Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Spór w Polnordzie wchodzi w nową fazę. Stary zarząd bez pieniędzy i z zarzutami

10
Podziel się:

Zamiast wypłat na pożegnanie, dawny prezes i wiceprezes mogą dostać rachunek. I to na prawie 120 mln zł.

Piotr Wesołowski i Tomasz Sznajder, czyli były prezes i wiceprezes Polnordu.
Piotr Wesołowski i Tomasz Sznajder, czyli były prezes i wiceprezes Polnordu. (wp.pl)

Przy okazji zmian kadrowych w spółkach toczy się gra o władzę i pieniądze. Nie inaczej jest u czołowego polskiego dewelopera. Od dwóch i pół roku między starym i nowym zarządem jest spór o miliony złotych. Zamiast wypłat na pożegnanie dawny prezes i wiceprezes mogą dostać rachunek. I to na prawie 120 mln zł.

Szczególnie na przykładzie państwowych spółek widać, że każdorazowa zmiana rządu pociąga za sobą roszady kadrowe we władzach podległych mu firm. Podobnie dzieje się w prywatnych spółkach, choć na ogół w mniej spektakularny sposób. Często jednak prócz lakonicznych tłumaczeń przyczyn odwołania jednych ludzi i powołania na ich miejsce innych, nie są znane kulisy roszad.

Przykład giełdowego Polnordu, a więc jednego z największych deweloperów w Polsce (spółka jest właścicielem banku ziemi, który pozwala na zbudowanie blisko 1 mln metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej i użytkowej), pokazuje, że "gierki" towarzyszące kadrowej karuzeli czasami odbywają się w sposób nieczysty, a za zwykłą rezygnacją prezesa czy wiceprezesa stoją negocjacje i porozumienia, o których opinia publiczna nie ma pojęcia. Dowiaduje się w momencie, gdy któraś strona nie wywiązują się z obietnic.

Historia Polnordu sięga końca 2015 roku, gdy ówczesny zarząd (w składzie: prezes Piotr Wesołowski i wiceprezes Tomasz Sznajder) nieoczekiwanie rezygnuje z pełnienia funkcji. Krótki komunikat spółki nie przedstawił oficjalnych powodów. Teraz Tomasz Sznajder w rozmowie z money.pl przyznaje, że wymiana kadr była efektem ówczesnych zmian właścicielskich.

- W takiej sytuacji zmiany w zarządzie są naturalne. Tak się dzieje we wszystkich spółkach. Trzeba się z tym pogodzić. Problem w tym, że dogadaliśmy się z radą nadzorczą w sprawie warunków odejścia z firmy. Zostaliśmy jednak oszukani, a za to, że dochodzimy swoich roszczeń, nowy zarząd ciąga nas po sądach, a teraz domaga się prawie 120 mln zł - opisuje sytuację były wiceprezes Polnordu.

Z relacji Tomasza Sznajdera wynika, że ówczesna rada nadzorcza zgodziła się na wypłatę odszkodowania za rezygnację z pracy i ekwiwalent za zakaz konkurencji. W sumie miało to być około 1,5 mln zł dla prezesa i 1 mln zł dla wiceprezesa. Tyle dostaliby, gdyby zostali zwolnieni. Jednak żeby wymiana zarządu wyglądała w opinii publicznej lepiej, zostali poproszeni o rezygnację, ale na warunkach odpowiadających zwolnieniu.

Zobacz także: Deweloperzy składają rządowi propozycję współpracy

- Zaraz po złożeniu przez nas rezygnacji, nasze świadczenia pracownicze zostały zakwestionowane przez ówczesnego przewodniczącego rady nadzorczej oraz obecny zarząd Polnord, który sugerował, że są wyższe od rynkowych stawek. Kilkukrotnie składano nam propozycje i formułowano groźby, abyśmy ustąpili z połowy świadczeń, dając nam przy tym do zrozumienia, że jeśli nie zaakceptujemy tej propozycji, to nie otrzymamy nic - relacjonuje były wiceprezes. Do tej pory były zarząd nie otrzymał umówionych pieniędzy.

Tomasz Sznajder wskazuje, że dwa tygodnie po odejściu z Polnordu (w połowie stycznia 2016) nowy zarząd (w składzie: Dariusz Krawczyk i Jerzy Kotkowski) wręczył poprzednikom zwolnienia dyscyplinarne (za niestawianie się w pracy, choć już wcześniej z niej zrezygnowali zgodnie z porozumieniem), które miały być podstawą do niewypłacania umówionych wcześniej świadczeń. W połowie ubiegłego roku sąd kwestię tę rozstrzygnął na korzyść byłego zarządu, uznając "dyscyplinarkę" za bezskuteczną.

Były wiceprezes liczy, że należne mu pieniądze odzyska dzięki sądowi. Wniosek został złożony we wrześniu ubiegłego roku. Wierzy, że pozytywne dla niego rozstrzygnięcie zapadnie jeszcze w tym roku.

Polnord kontratakuje

Tomasz Sznajder czeka na wypłatę miliona złotych, ale wraz z prezesem Wesołowskim może dostać rachunek na blisko 119 mln zł. Wszystko za sprawą zaplanowanego na 22 czerwca walnego zgromadzenia akcjonariuszy Polnordu, na którym ma być głosowana uchwała przewidująca pociągnięcie do odpowiedzialności byłego zarządu właśnie na taką kwotę. Chodzi o - jak sugeruje obecny zarząd - naprawienia szkody wobec Polnordu.

Obecne władze dewelopera zarzucają poprzednikom przede wszystkim działanie wbrew interesowi spółki w transakcjach z PLP Development Group. To firma, której Polnord był jednym ze współwłaścicieli (razem z Rosjanami). Polnord w latach 2007-2009 zainwestował w PLP 100 mln zł, po czym sytuacja na rynku się pogorszyła i po kilku latach udało się odzyskać z nich zaledwie około 60 mln zł.

Tomasz Sznajder podkreśla, że było to wtedy maksimum, jakie można było odzyskać z inwestycji, za co zresztą ówczesny zarząd miał być chwalony przez radę nadzorczą oraz niezależnych analityków rynkowych. Piotr Zybała z DI BRE (obecnie DM mBanku) w tamtym czasie pozytywnie oceniał wyjście z rosyjskiej inwestycji.

Oprócz sprawy PLP Development Group na łączne roszczenia obecnego zarządu wobec poprzedników przekraczające grubo 100 mln zł przypada wiele mniejszych tematów. Ogółem sprowadzają się do zarzutów o kupowanie lub sprzedawanie aktywów (np. nieruchomości) za tanio lub za drogo. Tomasz Sznajder wierzy jednak, że wszystkie transakcje będzie w stanie obronić. Jego zdaniem wszelkie zarzuty stawiane na przestrzeni ostatnich ponad dwóch lat są tylko odwróceniem uwagi od tematu niewypłaconego wynagrodzenia za rezygnację z funkcji w zarządzie.

Wcześniej ta sztuka byłemu zarządowi już się udała. Pod koniec maja tego roku prokuratura prawomocnie umorzyła postępowanie, w którym obecny zarząd Polnordu zarzucał poprzednikom ujawnianie ważnych informacji, mających zaszkodzić interesom dewelopera.

Piotr Wesołowski i Tomasz Sznajder wystosowali w ubiegłym tygodniu list do akcjonariuszy Polnordu, w którym apelują o sprzeciw wobec - jak twierdzą - personalnych ataków obecnego zarządu.

W liście wskazują m.in. na swoje sukcesy. W czasie gdy odchodzili, akcje Polnordu były wyceniane na najwyższym poziomie od lat. Od tamtego czasu notowania systematycznie idą w dół, a w ostatnich tygodniach były przez chwilę nawet o połowę tańsze. Oczywiście nie można tłumaczyć tego sporem, bo na ocenę spółki przez inwestorów wpływ ma bardzo wiele czynników. Mimo tego widać, że nastroje wokół dewelopera od dawna nie są najlepsze.

Powściągliwe władze Polnordu

Mniej ochoty do komentowania sytuacji od byłego zarządu mają obecne władze Polnordu. Kategorycznie zaprzeczają wszystkim twierdzeniom byłych członków zarządu. Wskazują jednocześnie, że została przeprowadzona wnikliwa analiza ich działań, która ujawniła nowe, nieznane wcześniej okoliczności, wpływające na podjęte czynności prawne, czego efektem jest uchwała przygotowana na piątkowe zgromadzenie akcjonariuszy.

Szefostwo Polnordu nie pozostawia złudzeń, że może dojść do szybkiego i polubownego zakończenia sporu. Wcześniejsze próby zdały się na nic.

"Spółka stoi na stanowisku, że każdy spór można zakończyć w sposób polubowny. Wyrazem tego były złożone zawezwania byłych członków zarządu do próby ugodowej, które pozostały jednak bez jakiejkolwiek reakcji z ich strony. Co więcej, analizując pojawiające się w mediach informacje, można wnioskować, że zawezwania te zostały wykorzystane przez niektórych byłych członków zarządu do zmanipulowania faktycznego obrazu sytuacji" - czytamy w oświadczeniu.

Zarząd nie chce się też wypowiadać na temat szczegółów dotyczących zarzutów i roszczeń, które będą przedmiotem głosowania na najbliższym zgromadzeniu akcjonariuszy. Tłumaczy, że nie komentuje postępowań, które nie zostały zakończone prawomocnym rozstrzygnięciem.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

kadry
giełda
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(10)
WYRÓŻNIONE
maria100
6 lat temu
wiadomo, że żrą się o pieniądza (jak wszyscy), ale najistotniejsze, aby podatnik nie dopłacał do prywatnej firmy. A tu tak nie jest. Za to w PIS-owskich, państwowych spółkach żrą się o kasę, i nie jest istotne czy firma zarabia czy traci, ważne sa tylko stołki dla misiewiczów, ktorzy nic nie potrafia, a kasę biora !
Kurek
6 lat temu
Mógłby sobie już Krawczyk odpuścić. Od kilku lat hoosa na rynku, a polnord w miejscu, a nawet spadki. Zamiast sie na tym skupić to osobiste wojny prowadzi.
ja
6 lat temu
państwowe instytucje i spółki dają możliwości wypływu kasy – ciepłe posadki i wysokie zarobki dla kolesi, odprawy, nagrody, ustawiane przetargi, sponsorowanie, fundacje, dotacje itp. Dla ratowania miejsc pracy marnuje się publiczne pieniądze i ciągle dokłada do przynoszących straty firm. Tak m.in. robi się z kopalniami kosztem spółek energetycznych, w których mamy udziały przez OFE. Dlatego takie spółki są wysoce ryzykowne i mało dochodowe. Słyszeliście o ksi ążce „Jak stwozryć system transakcyjny do inwestowania na giełdize”. Niedawno opisany w niej system pozwolił zarobić ponad 20 procent i uchronił przed ostatnimi spadkami.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (10)
miniak
6 lat temu
jakby polnord tearz sie wycofal bo rynek wystawili by sie na posmiewisko wiec pewnie jeszce troche to potrwa. jak nic nie udowodnia to zwala wine na obecny zarzad i beda mogli powolac nowy zamykajac przy okazji sprawe :)
mirek
6 lat temu
jak po walnym? ktos ma jakies wiesci?
asd
6 lat temu
Milion zł za odejscie z firmy? Bidulki z PO.
marko
6 lat temu
Spółki, ich działalność, rozliczanie, brak na końcu odpowiedzialności tych odpowiedzialnych i już napchanych kasą, to jakaś pomyłka - nikt nad tym nie panuje.
robinson
6 lat temu
Niech walczą i pokazą, że jednostka ma szanse z gigantem w walce o swoje. Mam nadzieje, że to będzie też przykład dla innych. Dzisiaj polnord traci ponad 5% ciekawe czy to efekt strachu inwestorow przed konfliktem i walnym