Według Dębskiego, może to utwierdzić zwycięzcę w przekonaniu, że jest powszechnie popierany i otrzymał mandat pozwalający na nieliczenie się z głosem tych, którzy mają inne poglądy. "Jeśli nie chcemy do tego dopuścić, musimy w niedzielę udać się do lokali wyborczych." - apeluje Dębski.
Jego zdaniem na liście z kilkunastoma nazwiskami są kandydaci możliwi do zaakceptowania przez lewicowego wyborcę.
"W ostateczności możemy oddać głos nieważny. To też jest wybór, to też będzie znak naszego stosunku do prezentowanych nam programów i do tego, co się przez ostatnie miesiące w kampanii prezydenckiej działo" - czytamy w komentarzy "Sto słów" w "Trybunie".
iar/"Trybuna"/kry/dj