Anna Mateja w artykule "Historia pod kluczem" pisze, że wycofanie pomocy ewidencyjnych - czyli katalogów z imieniem, nazwiskiem i sygnaturą akt osobowych - z czytelni akt jawnych IPN wydaje się bez znaczenia dla opinii publicznej, ponieważ dotyczy wąskiego grona badaczy.
Zgodnie z decyzją generalnego inspektora ochrony danych osobowych jedynymi uprawnionymi do korzystania z katalogów są teraz pracownicy IPN. Historycy z zewnątrz, po uzyskaniu zgody prezesa Instytutu na wgląd w akta, mogą jedynie przedstawić temat badań i wskazać interesujące ich materiały, ale w kwestii kwerendy muszą zdać się na wiedzę i rzetelność archiwistów.
Według historyków, decyzja minister Ewy Kuleszy to de facto ograniczenie wolności badań: utrudni dostęp do akt badaczom spoza IPN i sprawi, że wiedza o PRL zostanie w dużym stopniu zmonopolizowana przez historyków z tej instytucji - czytamy w Tygodniku Powszechnym. Gazeta zastanawia się jednak, czy spór toczy się tylko o interpretację prawa, czy też może o to, czy i przed kim otwierać archiwa z dokumentami tajnej policji poprzedniego reżimu.
Więcej o dostępie do akt IPN-u - w najnowszym wydaniu "Tygodnika Powszechnego".
iar/Tygodnik Powszechny/jurczynski/dj