Chociaż większość muzułmanów nie aprobuje filmu o Mahomecie, to akty przemocy są dziełem jedynie niewielkiej części milionów Arabów, którzy uczestniczyli przed rokiem w arabskiej wiośnie. O _ proteście przegranych _ - pisze niemiecki dziennik _ FAZ _.
Autor komentarza opublikowanego na łamach _ Frankfurter Allgemeine Zeitung _, uważa, że w ferworze dyskusji o kontrowersyjnym filmie oraz o opublikowaniu przez tygodnik _ Charlie Hebdo _ karykatur proroka Mahometa _ umyka z pola widzenia istota tego, co naprawdę dzieje się w świecie arabskim _.
Jak podkreśla, demonstracje przeciwko opublikowaniu przez Salmana Rushdiego _ Szatańskich wersetów _ mobilizowały znacznie więcej ludzi, a i przebieg protestów był znacznie gwałtowniejszy.
_ Nieszczęsne wideo nie podoba się dziś z pewnością większości muzułmanów; nie aprobują oni jednak także aktów przemocy, do których doszło w kilku arabskich miastach _ - czytamy w _ FAZ _. _ W rozróbach bierze udział jedynie niewielki odsetek milionów ludzi, którzy w zeszłym roku w punkcie kulminacyjnym arabskiego powstania domagali się reform ustroju politycznego oraz przestrzegania praw człowieka _ - zauważa komentator.
_ Kto dziś wychodzi na ulicę w proteście przeciwko filmowi o Mahomecie, należy do przegranych _ - pisze _ FAZ _.
Wskazuje na przykład sekretarza generalnego libańskiego ugrupowania szyickiego Hezbollah, Hasana Nasrallaha, który wezwał do demonstracji dopiero po wyjeździe z Libanu papieża Benedykta XVI. Zdaniem _ FAZ _ Nasrallah chciał uniknąć konfliktu religijnego, zależało mu tylko na geście politycznym.
Komentator przypomina, że jako poplecznik prezydenta Syrii Baszara el-Asada szef Hezbollahu utracił w oczach sunnickich Arabów wiele ze swojego autorytetu _ bojownika ruchu oporu _ i próbuje teraz za pomocą antyamerykańskich haseł odzyskać popularność.
Zdaniem _ FAZ _ podobna sytuacja panuje w innych krajach arabskich. W Libii Al-Kaida, która w wyniku politycznych wydarzeń zepchnięta została na margines, dała znów znać o sobie dzięki terrorystycznemu zamachowi na konsulat USA w Bengazi.
W Jemenie szerzący nienawiść duchowny al-Zindani, sojusznik odsuniętego od władzy prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, nawołuje do protestów. W Kairze protestują _ krzepcy bezrobotni młodzi ludzie _, podczas gdy Bractwo Muzułmańskie dystansuje się od wydarzeń. Natomiast w Turcji nie było żadnych godnych odnotowania protestów, także dlatego, że turecka gospodarka jest w dobrym stanie - czytamy w _ FAZ _.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Antyislamski film wielką manipulacją? Cindy Lee Garcia twierdzi, że ją oszukał przekonując, iż występuje w filmie przygodowym, którego akcja dzieje się na pustyni. | |
Boją się o swoich pracowników. Grozi im... Nagranie, rozpowszechnione w sieci, pokazuje Mahometa jako kobieciarza. Wywołało wściekłość w świecie muzułmańskim. | |
Niemcom grożą zamieszki. "Trzeba zakazu" Przewodniczący Centralnej Rady Muzułmanów tłumaczy, że w Niemczech spokój publiczny może zostać poważnie zakłócony, jeśli antyislamski film wolno będzie pokazywać. |