Były dyrektor LOT-u jest jednym z oskarżonych w procesie o doprowadzenie do upadłości linii lotniczych Swissair - donosi "Gazeta Wyborcza". Na ławie oskarżonych szwajcarskiego sądu zasiada 19 osób. Jest wśród nich Jan Litwiński.
Dziennik wyjaśnia, że śledztwo w tej sprawie trwało cztery lata. Chodziło o dojście do tego, dlaczego jeden z najlepszych przewoźników na świecie przestał latać. Na podstawie zebranych dowodów w sprawie o nieuczciwe zarządzanie oskarżono całą dyrekcję oraz wszystkich członków jej rady nadzorczej. To pierwszy taki przypadek w historii szwajcarskiej ekonomii.
Gazeta tłumaczy, że zdaniem oskarżycieli wszyscy są odpowiedzialni za to, że Swissair i powiązane z nim firmy straciły blisko 3 miliardy franków. To doprowadziło do jego upadku. Co więcej, gdy oskarżeni wiedzieli już, że upadek jest nieuchronny, zapewniali, iż Swissair ma się świetnie.
Zamieszany w sprawę Jan Litwiński był wówczas dyrektorem LOT-u. Spółka wybrała szwajcarskiego przewoźnika na swego inwestora strategicznego.
"Gazeta Wyborcza" wyjaśnia, że Polak jest oskarżony między innimi o to, że on oraz inni członkowie ówczesnej rady nadzorczej przyjęli od Swissair ponad milion franków honorarium za fikcyjne zlecenia. Litwiński miał też pobierać od przewoźnika ze Szwajcarii "niczym nieuzasadnioną" pensję.