Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prasa o rezygnacji Cimoszewicza

0
Podziel się:

Dzienniki w różny sposób komentują rezygnację Włodzimierza Cimoszewicza z ubiegania się o prezydenturę.

"Rzeczpospolita" pisze, że historia budowania i promowania kandydatury Cimoszewicza dowiodła, iż nie nadaje się on do sprawowania urzędu prezydenta. Bogumił Luft uważa, że "rejterując z placu boju" Cimoszewicz zadał ostateczny cios prowadzonej przez siebie kampanii wyborczej, która i tak poniosła "sromotną klęskę".
Autor komentarza przyznaje, że część podjętych przeciw marszałkowi działań "nie grzeszyła elegancją i rzetelnością". Od kandydata na najwyższy urząd w państwie należy jednak oczekiwać zimnej krwi, godności i determinacji. Zwłaszcza wtedy, gdy czuje się oskarżany niesłusznie. Zamiast tego Włodzimierz Cimoszewicz zaprezentował niechęć do spokojnego i pełnego wyjaśnienia ujawnionych wątpliwości, rosnącą agresję wobec przeciwników i lamenty nad krzywdą, jaka spotka jego rodzinę - pisze Luft. W końcu zabrał swoje zabawki i poszedł do domu. I dobrze się stało - dodaje publicysta "Rzeczpospolitej".

Przeciwnego zdania jest Marek Beylin z "Gazety Wyborczej". Pisze on, że źle się stało, iż Cimoszewicz nie chciał walczyć do końca i nie dał szansy swoim wyborcom, by głosowali "za polityką cywilizowaną czy przeciw, jak twierdzi, brudnej kampanii".
W komentarzu czytamy, że Włodzimierz Cimoszewicz, demonstracyjnie rezygnując z kandydowania, zachował się jak przyzwoity człowiek, zbrzydzony oszczerczą kampanią przeciw niemu i jego rodzinie. Miał rację, gdy winą za błoto, w którym go unurzano, obarczył media, nie tylko polityków. Głównie one zniszczyły Cimoszewicza, nakręcając klimat wrogości wobec niego - uważa publicysta "Gazety Wyborczej".
Według Beylina zwyciężyła reguła: przeciwnika trzeba wykończyć za wszelką cenę. Ale pogromcom Cimoszewicza powiedzmy: wygraliście, obyście nie zginęli od tego samego miecza - kończy autor komentarza.

W opinii redaktora naczelnego "Trybuny" Wiesława Dębskiego Włodzimierz Cimoszewicz od początku traktowany był przez przeciwników w sposób niegodny kampanii prezydenckiej. Zamiast poważnego sporu politycznego, spotkał się z atakami prowadzonymi za pomocą wszelkich dostępnych fałszerstw i prowokacji, wyciąganych bez przerwy niczym królik z kapelusza - czytamy w komentarzu. Jego autor nazywa Cimoszewicza jednym z najuczciwszych polskich polityków, który wprowadził do naszego języka pojęcie "czystych rąk" i potrafił ostro przeciwstawić się patologiom we własnym obozie. Tymczasem próbowano przedstawić go jako spekulanta giełdowego i krętacza - czytamy w "Trybunie".
Dębski uważa jednak, że Cimoszewicz nie powinien był wycofywać się z prezydenckiego wyścigu. Z jego osobą wiele osób wiązało nadzieję, że w Polsce będzie ktoś, kto przeciwstawi się realizacji koncepcji państwa dla wybranych - pisze naczelny "Trybuny".

Niepoważne jest to, że Cimoszewicz zostawił na lodzie miliony swoich wyborców - pisze na łamach "Życia Warszawy" politolog Waldemar Dziak. Wskazuje, że marszałek w sondażach cieszył się poparciem około 20 procent społeczeństwa. Zamiast wskazać, na kogo jego zwolennicy mają teraz zagłosować, zdyskredytował wszystkich kandydatów. Tym samym w zawoalowany sposób namawiał do bojkotu wyborów - uważa Dziak. Dodaje, że zachowanie Włodzimierza Cimoszewicza może zrazić społeczeństwo do poparcia lewicy także w wyborach parlamentarnych.
Powody, dla których zrezygnował z kandydowania na prezydenta, są śmieszne i mało wiarygodne. Jeżeli faktycznie tak się przejął atakami na rodzinę, to dobrze, że nie chce już być głową państwa. Z takim prezydentem mielibyśmy same kłopoty - czytamy w "Życiu Warszawy".

Chciał czy musiał ? - tytułuje komentarz na temat rezygnacji kandydata na prezydenta "Nasz Dziennik". Według Małgorzaty Rutkowskiej fajerwerk wyborczy Cimoszewicza zgasł równie szybko jak zabłysnął. I w podobnym stylu - pełnym arogancji, buty i rzucania inwektyw. Kandydat postkomunistów i lewicy, namaszczony przez media na "człowieka czystych rąk", okazał się głęboko uwikłany w patologiczne układy "rzeczpospolitej kolesi" - czytamy w "Naszym Dzienniku". Autorka zastanawia się, czy konkurenci "odnaleźli na Cimoszewicza potężnego haka", czy też dostał on "polecenie z góry", aby wybory już w pierwszej turze wygrał Donald Tusk.

"Puls Biznesu" pisze, że dopiero po rezygnacji Włodzimierza Cimoszewicza zacznie się analizowanie każdego jego czynu i słowa. Jeżeli Cimoszewicz sądził, że swoją decyzją przetnie falę spekulacji na swój temat, to znaczy, iż nie zna ani swoich kolegów polityków, ani społeczeństwa, któremu powierzył swój polityczny los - pisze Kazimierz Krupa. Dodaje, że jeśli marszałek jest tak wrażliwy, to dobrze, iż zrezygnował teraz. Co by się działo, gdybyśmy go jednak na urząd prezydencki wybrali, czymś mu - jako wyjątkowo niesforne społeczeństwo - podpadli, wtedy by się na nas wszystkich obraził - ironizuje autor komentarza.

Rzeczpospolita & Gazeta Wyborcza & Trybuna & Życie Warszawy & Nasz Dziennik & Puls Biznesu/jędras

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)