Nawet kategoria A niczego nie gwarantuje.
Pułkownik Zdzisław Gnatowski, rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, przypomina w rozmowie z "Superexpressem", że w PRL-u nasza armia liczyła około 400 tysięcy żołnierzy. Brano więc do wojska niemal jak leci. Dziś redukujemy armię - docelowo do 150 tysięcy żołnierzy w 2003 roku. A że łatwiej jest mniej powołać niż zwalniać zawodowych, dlatego ogranicza się wcielenia. Chodzi też o to, by w armii przeważali profesjonaliści.
Jak mówi pułkownik Gniatkowski, problemem naszej armii jest zbyt niski poziom wykształcenia żołnierzy służby zasadniczej: 40 procent ma wykształcenie zawodowe, około 50 procent tylko podstawowe.
Mimo kłopotów budżetowych armia się zmienia - technika wojskowa jest coraz bardziej złożona. Dlatego w pierwszej kolejności wcielani są poborowi ze średnim wykształceniem, potem z zasadniczym, na końcu z podstawowym. A jeśli podstawówkę kończyli z opóźnieniem kilku lat, mają o wiele mniejsze szanse.
Oprócz rozmowy z rzecznikiem Sztabu Generalnego, "Superexpress" zamieszcza reportaż z Powiatowej Komisji Poborowej w Sosnowcu pod znamiennym tytułem "Chłopaki chcą do woja".
IAR/Superexpress/internet/dabr