Do 14 lipca do Sądu Najwyższego wpłynęło 98 protestów przeciwko ważności referendum UE, z których 82 protesty Sąd Najwyższy pozostawił bez dalszego biegu, a w przypadku 16-stu SN uznał, że skargi były bezzasadne albo zasadne, ale wskazane w nich naruszenie prawa nie miało wpływu na przebieg referendum i nie stanowiło przestępstwa przeciwko głosowaniu.
Protesty przeciwko ważności refrendum unijnemu złożyły m.in.: Liga Polskich Rodzin, Stowarzyszenie "Nie dla Unii Europejskiej", Przymierze dla Polski.
Protesty dotyczyły naruszenia ciszy wyborczej przez media i prowadzenia agitacji podczas głosowania polegającego m.in. na wysyłaniu przez operatora sieci komórkowej ERA sms-ów przypominających o referendum.
Zarówno przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Ferdynand Rymarz jak i przedstawiciel Prokuratora Generalnego wnosili przed Sądem Najwyższym o stwierdzenie ważności referendum unijnego. Obie strony były zdania, że błędy, które popełniono podczas referendum nie miały charakteru masowego i były to drobne nieprawidłowości, które nie wpłynęły na ważność głosowania.
W refrendum 7-8 czerwca za wejściem Polski do Unii Europejskiej opowiedziało się 77,45 procent głosujących, przeciw - 22,55 procent. Frekwencja wyniosła 58,85 procent, co oznaczało, że wynik refrendum jest wiążący.