Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Są w Polsce takie partie, które nigdy niczego się nie nauczą. Zawsze będą szukały wąskich grup społecznych, aby w zamian za ich wierne głosy wyborcze forsować nawet najbardziej szkodliwe i kosztowne rozwiązania.

0
Podziel się:
Są w Polsce takie partie, które nigdy niczego się nie nauczą. Zawsze będą szukały wąskich grup społecznych, aby w zamian za ich wierne głosy wyborcze forsować nawet najbardziej szkodliwe i kosztowne rozwiązania.

Taką partią jest PSL, które wiecznie broni interesów „tych słabszych”. Dumnie nazywa siebie trzecią drogą, alternatywą pomiędzy wojującymi ze sobą prawicą i lewicą.

Jednak rolnicy i ich rodziny bardziej skłonni są popierać Samoobronę, PiS oraz LPR, zaś pielęgniarki masowo wyjeżdżają na zachód za chlebem. Trzeba więc pilnie szukać nowych grup elektoratu, chętnych gromadnie razem z rodzinami wspomóc ludową partię. Tak, aby udało się przekroczyć wymarzony 5-procentowy próg wyborczy i ewentualnie przyoblec w prawicowe piórka jako trzeci do brydża w przyszłym popisowym rządzie.

Wymarzoną grupą zawodową dla ludowców są kolejarze. Co prawda noszą niebieskie mundury, ale serca w nich polskie, ludowe. Kolejarze boją się o przyszłość swojej państwowej firmy – PKP. Dreszcze strachu wywołują u nich słowa rynek, konkurencja, restrukturyzacja. Znacznie milsze są im za to pojęcia subwencji, dotacji, strategicznego interesu państwa, gwarancji.

Propozycję PSL są następujące:

  1. kasa w wysokości 200 mln zł rocznie z budżetu centralnego na dofinansowanie przewozów regionalnych;
  2. kasa w wysokości 300 mln zł rocznie z budżetu centralnego na modernizację taboru kolejowego;
  3. ponad 60 mln zł rocznie z tytułu zwrotu za akcyzę pobieraną za zakup paliw silnikowych na współfinansowanie projektów infrastrukturalnych ze środków funduszy UE;
  4. współfinansowanie niektórych linii kolejowych ze środków MON-u.

Oprócz tego pozostanie cały szereg dotacji, ulg i programów jakie kolej i kolejarze wywalczyli sobie dotychczas, m.in. samorządowe dopłaty do przewozów regionalnych, dotacje celowe z budżetu państwa, program osłon socjalnych dla zwalnianych kolejarzy. Jednym słowem morze pieniędzy dla kolejowego bankruta bez żadnych gwarancji ich efektywnej alokacji. Wszak nie chodzi o to, aby złapać kolejowego króliczka, ale żeby gonić go ku chwale wyborczej gonitwy.

Zaś my - śmiertelnicy samochodowi - liczymy dni dzielące nas od 5 zł za litr ropopochodnego paliwa. Nikt też nie wie, czy aby czasem aktualnie do baku nie leją mu rodzimej mieszanki wody, rozpuszczalniku i czegoś tam jeszcze.

A kolej, jako wynalazek wieków ubiegłych, nie jest w stanie osiągnąć konkurencyjności transportu samochodowego. Pomimo akcyz, podatków od transportu, fatalnych dróg, opłat drogowych, ekologicznych, autostradowych, braku jakichkolwiek dotacji.

PSL swoim sposobem pojmowania gospodarki tkwi gdzieś w dwudziestoleciu międzywojennym. Wsi spokojna, wsi wesoła z koleją przewożącą żołnierzy na front, z dotowaniem wszystkiego co tylko da się dotować. Najważniejsze aby było nasze – nieważne, że przestarzałe i nieefektywne. Takie autarkiczne pojmowanie gospodarki przerabiano w wielu krajach i zawsze kończyło się tak samo – wielką klęską.

Dlatego koleje będą w świecie PSL-u istnieć razem z technologiami kosmicznymi, biopaliwa z rzepaku razem z paliwem wodorowym, buraki cukrowe razem z izoglukozą, KRUS z nowoczesnym systemem rynkowych ubezpieczeń.

O jednym tylko zapomnieli powiedzieć włodarze ludowej partii. Skąd wezmą na swoje skanseny pieniądze? Z tego samego miejsca co Lepper, czyli z naszych kieszeni? A może tak jak w Konopielce, wykopią złotego konia?

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)