W trwającym prawie godzinę wystąpieniu George Bush przedstawił siebie jako przywódcę kraju, który cały czas znajduje się w stanie wojny. Bush wyraźnie dał do zrozumienia, że w obecnej sytuacji zmiana na stanowisku prezydenta byłaby ryzykowna.
"Stoimy przed wyborem: możemy iść zdecydowanie naprzód albo powrócić do niebezpiecznych iluzji, że terroryści nie spiskują, a wyjęte spod prawa reżimy nie stanowią dla nas zagrożenia" - powiedział prezydent.
Bush dodał, że nie po to Stany Zjednoczone przeszły przez tragedie, ciężkie doświadczenia i wojnę by teraz zatrzymać się w pół drogi.
Amerykański prezydent przekonywał również, że gospodarka Stanów Zjednoczonych jest silna i że wprowadzona przez niego obniżka podatków przynosi oczekiwane efekty. Bush mówił także o swoich dokonaniach w dziedzinie edukacji, ochrony zdrowia i opieki medycznej.
Według ekspertów orędzie George'a Busha było nieoficjalnym początkiem jego kampanii wyborczej przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. Natychmiast też zostało skrytykowane przez Demokratów. Przypomnieli oni, że od początku prezydentury Busha w Stanach Zjednoczonych ubyło ponad 2 miliony miejsc pracy a deficyt budżetowy przekroczył czterysta miliardów dolarów.