Według Nałęcza na liście jest około 30 nazwisk urzędników tak zwanej "erki" czyli najwyższych urzędników w państwie - od ministrów przez parlamentarzystów po wicewojewodów i działaczy samorządowych. Wicemarszałek Sejmu zastrzegł, że żadnego z nich nie zna. Przyznał jednocześnie, że sporządzanie listy trwało zbyt długo. "Rozumiem, że miał z tą listą kłopot minister Sadowski, bo byłby nie tylko autorem tej listy, ale jednym z jej bohaterów" - powiedział Tomasz Nałęcz nawiązując do ciągnącej się za byłym już ministrem sprawiedliwości sprawy spowodowania wypadku samochodowego 9 lat temu. Nałęcz wyraził też przypuszczenie, że być może istnieje jeszcze jakiś - jak to ujął - margines do wyjaśniania, skoro sporządzenie czarnej listy trwa.
Tomasz Nałęcz dodał, że podanie listy do publicznej wiadomości powinno stanowić swoiste zobowiązanie dla prokuratury do szybszego kończenia spraw, w które zamieszani są politycy
O przygotowywaniu czarnej listy Marek Belka poinformował działaczy SdPl podczas tajnego piątkowego spotkania pod Łodzią.