Znamy już wynik największej jak dotąd w tym roku prywatyzacji - Zakładów Azotowych w Tarnowie. Prywatyzacji bardzo niepełnej.
Zanim doszło do prywatyzacji wiadomo było, że większościowy pakiet w ZA Tarnów będzie miała Nafta Polska, która należy do Skarbu Państwa. Widać więc, że już z założenia kontroli nad firmą państwo oddać nie chciało.
Akcje nowej emisji przeznaczone dla podmiotów instytucjonalnych kupiło 16 spółek. Jednak ponad połowę z tych akcji objęły dwie firmy: PGNiG oraz Ciech. A te mianem w pełni prywatnych również poszczycić się nie mogą: udział Skarbu Państwa wynosi w nich odpowiednio 85 proc. i 36,7 procent.
Warto dodać, że gdyby te dwie giełdowe spółki nie kupiły akcji Tarnowa emisja nie doszłaby do skutku - minimalna ilość akcji przeznaczona dla instytucji wynosiła 7,2 milionów.
Z ulgą musiał odetchnąć Minister SkarbuAleksander Grad. Po pierwsze dlatego, że pierwsza prywatyzacja w tym roku powiodła się, a jak wiadomo giełda przeżywa teraz trudny okres.
Po drugie dlatego, że Grad był w latach 1997-1999 wojewodą tarnowskim, działał w organizacjach pozarządowych wspierających Tarnów (Małopolskie Forum Wspierania Inicjatyw Lokalnych w Tarnowie) - słowem wiąże go wiele z tym miastem.
Gdzie jest więc w tym wszystkim prywatyzacja? Niegdyś wróg publiczny numer jeden ukrył się w społeczeństwie, a właściwie w inwestorach indywidualnych. Chętnych na akcje ZA Tarnów w transzy instytucjonalnej było tak wielu, że potrzeba było zastosować prawie 50 proc. redukcję zapisów. I kto ma tu rację - niezbyt skłonne do kupna instytucje czy wyrywający sobie akcje z rąk tłum?
Miejmy nadzieję, że kolejne wyjdą już poza państwową rodzinę, bo nie wyobrażam sobie np. Orlenu który w ramach dywersyfikacji przychodów kupi akcje LOTu, a KGHM nie wypłaci dywidendy i zainwestuje w kopalnię Bogdanka. Prywatyzacja to małżeństwo z rozsądku nie z miłości - może więc jakiś bogaty obcokrajowiec byłby dobrym kandydatem?