Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Prałat Mobile, woda i wino. W tle jeden człowiek

532
Podziel się:

Zarzuty o pedofilię ponownie skierowały uwagę na ks. Henryka Jankowskiego, który za życia rozgłosu zresztą nie unikał. Znany był nie tylko z wystawnego stylu życia, ale także z ekstrawaganckich projektów biznesowych.

Wrzesień 2006. Ks. Henryk Jankowski i Mariusz Olchowik prezentują wodę "Jankowski".
Wrzesień 2006. Ks. Henryk Jankowski i Mariusz Olchowik prezentują wodę "Jankowski". (Łukasz Glowala/FORUM)

Zmarły w 2010 roku kapelan "Solidarności" praktycznie zaraz po upadku komunizmu stał się postacią kontrowersyjną, w dużej mierze za sprawą obnoszenia się z bogactwem i niejasnych powiązań biznesowych.

Dość powiedzieć, że w 1993 roku znalazł się na 80. miejscu na liście najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost". Przypisywano mu nie tylko kolekcję białej broni czy luksusowe samochody, ale przede wszystkim pisano, że kontroluje pośrednio kilka znaczących na firm na Wybrzeżu.

Chrystus jeździłby mercedesem

- Gdyby Chrystus Pan żył za naszych czasów, też jeździłby mercedesem - mówił w wywiadzie dla miesięcznika "Sukces" w 1997 roku. - Lubię luksus. A kto go nie lubi? Każdy lubi, tylko nie wszyscy się do tego przyznają - zapewniał na łamach "Super Expressu" dekadę później.

Do żadnej działalności biznesowej jednak się nie przyznawał. - Pochodzę z rodziny kupieckiej, ale nigdy o karierze biznesmena nie marzyłem - mówił. - Nigdy biznesu żadnego nie uprawiałem - przekonywał.

Jeśli proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku nie był biznesmenem, to z pewnością był sprawnym organizatorem. Udowodnił to, gdy w latach 80. na plebanię szerokim strumieniem płynęła pomoc z Zachodu - dary i pieniądze przeznaczone dla najbardziej potrzebujących.

Jankowski pomagał domom dziecka, szpitalom, czy represjonowanym opozycjonistom, ale o żadnych przejrzystych rozliczeniach finansowych nie było wówczas mowy. Konspiracja przed służbami PRL i zaufanie do bohaterskiego prałata nie skłaniały jednak do zadawania pytań.

Jak pisała "Gazeta Wyborcza", niektórzy opozycjoniści już na początku lat 80. zwracali uwagę na przepych, jakim otaczał się ks. Jankowski. Za sprawą jego bezkompromisowej postawy wobec komunistów kapelanowi "Solidarności" wybaczano nawet luksusowe ubrania czy stołowanie się w najdroższych lokalach.

Luksus zaczął jednak kłuć w oczy w czasach III RP. Co więcej, przywykły do bycia w centrum uwagi ksiądz zaczął prowokować ostrymi komentarzami politycznymi i antysemickimi wtrętami w kazaniach, za które czasem spotykały go kary kościelne.

Leszek Miller i koncesja na bursztyn

U progu nowego wieku Jankowski postanowił wcielić w życie pomysł budowy największego na świecie bursztynowego ołtarza. Aby dopiąć swego, w 2002 r. prałat ściągnął do kościoła św. Brygidy ówczesnego premiera Leszka Millera, którego miał namówić na pomoc w uzyskaniu koncesji na wydobycie bursztynu.

Przedsięwzięcie to było niezwykle kosztowne, dlatego Jankowski postanowił sięgnąć po tradycje rodzinne i jako cegiełki na budowę ołtarza zaczął sprzedawać słynne wino "Monsignore" z własną podobizną na etykiecie. Budowa bursztynowego ołtarza wkrótce i tak załamała się.

Był to bardzo burzliwy okres w życiu ks. Jankowskiego. Pod koniec 2004 roku za antysemickie wypowiedzi dostał zakaz kazań i stracił funkcję proboszcza, a prokuratura wszczęła wobec niego dochodzenie w sprawie molestowania seksualnego ministranta.

Henryk Jankowski mimo to nie zamierzał chować się do cienia. Wręcz przeciwnie, w 2005 roku stworzył Instytut im. ks. Henryka Jankowskiego, którego celem miało być zbieranie dokumentów dotyczących roli Kościoła katolickiego w PRL.

Prezesem instytutu został 25-letni wówczas Mariusz Olchowik, były ministrant. U boku ks. Jankowskiego pojawił się na długo przed oskarżeniami o molestowanie seksualne ministranta. Olchowik - jak sam mówił - był prałatem "oczarowany" i z czasem tak zaskarbił sobie jego zaufanie, że został jego prawą ręką.

Woda mineralna "Jankowski"

Jak pisze OKO.press, instytut Jankowskiego sponsorowały SKOK-i, Optimus oraz Ryszard Krauze, wtedy jeszcze jeden z najbogatszych polskich biznesmenów. Młody prezes sam chciał robić biznes i wpadł na pomysł, by instytut Jankowskiego wypuścił na rynek wodę mineralną z podobizną ks. Jankowskiego.

Po podpisaniu umowy z firmą Cechini z Muszyny, we wrześniu 2006 roku woda "Jankowski" zalała rynek. Kontynuowano sprzedaż wina z podobizną księdza, ale instytut wycofał się z wprowadzenia na rynek wódki "Prałackiej", ponieważ pomysł wzbudzał za duże kontrowersje.

To był jednak dopiero początek biznesowej ekspansji instytutu. Rok później zakupiono kawiarnię koło Stadionu Dziesięciolecia w Warszawie (dziś stoi tam Stadion Narodowy), a instytut przymierzał się do stworzenia sieci kilkunastu klubokawiarni w całej Polsce. Pomysł jednak nie został zrealizowany.

Fiasko Prałat Mobile

Niepowodzeniem zakończył się także najbardziej ekstrawagancki pomysł Mariusza Olchowika. W kwietniu 2008 roku zapowiedział uruchomienie sieci komórkowej pod roboczą nazwą Prałat Mobile. Telefony z wizerunkiem ks. Jankowskiego miały działać w sieci Orange, a Prałat Mobile miał sprzedawać pod własną marką startery i karty prepaid.

Partnerem instytutu miała być firma MNI Telecom, znana wówczas jako operator sieci komórkowej Symfonia. - Oni dają technologię, a my wizerunek księdza - tłumaczył "Rzeczpospolitej" Olchowik. Wśród unikalnych usług Prałat Mobile miało być zamawianie SMS-em cytatów z Pisma Świętego i informacji o mszach świętych odprawianych przez ks. Jankowskiego.

Sieć miała zacząć działać w wakacje 2008 roku, ale przedsięwzięcie załamało się, zanim dostało szansę weryfikacji rynkowej. Wszystko przez tarapaty finansowe, w jakich znalazł się instytut Jankowskiego. Wkrótce stało się jasne, że cała ta działalność biznesowa była skazana na niepowodzenie z powodu bardzo wątpliwego sposobu zarządzania instytutem.

Już w 2007 roku "Dziennik" ujawnił, że Instytut ks. Henryka Jankowskiego za milion złotych kupił luksusowy 150-metrowy lokal w willi Cechini w centrum Krynicy-Zdroju. Początkowo Olchowik zaprzeczał, że zakupiono jakieś mieszkanie, ale w tym samym czasie potwierdził to wiceprezes instytutu Stanisław Słabiński.

W kwietniu 2008 roku w programie "Teraz My!" TVN wyemitowano nagranie ukrytą kamerą, na którym Olchowik obrzuca inwektywami, a nawet grozi śmiercią partnerowi w produkcji wody butelkowanej, który domagał się uregulowania płatności. Na nagraniu przekleństwa padają także z ust ks. Jankowskiego.

To można mieć za darmo

Krótko po emisji głośnego programu TVN, którego efektem było zawieszanie prezesa instytutu, potężny cios Jankowskiemu i Olchowikowi wymierzyła "Rzeczpospolita". A artykule napisanym m.in. przez obecnego korespondenta TVP w Berlinie Cezarego Gmyza prałatowi zarzucono agenturalne powiązania, a Olchowikowi wypady do agencji towarzyskich.

Agencję przy ul. Wilczej w Warszawie mieli odwiedzać zarówno Olchowik, jak i Słabiński. Obaj jednak zaprzeczali, że korzystali z usług prostytutek. - Po co płacić za coś, co można mieć za darmo? - pytał były prezes. Jego zastępca przyznawał z kolei, że na Wilczej kilkakrotnie bywał, ale pił tam tylko kawę, bo "takie rzeczy go brzydzą". Ks. Jankowski sprawy komentować nie chciał.

Wątek obyczajowy nie był jednak najważniejszy. Ustalenia "Rzeczpospolitej wskazywały na powiązania Jankowskiego i władz instytutu z biznesmenami ze służb PRL oraz UOP.

W 2006 r. Olchowik, Słabiński i ks. Henryk Jankowski mieli spotkać się z gen. Henrykiem Jasikiem, byłym oficerem I Departamentu MSW, który w latach 90. był szefem wywiadu UOP. W spotkaniu miał uczestniczyć także Zbigniew Kulig związany z zamieszaną w aferę paliwową firmą Pollex, który współpracował także z Bumarem (obecnie PGZ).

Rozmowa miała dotyczyć finansowania instytutu w zamian za przysługi ze strony ks. Jankowskiego. Według "Rzeczpospolitej" z instytutem związany był także były szef biura śledczego UOP gen. Wiktor Fąfara, znajomy ks. Jankowskiego. We współpracy z firmą związaną z generałem miała być tworzona wspomniana sieć Prałat Mobile.

Pomimo katastrofy kierowanego przez siebie Instytutu im. ks. Jankowskiego, który upadł z milionowym długiem, na cztery łapy spadł Mariusz Olchowik. Według OKO.press dostał pracę w Korporacji Polskie Stocznie, a następnie trafił do Prokomu Ryszarda Krauzego. Następnie miał związać się ze spółką Geo Capital, która zasłynęła próbą eksmisji Teatru Kamienica Emiliana Kamińskiego.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(532)
Niko
5 lata temu
Juz wiadomo kto wymieszal Bolkowi ze taki glupi
John
5 lata temu
Spowiadal sie oewnie regularnie u innego podobnemu sobie ...zalosni jestescie katolicy majac takie autorytety.A Ci co slyszeli ,cos wiedzieli ale nic nie zrobili czy nie jest to przypadkiem sciagane z jakiegos paragrafu?
jo
5 lata temu
"Kler 2" gwarantowany...
graza
5 lata temu
Dlaczego zamiast pomników niekiedy watpliwego kunsztu artysty za ogromne pieniadze nie wybuduje sie przedszkola, żłobka, szkoły i nazwac imieniem i nazwiskiem zasłuzonego .I koszty mniejsze bo najwyzej zmieni sie tablice .
gosc000
5 lata temu
On coraz bardziej kombinował i wzbogacał się a Mercedes nie nadążał wyprodukować lepszy model.
...
Następna strona