Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rybiński: Rostowski chce na siłę wyrwać dywidendę z PKO

0
Podziel się:
Rybiński: Rostowski chce na siłę wyrwać dywidendę z PKO

Money.pl: Minister skarbuAleksander Gradprzełożył walne zgromadzenie PKO BP, by zbadać, czy bank ma szansę kupić od Irlandczyków BZ WBK. Zapowiedzi resortu skarbu o wsparciu PKO przy tym zakupie nie podobają się z kolei ministrowi finansów. Po co nam tak naprawdę ta renacjonalizacja?

Prof. Krzysztof Rybiński, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej, były wiceprezes NBP: To jedyna okazja, by Polska miała po raz pierwszy w swej historii firmę finansową, która może stać się znana także w innych krajach. Będzie zarabiała duże pieniądze i dzięki temu akcjonariusze tej firmy, czyli Polacy będą mogli zarobić.

Poza tym inwestowanie w banki w tej chwili po prostu się opłaca. W tym sektorze będzie w Polsce w najbliższych latach wysoka stopa zwrotu kapitału. Chodzi więc o to, by z tej koniunktury skorzystali nie tylko zagraniczni właściciele polskich banków, ale także by zarobili na tym polscy akcjonariusze i polskie fundusze emerytalne.

Przejęcie BZ WBK pozwoli PKO BP od razu na międzynarodową ekspansję? Do tej pory nie mamy banku, który z działalnością wyszedłby poza granice Polski.

Jeżeli chcemy mieć naszego narodowego championa, który będzie prowadził działalność na szeroką skalę, może się to udać tylko wtedy, gdy korzystne warunki takiego rozwoju stworzy polski rząd. Powinniśmy się wreszcie zacząć uczyć, na dobrych doświadczeniach Azjatów, jak z naszych lokalnych firm budować globalnych graczy. Bo Polska takich graczy w tej chwili po prostu nie ma.

Co jednak rząd może z tym zrobić?

Wejście na inne rynki finansowe, przede wszystkim rosyjski, czy azjatycki, gdzie są w tej chwili największe szanse dynamicznego rozwoju, zaczyna się od rozmów na poziomie rządowym. W taki sposób – przede wszystkim w Chinach - robi się dziś biznes, a w każdym razie duży biznes. Czyli musimy przede wszystkim uruchomić kontakty dyplomatyczne, potem urzędników najwyższych szczebli, którzy utorują drogę do wejścia na ten rynek. Rząd powinien więc skupić się na działaniach gospodarczych, na budowaniu relacji międzyrządowych, zwłaszcza w Azji, a nie na nabijaniu sobie słupków popularności. I wtedy może się udać.

Połączenie tych dwóch banków może poważnie zaszkodzić notowaniom rządzących. Wstępne zapowiedzi mówią o zwolnieniach sięgających jednej trzeciej zatrudnionych. Oznacza to nawet 3 tysiące osób, które mogą stracić pracę.

[

Resort skarbu wesprze PKO BP przy zakupie BZ WBK ]( http://www.money.pl/gielda/wiadomosci/artykul/resort;skarbu;wesprze;pko;bp;przy;zakupie;bz;wbk,92,0,635484.html )

Jednym z celów połączenia instytucji jest obniżka kosztów - między innymi przez likwidację pokrywających się placówek, cięcie zdublowanego zatrudnienia. Żeby uzyskać, jak to się nieładnie mówi, _ synergię kosztową _. Okazuje się, że dzięki tym cięciom można uzyskać sprzedaż taką samą, albo jeszcze większą, poprawiając jednocześnie jakość obsługi. Nie wolno działać, jak robi to Rostowski, na zasadzie: _ mamy problem, to nic nie robimy _.

W tej chwili, gdy pojawi się efekt negatywny, rezygnujemy z działania, zaprzepaszczając przy tym efekty pozytywne, ze względu na strach przed sondażami.

Minister Jacek Rostowski, protestując przeciw temu przejęciu, twierdził, że 10 mld zł, które PKO będzie musiało zapłacić za BZ WBK ograniczy możliwość udzielania kredytów o 120 mld złotych?

Pan minister opowiada bzdury. Dlatego, że polski sektor bankowy ma w tej chwili najwyższy współczynnik kapitałowy ze wszystkich państw Europy. Banki nie mają problemów z kapitałem dla akcji kredytowej, sektor jest aż nadto skapitalizowany, może udzielać kredytów bez problemu, nawet gdy PKO wyda te 10 mld zł na zakup BZ WBK.

Ta troska sprawia dziwne wrażenie, skoro właśnie działania resortu finansów w poprzednich dwóch latach doprowadziły do tego, że mechanizm udzielania poręczeń kredytowych przez BGK w ogóle nie ruszył. I coś, co było na początku 2009 roku pomyślane jako podtrzymanie akcji kredytowej zostało tak przez urzędników spaprane, że powstał potwór z którego banki nie chcą korzystać. NBP opublikował analizę, w której pokazał, że szok kredytowy w Polsce obniżył dynamikę wzrostu o 1,3 punktu procentowego. Gdyby Polsce udało się na czas uruchomić akcję kredytową, co miały dać poręczenia, mielibyśmy w zeszłym roku wzrost PKB na poziomie 2, a może prawie 3 procent.

Czyli gra toczy się o pół miliarda złotych dywidendy dla Skarbu Państwa i podatku od dywidend wypłaconych pozostałym akcjonariuszom, a nie o nasz rynek kredytowy?

Tak, choć Rostowskiemu, który w tej chwili jest przede wszystkim ministrem od PR-u, nie wypada otwarcie powiedzieć, że bez tej dywidendy będzie trudniej spiąć budżet, który jest w dramatycznej sytuacji. Dramatycznej, bo właśnie działania pana ministra i rządu doprowadziły do stumiliardowego deficytu finansów publicznych.

Nazywajmy jednak rzeczy po imieniu: minister chce na siłę wyrwać dywidendę z PKO.

Nie tylko Skarb Państwa czeka na dywidendę z PKO BP. Indywidualni akcjonariusze też mogą się poczuć oszukani?

Jeśli ktoś kupuje akcje takiej spółki, jak PKO BP, oczekując, że w ciągu pięciu lat nastąpi silny rozwój tego przedsiębiorstwa, oszukany się nie poczuje, bo fuzja z BZ WBK to jest działanie, które znacząco podniesie wartość spółki w kilkuletniej perspektywie. Natomiast w przypadku osób spekulujących krótkoterminowo, i tak znacznie ważniejsza jest aktualna koniunktura. Jeżeli będzie kryzys w Hiszpanii, to pieniądze na giełdzie stracą nie tylko udziałowcy PKO BP czy BZ WBK, ale wszyscy inwestorzy. Wtedy indeksy giełdowe spadną jeszcze o 10 czy 20 procent.

Czy ta _ renacjonalizacja _ nie jest działaniem politycznym, wyborczym? Wiadomo, że spora część wyborców Kaczyńskiego zarzuca obecnej ekipie nadmierną prywatyzację, pozbywanie się _ rodowych sreber _?

To polityczno-merytoryczne _ dwa w jednym _. Spora część społeczeństwa uważa, że mamy za dużo kapitału zagranicznego. Najczęściej faktycznie jest to grupa wyborców Kaczyńskiego. To może więc być działanie skierowane na to, żeby trochę tych głosów kandydatowi PiS zabrać.

Ale przede wszystkim to właśnie szansa stworzenia dużej polskiej finansowej marki. Przespaliśmy wcześniejszą okazję. PZU miał 15 mld wolnej gotówki, mógł w środku kryzysu tanio parę zakupów wykonać, ale byliśmy związani z Eureko, nie można było tego zrobić. Gdybyśmy sprawę Eureko wyczyścili dwa, czy trzy lata temu, to wówczas PZU mogłoby świetnie ten kryzys wykorzystać i przejąć jakiegoś europejskiego ubezpieczyciela, wraz z jego marką i oddziałami.

To przegraliśmy, ale teraz mamy okazję, tym razem szansę zbudowania polskiego silnego banku. Byłbym bardzo dumny, gdybym za 15 czy 20 lat, jeżdżąc po świecie, widział oddziały PKO BP. Ale działania Rostowskiego pokazują, że znów się zaczęło _ polskie piekiełko _, gdzie każdy patrzy, co będzie jutro, a nie widzi, że będzie też pojutrze.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)