 15 a 34 rokiem życia. Tak prezentuje się statystyczny palacz marihuany w Polsce. Łącznie w naszym kraju jest ok. 2,5 mln osób, które sięgają po ten narkotyk. W samej aglomeracji warszawskiej konsumenci wypalają przez weekend 1,5 tony zielonego specyfiku. Tak wynika z danych Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA). Palenie marihuany jest dziś w Polsce nielegalną rozrywką, która grozi poważnymi konsekwencjami prawnymi i pompuje szarą strefę. A gdyby tak zalegalizować? Sprawdzamy możliwe skutki ekonomiczne.

OGLĄDAJ: Budżet 2019 z najniższym deficytem. "Jest pięknie, dopóki gospodarka nie spowolni"

Para idzie w gwizdek

Dziś wpływy ze sprzedaży marihuany omijają polski budżet szerokim łukiem. Główny Urząd Statystyczny wyliczył, że szara i nielegalna strefa wypracowały razem 245 mld zł w 2016 roku. Jest to 13,2 proc. PKB. Sama nielegalna działalność (sutenerstwo, narkotyki i przemyt papierosów) to podobno „zaledwie” 0,3 proc. PKB. Z kolei obrót substancjami psychoaktywnymi stanowi 0,25 proc. PKB. GUS zakłada bardzo optymistycznie, że szara strefa się kurczy. Są jednak eksperci, którzy prezentują zupełnie inne zdanie. Twierdzą, że szara strefa jest niedoszacowana i może stanowić nawet połowę gospodarki.

Do celów medycznych? To skomplikowane

Nic nie wskazuje na to, aby polski rząd chciał poluzować regulacje dotyczące używania marihuany w sposób rekreacyjny. Dziś dopuszczalne jest stosowanie wyłącznie leków na bazie konopi. Chorzy mają prawo dostępu do takich medykamentów jak Sativex, Bediol i Bedrocan. Obecnie reguluje to ustawa z listopada zeszłego roku. W praktyce dostęp pacjentów do medycznej marihuany wcale nie jest taki łatwy. Problemem jest biurokracja. Wciąż niewiele firm dostało państwową licencję na uprawę i przetwórstwo konopi przemysłowych. Jedną z nich jest HemPoland. Ostatnio pisaliśmy na money.pl o tym, że firma będzie współpracować z kanadyjską spółką The Green Organic Dutchman. To ważne zdarzenie, jeśli chodzi o polski rynek, któremu wciąż daleko do bycia konopnym eldorado.

Budżet po zielonej stronie mocy

Gdyby jednak rządzący zalegalizowali korzystanie z marihuany, to mielibyśmy do czynienia nie tylko z rewolucją obyczajową, ale również perspektywą nowego źródła wpływów do budżetu. Jak dużych wpływów? Szacuje się, że w Polsce przepala się rocznie ok. 500 ton marihuany. Uśredniony koszt grama narkotyku to ok. 50 zł. Dla dilerów oznacza to ok. 22 mld zł obrotu. Fiskus na pewno chętnie zająłby się taką kwotą. Na początku sięgnąłby po akcyzę. Prawdopodobnie użyłby takiej stawki, jak przy wyrobach tytoniowych (czyli 31,41 proc. ceny netto i 206,76 zł za każde 1.000 sztuk). Daje nam to ok. 4 mld zł wpływu z tego podatku. Następną daniną byłby podatek VAT (stawka 23 proc.). Na tym państwo mogłoby zarobić ok. 5,2 mld zł. Łączna kwota tylko dzięki tym dwóm podatkom to 9,2 mld zł. Tymi pieniędzmi można by zalepić 1/3 deficytu budżetowego, przewidzianego na przyszły rok albo sfinansować ok. 30 proc. programu 500+.

Do tego dochodzą wpływy, których nie da się teraz oszacować. Chodzi o podatek dochodowy czy korzyści finansowe, wynikające z wydawania licencji i certyfikatów. Warto pamiętać o tym, że na rozwoju sektora produkcji legalnej marihuany mogłyby pośrednio skorzystać inne branże np. rolnictwo, ogrodnictwo, medycyna czy turystyka. Oznaczałoby to również stworzenie wielu nowych miejsc pracy. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych przy produkcji i sprzedaży legalnej marihuany pracuje ok. 200 tys. osób.

- Zakończenie prohibicji konopnej wiąże się ze znacznymi oszczędnościami w finansach kraju. Wyjątkowo wysokim kosztem walki z narkotykami jest np. działanie policji. Szacuje się, że czas spędzony na ściganie palaczy marihuany wynosi ponad 300 tys. roboczogodzin. Jest to ok. 150 pełnych etatów w policji, które kosztują budżet państwa ponad 5,3 mln zł. Ta kwota mogłaby zostać poświęcona na zwalczanie innych przestępstw – mówi money pl. Natalia Janusz, ekspertka Stowarzyszenia Wolne Konopie i autorka prac naukowych na temat skutków legalizacji marihuany.

Jak dodaje, do tego dochodzi cała masa postępowań sądów czy prokuratury, za które podatnicy już nie musieliby płacić. Natalia Janusz przedstawiła szacunkowe wyliczenie. Autorka pracuje nad algorytmem, który ma umożliwić dokładne oszacowanie kosztów oraz wpływów wynikających z liberalizacji prawa narkotykowego

O tym, jak marihuana wpływa na kondycję budżetu, moglibyśmy się uczyć od kolegów zza oceanu.

Tak się to robi w Ameryce

Amerykański rynek marihuany ma w tym roku osiągnąć wartość pomiędzy 45 a 50 mld dolarów, obejmując zarówno legalną produkcję, jak i czarny rynek. Branża deklasuje produkcję lodów (5,1 mld dolarów) czy sprzedaż biletów do kina (11,1 mld dolarów). Zdaniem ekspertów gdyby rząd federalny wydał ogólnonarodową zgodę na obrót marihuaną, to prawdopodobnie ta używka stałaby się popularniejsza od papierosów czy nawet piwa.

Dzisiaj w ponad połowie stanów USA można stosować marihuanę w celach medycznych. W 2012 nastąpił przełom. Waszyngton i Kolorado jako pierwsze dały zgodę na rekreacyjne korzystanie z trawki. Do tej grupy dołączyło sześć kolejnych stanów, w tym Massachusetts i Kalifornia.

Okazało się, że przyzwolenie na stosowanie tego miękkiego narkotyku nie rozpętało epidemii uzależnień, a przynajmniej nie ma badań, które by to potwierdzały. Wartością dodaną jest natomiast stworzenie wielu miejsc pracy, a także zapewnienie wpływów do budżetu. Nevada, w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od uwolnieniu konopi, zarobiła dzięki podatkom 30 mln dolarów. Z kolei w Kolorado w latach 2016-2017 do budżetu ze sprzedaży legalnej marihuany wpłynęło 105 mln dolarów. Narkotyk jest w tym stanie jednym z najwyżej opodatkowanych produktów. Sama akcyza wynosi 25 proc., do tego sprzedawcy płacą 2,9 proc. od zysku. Władze Kolorado dzięki wpływom z tego źródła mają gotówkę na budowę mieszkań dla najuboższych osób, a także na programy zdrowotne do szkół.

Z wyliczenia firmy New Frontier Data wynika, że gdyby wszystkie 50 stanów zgodziło się na obrót marihuaną, to wpływy podatkowe wyniosłyby prawie 132 mld dolarów (w latach 2017-2025), a rynek pracy zyskałby 1 mln nowych posad.

Natalia Janusz ze Stowarzyszenia Wolne Konopie przypomniała w money.pl, że czarny rynek narkotyków nie jest w żaden sposób kontrolowany przez władze państwowe. Dzięki legalizacji marihuany możliwe byłoby nadzorowanie tego, co i w jakiej ilości trafia do konsumentów. A Polska, jako kraj rolniczy posiadający idealne warunki do uprawy konopi, miałby szansę stać się światowym liderem branżowym.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(139)
Mal
5 lata temu
A ze sprzedaży alkoholi czerpią zyski
prezez_pis
5 lata temu
Nikogo kto pali budzet nie obchodzi. Po co ta kasa w budzecie? Na kolejnych marianow alkoholikow? Dajcie spokoj.
Karol
5 lata temu
Mnie nie chodzi o zwykłą marihuanę, ale o leczniczą a to u nas powińa być produkowana w instytutach rolniczych a nawet sprzedawana za granicę.Druga sprawa to cena z kosmosu dla wielu chorych nie do zaakceptowania.
S44
6 lat temu
Z obliczeń wynika, że warszawiacy spalając 1,5mln gram w weekend, czyli praktycznie każdy mieszkaniec jara gieta w weekend. :D już to widzę :D drugie tyle walą koksu i wszyscy zadowoleni :D
kks
6 lat temu
ale to kraj gamoni a nie Ameryka
...
Następna strona