Kilkudziesięciu policjantów pilnowało wczoraj porządku na ulicy Gabrieli Zapolskiej we Wrocławiu. Z megafonów rozbrzmiewały teksty piosenek Jacka Kaczmarskiego. Przed budynkiem, w którym mieszczą się biura zarządu Wrocławskiej Jedynki pikietowało ponad 100 zwolnionych pracowników przedsiębiorstwa. Część z nich w niedzielę została usunięta z budynku przez wynajętych ochroniarzy.
- Musieliśmy się dostać do biura, aby zapewnić normalne działanie firmy – tłumaczył Andrzej Polaczkiewicz, rzecznik Jedynki.
Podczas akcji ochroniarzy kilka osób zostało lekko rannych. Prokurent firmy, który zajął biuro został obrzucony jajkami.
- Badamy, czy firma ochroniarska nie przekroczyła swoich kompetencji – tłumaczył Dariusz Boratyn z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Protest w przedsiębiorstwie trwa od początku marca. Wybuchł, gdy zarząd zwolnił dyscyplinarnie 145 związkowców, którzy 27 stycznia zastrajkowali przeciwko obniżce wynagrodzeń i domagali się wypłaty zaległych wynagrodzeń.
Na razie firma zaoferowała odprawy zwolnionym. Przeznaczyłaby na ten cel 600 tys. złotych. Protestujący na to nie przystają. – Nie ustąpimy, dopóki nie zostaniemy przywróceni do pracy – zapowiada Zbigniew Rudnik, przewodniczący Solidarności w Jedynce.
Tymczasem przedsiębiorstwo, które boryka się ze sporymi problemami finansowymi zdobywa kontrakty w Iraku. Jego długi sięgają 25 mln złotych, a inwestycje na Bliskim Wschodzie, które będzie realizować opiewają już na kwotę ponad 40 mln dolarów. Jedynka mogłaby na nich zarobić około 6 mln dolarów. Szykują się też kolejne kontrakty na odbudowę zniszczeń wojennych. Zarząd firmy już je negocjuje.
W ich realizacji nie wzięliby jednak udziału zwolnieni pracownicy Jedynki, nawet gdyby zostali przywróceni do pracy. Kontrakty są bowiem tak skonstruowane, że zdecydowaną większość kadry Jedynka będzie musiała rekrutować wśród Irakijczyków.