Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Siedem śmiertelnych ofiar dziennie. Jak można temu zapobiec?

18
Podziel się:

- Brawura, zbyt duża prędkość, jazda pod wpływem alkoholu, używanie smartfonów – to częste przyczyny wypadków na polskich drogach. W 2017 roku zginęło w nich 2,8 tys. osób.

Siedem śmiertelnych ofiar dziennie. Jak można temu zapobiec?
(starsstudio)

- Brawura, zbyt duża prędkość, jazda pod wpływem alkoholu, używanie smartfonów – to częste przyczyny wypadków na polskich drogach. W 2017 roku zginęło w nich 2,8 tys. osób.

- Liczba wypadków i ofiar na drogach była w ubiegłym roku najniższa od 27 lat – mówi Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Jak zaznacza, czynniki, które miały na to wpływ, to budowa nowoczesnych i bezpiecznych dróg, przebudowane odcinki istniejących tras czy likwidacja miejsc szczególnie niebezpiecznych.

Przyznaje jednak, że patrząc z perspektywy statystyk europejskich – jest jeszcze sporo do zrobienia.

W minionym roku doszło w Polsce do 32,7 tys. wypadków, 39 tys. użytkowników dróg zostało rannych, a 2,8 tys. osób poniosło śmierć. Policjanci zatrzymali 109 tys. pijanych kierowców. Szacuje się, że koszt wypłaty odszkodowań dla ofiar wypadków i ich rodzin, powrotu do zdrowia, wypłacanych świadczeń, opieki medycznej, rehabilitacji itp. to ok. 40 mld zł rocznie.

- Pomimo iż statystyki uległy poprawie, to i tak mamy o 2,8 tys. osób śmiertelnych i 109 tys. pijanych kierowców za dużo – mówi Wojciech Pasieczny, emerytowany policjant, ekspert w zakresie ruchu drogowego i biegły sądowy.

Niestety Polska nadal plasuje się w czołówce krajów, jeśli chodzi o śmiertelność na drogach. Współczynnik liczby ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców wynosi w Polsce 79. Dla porównania: w Czechach – 58, na Węgrzech – 61, a średnia europejska to 51. Najlepiej jest na Malcie – 26, w Holandii – 27 i Szwecji – 28.

O przyczynach śmiertelnych wypadków w Polsce oraz bezpieczeństwie na polskich drogach rozmawiali eksperci podczas debaty telewizyjnej WP prowadzonej przez Macieja Orłosia.

Telefon – niebezpieczny gadżet kierowcy

Zbyt duża prędkość, jazda pod wpływem alkoholu, brawura – to tylko niektóre przyczyny śmiertelnych wypadków drogowych w Polsce, o których przypomina Komenda Stołeczna Policji.

Są jednak sytuacje zagrażające życiu, nie do końca ujęte w ramy prawne, ale równie często zbierające swoje śmiertelne żniwo. Jak mówią eksperci – to korzystanie z telefonów podczas jazdy.

Według nich czynnikami, które mają wpływ na bezpieczeństwo w ruchu drogowym są także – słabe przygotowanie kierowców oraz zbyt niskie kary za wykroczenia drogowe.

- Jeśli chodzi o smartfon, to w sytuacji, gdy korzystamy z niego podczas jazdy, czas naszej reakcji wydłuża się z jednej sekundy do czterech. Dla uzmysłowienia – mając 90 km/h na liczniku, pokonujemy 25 m na sekundę. Jeśli reakcja się wydłuża do 4 sekund, to zanim zareagujemy, przejedziemy 100 metrów. A co jeśli na 50 metrze zatrzyma się jakiś samochód, bo coś się wydarzyło na drodze? – pyta retorycznie Wojciech Pasieczny, ekspert w zakresie ruchu drogowego, biegły sądowy.

Dorota Macieja, członek zarządu PZU Życie przypomina, że właśnie korzystanie z telefonu doprowadziło do tragicznego w skutkach wypadku w Wielkiej Brytanii. Polski kierowca ciężarówki tylko na 0,7 sekundy spojrzał na telefon, by zmienić muzykę.

- To wystarczyło, by doszło do tragedii. Wjechał w auto osobowe, zabijając 4-osobową rodzinę. Sam spędzi co najmniej kilkanaście lat w więzieniu – podkreśla.

Dodaje, że we Włoszech aż 40 proc. wypadków spowodowanych jest przez korzystanie z różnego rodzaju urządzeń komunikacyjnych. Włosi nagminnie rozmawiają przez telefon, mimo że zabrania tego kodeks drogowy, grożąc odebraniem prawa jazdy oraz mandatami do prawie 600 euro.

Anna Zielińska z Centrum ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Instytutu Transportu Samochodowego przypomina, że w Polsce były przeprowadzane badania w tym kierunku. Wynika z nich, że 4 proc. polskich kierowców używa telefonu podczas jazdy, trzymając go w ręku.

- Nikt jednak nic z tymi danymi nie robi, choć uświadamiamy wszystkim, jakie to niebezpieczne. Rozmowa w czasie jazdy nas rozprasza, bo wymaga naszego udziału i nie skupiamy się na drodze – przekonuje i dodaje, że policja niestety rzadko sprawdza takich kierowców. Niektóre kraje idą nawet krok dalej i zakazują używania telefonów nie tylko w autach, ale także na przejściach dla pieszych.

- Nie tylko jednak nakazy i zakazy mają znaczenie, ale też dostosowanie się do użytkowników dróg – zaznacza Dorota Macieja z PZU. - W Holandii wprowadzono sygnalizację świetlną umiejscowioną w jezdni, by piesi korzystający z telefonów mogli zauważyć kolor światła na przejściu. To właśnie takie rozwiązania powodują, że na drogach ginie mniej ludzi – podkreśla.

Dobrze przygotować młodych kierowców

- Ja ubolewam nad tym, że wycofano się z wprowadzenia przepisów dotyczących młodych kierowców. Wśród wielu proponowanych zmian w nowym systemie szkolenia miał się znaleźć kilkugodzinny kurs na tzw. płycie poślizgowej. To był dobry pomysł, bo od początku moglibyśmy wpajać młodym kierowcom pewne nawyki – mówi kierowca rajdowy i organizator szkoleń z zakresu bezpieczeństwa drogowego Klaudia Podkalicka.

Uważa, że na drodze jest mnóstwo trudnych, często niespodziewanych sytuacji, o których początkujący kierowca nie ma pojęcia i nie wie, jak się wówczas zachować. - Zastanawiam się, dlaczego wprowadzenie nowych przepisów i rozwiązań zachodzi w tak wolnym tempie. Przecież dobre przygotowanie do poruszania się po drodze to inwestycja w nasze życie – podkreśla.

Według niej również wysokie kary za wykroczenia mogłyby odstraszyć kierowców od brawurowej jazdy. - W Czechach, gdzie kary są gigantyczne, polscy kierowcy jeżdżą bardzo przepisowo. Podobnie w Szwajcarii czy Austrii – wylicza. - Co ciekawe, działa to także w drugą stronę – Szwajcarzy czy Austriacy wjeżdżając do Polski jeżdżą z kolei bardzo swobodnie i rzadko kiedy zgodnie z przepisami – zaznacza.

Francuzi natomiast inaczej rozwiązali kwestię bezpieczeństwa na drogach. Zamontowali kilka tysięcy fotoradarów i doskonale funkcjonujący system informatyczny przetwarzający dane.

Tamtejsi kierowcy są więc zmuszeni do rozsądniejszej jazdy, bo brawura kosztuje. To automatycznie poprawia bezpieczeństwo na drogach.

Kary muszą być nieuchronne

Jak to wygląda w Polsce? - Swego czasu robiliśmy badania przy fotoradarze na ul. Modlińskiej w Warszawie. Okazało się, że 90 proc. kierowców zwalniało przed fotoradarem, 200 metrów za nim już przyspieszali, a dwa kilometry dalej jechali już tak samo szybko jak wcześniej – opowiada Anna Zielińska z Centrum ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Zaznacza, że według niej do bezpieczniejszego poruszania się po drodze prowadzi niekoniecznie wysokość kary, ale jej nieuchronność.

- Mandat w wysokości 100 zł czy nawet 1 tys. nie zrobi na mnie zbyt dużego wrażenia, jeśli otrzymam go raz. Jednak jeśli będę miała świadomość, że na każdym skrzyżowaniu wychwycą mnie kamery, gdy wjeżdżam na pomarańczowym świetle, jak to ma miejsce w Niemczech, i że za każdym razem dostanę mandat, to taka sytuacja mnie już przerazi – podkreśla Zielińska.

W Niemczech taki system sprawdza się bardzo dobrze. Jeśli bowiem kamera w ciągu roku zarejestruje ten sam samochód na takim samym wykroczeniu – np. dwukrotne przekroczenie prędkości o więcej niż 25 km/h – traktowane jest to jako recydywa, a kierowca traci prawo jazdy. Niemieccy kierowcy mają więc bardziej restrykcyjne prawo niż polskie – nie tylko wyższe kary finansowe, ale także szersza jest lista wykroczeń, za które można stracić prawo jazdy. Do tego dochodzi restrykcyjny system punktów karnych.

Do autostrad nasi zachodni sąsiedzi podchodzą jednak ze sporą dozą zdrowego rozsądku i nie wprowadzają żadnego limitu prędkości. Co ciekawe, jak twierdzi Federalny Urząd Statystyczny – nie ma to widocznego przełożenia na ilość wypadków. Ważne, by kierowca jechał z taką prędkością, która wydaje mu się bezpieczna. I to jest legalne.

Partnerem materiału jest PZU

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(18)
JK
6 lat temu
Dużo samochodów dużo wypadków. Relacja jest prosta i wypadało by się z tym pogodzić. Szwecja joko przykład jest słaba bo to jest kraj słabo zaludniony więc siłą rzeczy więcej przestrzeni. Chociaż muszę przyznać że np. żółte światło na sygnalizatorze pali się tam tak długo że trzeba być chyba 300m od skrzyżowania żeby nie zdążyć przejechać. Dbają zatem o to żeby kierowca nie miał stresujących sytuacji i to się im chwali.
Kierowca
6 lat temu
Zamiast szkolić kierowców to dostosowuje się prawo i infrastrukturę do GŁĄBÓW którzy nawet nie potrafią pokonać rondo z trzema pasami.
paco
6 lat temu
Po prostu ludzie nie umieją jeździć, kupują potężne maszyny i liczą że elektronika będzie za nich myśleć. Do tego wyświetlacze na pół deski rozdzielczej, i zamiast patrzyć na drogę koleś się bawi wyświetlaczem.
Marcin
6 lat temu
Zawsze winni są kierowcy, jedynym lekarstwem mają być kary, Jak widać jest to lekrstwo słabo skuteczne, natomiast nigdy nie słyszałem jaki wpływ na ilość wypadków ma jakość naszych dróg. Jaki wpływ ma prowadzenie głównych dróg przez teren zabudowany, masa kolizyjnych skrzyżowań i przejść dla pieszych itd.
tomasz
6 lat temu
109 tys po alkoholu mających 0,2 plus na 18 milionów kontroli rocznie w Polsce, W UK 300 tysięcy kontroli na dwa razy więcej samochodów i tylko dla podejrzanych, tych co nie potrafią utrzymać kierownicy (limit 0.8 promila). W Polsce to brawura jest przyczyna wypadków a nie pijaństwo.