Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Strachy na lachy, czyli będzie tak, jak prezes Kaczyński zechce

0
Podziel się:

W potoku typowych doniesień pojawił się wczoraj na jednym z wiodących portali news pod frapującym tytułem – „Rokita: odkrywanie planet to polska specjalność”. Poleciałem kursorem w dół strony, żeby zobaczyć jak na tę rewelację zareagowała polityczna okolica.

Strachy na lachy, czyli będzie tak, jak prezes Kaczyński zechce

W potoku typowych doniesień pojawił się wczoraj na jednym z wiodących portali news pod frapującym tytułem – „Rokita: odkrywanie planet to polska specjalność”. Poleciałem kursorem w dół strony, żeby zobaczyć jak na tę rewelację zareagowała polityczna okolica.

Może Roman Giertych wydał już oświadczenie, iż wyprasza sobie liberalne insynuacje lidera PO, ponieważ odkrycia w tym zakresie nie są dziełem Polaków jako takich, lecz wyłącznie Wszechpolaków. Może Przemysław Gosiewski wykrzyczał, że Rokita kłamie, bo w Toruniu ustalono tym razem, że poza Ziemią żadne planety nie istnieją. A młody lider SLD ogłosił, że jeśli nawet PZPR panoszyła się kiedyś na rzeczonych ciałach niebieskich, to on nie ma z tym nic wspólnego. Jaki wariant w związku z niespodziewanym zachowaniem lidera PO zastosuje Jarosław Kaczyński? Przekona Leppera i Giertycha do rozszerzenia paktu stabilizacyjnego poza obszar Układu Słonecznego czy też zacznie się układać z pozaparlamentarnymi ugrupowaniami badaczy kosmosu?

Domniemania okazały się tym razem chybione. Tytuł newsa nie dotyczył bowiem Jana Marii, lecz jego imiennika Stanisława, z zawodu astronoma i odnosił się do odkrycia w odległości 20 tys. lat świetlnych od Sejmu nowej planety, przypominającej nota bene nasz ziemski glob. Na Wiejskiej życie toczyło się zwykłym torem. Samoobrona utworzyła niespodziewanie koalicję z LPR-em, po czym Giertych rzucił triumfalnie w twarz prezesa Jarosława ludowe przysłowie o wilku, co to nosił razy kilka, aż sam został poniesiony. Metafora okazała się jak zwykle kulą wystrzeloną w płot, gdyż rzekoma koalicja nie powstała po to, aby rozwiązywać problemy Polaków, ale żeby chronić swoje grzbiety na wypadek, gdy prezydent Lech ogłosił przedterminowe wybory.

Szydło wyszło z worka już kilkanaście godzin później, gdy wilki do spółki z tymi, którzy mieli je ponieść, wybrały zgodnie swoją część Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz rzecznika praw obywatelskich, a także zablokowały do jesieni wybór prezydenta Warszawy. Tym samym widmo rozwiązania parlamentu oddaliło się nad ranem nieznacznie, ale za chwilę znów powróci, jako że szef PiS definitywnie odtrąbił zakończenie fiaskiem rozmów z Platformą i zarazem przypomniał niepokornym, że posłów można odprawić nie tylko z powodu zawalenia się ustawy budżetowej. Również w sytuacji niemożności powołania rządu. Idę o każdy zakład, że jeśli prezydent ocali w lutym parlament, to brat prezes będzie przez najbliższe miesiące powoływał rządy jakie zechce. Odniesie na tym polu tym większe sukcesy, im bardziej będzie topniał barometr poparcia dla Samoobrony, LPR i PSL-u.

Ustawa becikowa, zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego ustawa medialna oraz budżet, z którego niezadowolony jest sam premier i minister finansów – oto owoce trzymiesięcznych rządów po przełomowych wyborach. Wszystko inne jest dmuchaniem medialnych balonów. I jeszcze ponad 5 tys. nowych bezrobotnych, o których liderzy PiS mówią, że są efektem zimy, bo o tej porze bezrobocie wzrasta. A także – brak choćby jaskółczych bodźców, które zachęcałaby pracodawców do zwiększania zatrudnienia.

Oby na wiosnę tendencja się odwróciła. Społeczeństwa, demokratyczne również, mają bowiem to do siebie, że przyparte do muru potrafią nieraz zmienić władzę w trybie poza kalendarzem wyborczym. W kilku miejscach słyszałem wczoraj sarkastyczny dowcip, że skoro Polacy odkryli już planetę podobną do Ziemi, to może by wysłać na nią dożywotnio naszych polityków. Wszystkich bez wyjątku. Choć proces skołowania ludu przez tzw. elity polityczne sięga zenitu, nic nie wskazuje na to, żeby miał się zatrzymać. A nad Wisłą znaczący wzrost poczucia humoru następował zawsze wtedy, gdy ludzie mieli już zwariowanej rzeczywistości po dziurki w nosie, o czym grający na społecznych emocjach ciągle zdają się nie pamiętać.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)