Towarzystwa ubezpieczeniowe mają kłopoty z prawidłowym tworzeniem rezerw, często nie potrafią wyceniać swoich aktywów, szwankuje też kontrola wewnętrzna. Mimo to rynek ubezpieczeniowy jeszcze przez kilka lat będzie się rozwijać, a spodziewana konsolidacja osłabi hegemonistyczną pozycję PZU.
Największym wyzwaniem dla Państwowego Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń jest obecnie kontrola kondycji finansowej towarzystw.
- Nie można już retuszować bilansu zobowiązaniami reasekuratorów, trzeba mieć aktywa wynikające z dobrze oszacowanych zobowiązań - podkreśla Danuta Wałcerz, prezes PUNU.
Jednak istotne jest nie tylko zapewnienie właściwego marginesu wypłacalności.
- Spotykamy się z niedojrzałością przy tworzeniu i szacowaniu rezerw przez towarzystwa. Mają one prawidłowe regulaminy ich powstawania, jednak brakuje bazy informacyjnej, aby rachunki były prowadzone zgodnie z przyjętymi założeniami - twierdzi szefowa PUNU.
Towarzystwa tłumaczą się brakiem odpowiednich systemów komputerowych. Nowe spółki rozpoczynają sprzedaż ubezpieczeń, a tworzenie procedur zbierania informacji o ubezpieczanych ryzykach zostawiają na później. W rezultacie towarzystwo ma portfel, ale niewiele o nim wie. Brakuje statystyk, bez których nie można prawidłowo oszacować składek i zobowiązań.
- Towarzystwa przechodzą wtedy na metody ryczałtowe, które są nieprecyzyjne, i rezerwy są niedoszacowane - twierdzi Danuta Wałcerz.
Skuteczna lista
Kłopoty towarzystw z utrzymaniem właściwych parametrów bezpieczeństwa były tak duże, że w połowie 2000 roku PUNU przygotował listę dziewięciu spółek, którym nakazał comiesięczne przekazywanie sprawozdań finansowych.
- Bardzo nam to pomogło - nie musieliśmy stosować tak wielu kar. Pokazało też, jak długo trwa naprawa spółek. Nawet te mające solidnego akcjonariusza muszą długo czekać na otrzymanie niezbędnych kapitałów. Dlatego ta lista jest wciąż długa - twierdzi prezes Danuta Wałcerz.
Kłopoty towarzystw dotyczą nie tylko szacowania zobowiązań, ale również wyceny aktywów.
- To już świadczy o słabej kadrze finansowo-księgowej. Brak dobrych fachowców jest słabością sektora. To my musimy wysyłać do towarzystw wyjaśnienia, jak postępować z aktywami i z ich wyceną - uważa Danuta Wałcerz.
Zdaniem urzędu, częstym problemem spółek jest też ustalanie taryf oraz ich podstaw. To również wiąże się z brakiem statystyki. Zarządy czerpią zatem z gotowych wzorców i podpatrują konkurencję. W ubezpieczeniach komunikacyjnych wszyscy naśladują PZU, zapominając, że to towarzystwo jest już ukształtowane i ma niższe koszty. Co gorsza, już zaakceptowane przez władze taryfy nie są później ściśle przestrzegane. Chodzi o nadzwyczajne obniżki oraz promocje.
Konieczna kontrola
Wiele nieprawidłowości wiąże się też ze szwankującą kontrolą wewnętrzną.
- Kontrola powinna rozciągać się od rady nadzorczej poprzez zarząd na całe spółki. Powinny być jednolite procedury działania dla całych struktur - uważa Danuta Wałcerz.
Tymczasem tych procedur w wielu towarzystwach nie ma. Do kontroli podchodzi się bardzo indywidualnie i zwykle zajmują się tym małe zespoły.
- Brak kontroli to problem całego rynku - podkreśla prezes PUNU. Jej zdaniem, przejawia się brakiem przestrzegania statutów i regulaminów wewnętrznych. O niechlujstwie zakładów świadczą też opóźnienia, a nawet zaniechania w ustawowym informowaniu PUNU o zmianach w spółce.
W przypadku małych, ale szybko rozwijających się towarzystw pojawiają się problemy, mogące uderzać bezpośrednio w klientów. Ich centrale nie są często w stanie obsłużyć napływających z terenu polis. Ich rejestracja następuje z opóźnieniem. Powoduje to, że prezentowana sytuacja finansowa spółki jest niezgodna ze stanem faktycznym.
Polisa jeszcze potrwa
Kontrole PUNU mają zapobiec powtórzeniu się spektakularnego upadku Polisy. Regulowanie wszystkich zobowiązań tej spółki zajmie jeszcze wiele lat.
- Zobowiązania wynikające z obowiązkowego OC komunikacyjnego i rolniczego przeszły do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Dysponuje on wystarczającymi środkami. Zlikwidowano już około połowy szkód - wypłacono bliska 30 mln zł - twierdzi Danuta Wałcerz.
Roszczenia z ubezpieczeń dobrowolnych zaspokajane są z masy upadłości.
- Źle się stało, że w 1995 roku zlikwidowano fundusz ochrony ubezpieczonych, który pozwalał na wypłaty roszczeń z polis dobrowolnych. Stało się to głównie za sprawą innych uczestników rynku, którzy nie chcieli składać się na szkody spowodowane przez złe zarządy. Tymczasem sektor powinien dbać o wiarygodność i ochronę klienta. Takie fundusze istnieją nawet na dojrzałych rynkach w Wielkiej Brytanii i Japonii - twierdzi Danuta Wałcerz.
Prezes PUNU wystąpiła niedawno do rzecznika ubezpieczonych w sprawie zainicjowania powstania takiego funduszu.
- Musimy stworzyć system prawny chroniący konsumenta. To też zadanie dla Polskiej Izby Ubezpieczeń - twierdzi prezes PUNU.
PZU bezpieczne
Zagrożeniem dla klientów nie jest natomiast - zdaniem Danuty Wałcerz - konflikt między akcjonariuszami PZU.
- W PZU są środki na wszystkie zobowiązania z zawartych polis i nie widzimy zagrożenia dla bezpieczeństwa klientów w najbliższym czasie.Trzeba pamiętać, że nieporozumienia między akcjonariuszami zdarzają się nie tylko w PZU i nie tylko w Polsce - uważa prezes PUNU.
Klienci indywidualni również nie stracili zaufania do PZU. Po upadku Polisy klienci mniejszych towarzystw przenosili się do tego towarzystwa i jego udziały w rynku w 2000 roku wzrosły.
Dla PUNU niepokojące natomiast było niepodniesienie przez PZU składek polis komunikacyjnych.
- W efekcie topnieje zysk towarzystwa. PZU pewnie jednak samo dojdzie do wniosku, że stawki trzeba podnieść, ale skutki takiej podwyżki odczuwane są z dużym opóźnieniem. My pilnujemy, żeby zakład nie przekroczył punktu krytycznego - mówi Danuta Wałcerz.
Szansa w konsolidacji
Przyczyną zmiany układu sił na rynku może być w przyszłości konsolidacja mniejszych towarzystw.
- To jest recepta na zrównoważenie rynku. W przyszłości mogą pojawić się duże fuzje. Gdy powstaną towarzystwa z ponad 10-proc. udziałem w rynku, PZU będzie musiało inaczej się zachowywać - uważa Danuta Wałcerz.
Nie oznacza to jednak, że w Polsce nie ma już miejsca dla nowych towarzystw.
- Według naszych prognoz, dynamika rozwoju sektora ubezpieczeniowego będzie się utrzymywać w najbliższych trzech latach na poziomie 15-17 proc. Jest więc jeszcze miejsce dla nowych inwestorów . Muszą oni jednak mieć dobrą strategię. Będą też musiały docierać do uboższych klientów, więc ich aktywa będą mniejsze - twierdzi Danuta Wałcerz.
Porządek z agentami
Dużą barierą dla wchodzących na rynek towarzystw są wysokie koszty zdobywania klientów.
- W przypadku życiowych towarzystw są to koszty akwizycji. Niektóre towarzystwa zamiast budować solidny aparat dystrybucji, dają wysokie prowizje agentom i uważają, że to wystarczy. Trzeba wprowadzić normalny rynek dla agentów, wynikający z analizy kosztowej firm ubezpieczeniowych - twierdzi Danuta Wałcerz.
Zdaniem prezes PUNU, klienci już niedługo nie będą akceptowali tak wysokich odpisów na akwizycję, a właściciele nie będą tak dużo płacić akwizytorom.
- We Francji 20 lat temu również był problem z kosztami dystrybucji. Anglicy wprowadzili nawet obowiązek informowania klienta w ogólnych warunkach o wysokości prowizji dla dystrybutora - opisuje Danuta Wałcerz.
Sposobem na ograniczenie kosztów dystrybucji jest bancassurance. Trzeba jednak przekonać bankowców, że ubezpieczenie nie jest konkurencją dla ich produktów.
Gość Pulsu Biznesu: Danuta Wałcerz, prezes Państwowy Urząd Nadzoru Ubezpieczeń