Money.pl: Już po styczniowym spotkaniu Tusk-Kaczyński słyszeliśmy zapowiedzi, które sugerowały, że będziemy mieli do czynienia z merytoryczną debatą publiczną. Nic z tego nie wyszło. Czy teraz możemy się w końcu spodziewać merytorycznej debaty?
Donald Tusk, przewodniczący Platformy Obywatelskiej: Kto wie. W debacie publicznej uczestniczą dziesiątki, setki aktorów…
Money.pl: Ale Pan i premier Jarosław Kaczyński odgrywają główne role…
D.T.: I ich nie zmienimy. Pan Kaczyński rządzi, a ja jestem szefem opozycji. Moim zadaniem jest krytycznie oceniać - a jest co, natomiast zadaniem premiera jest bronić rządu.
ZOBACZ TAKŻE:
Kaczyński-Tusk: Potrzebna jest współpraca
Byłoby oszukiwaniem ludzi gdybyśmy nagle udawali, że się kochamy i że nic nas nie różni. Nie jest głównym celem udawanie, że wszystko jest ok, jeśli tak nie jest. Głównym zadaniem jest rozmowa o konkretnych sprawach. Próbowałem skłonić premiera, żeby porozmawiać o szczegółach dotyczących tarczy antyrakietowej, czy europejskiego traktatu konstytucyjnego, czy tzw. „pakietu Kluski”, i chyba częściowo się udało.
Money.pl: Ale czy możemy mówić o woli politycznej, która uspokoi debatę i sprowadzi ją na bardziej merytoryczny tor?
D.T.: W mojej ocenie im bardziej merytorycznie będziemy dyskutować, tym bardziej będzie widać ile zaniechań i błędów popełnia ten rząd. Nie oczekujcie ode mnie wyłącznie łagodzenia tego sporu, bo zbyt wiele złych rzeczy dzieje się za przyczyną Jarosława Kaczyńskiego, Leppera i Giertycha,. Nie będę tego przykrywał jakimś fałszywym uśmiechem i poklepywaniem się nawzajem. Nie jest cudownie. Moim zadaniem jest wskazywać co dzieje się złego, jak można z tego wyjść, a tam, gdzie to możliwe, pomóc. Dlatego z uporem powtarzam: w sprawach polityki zagranicznej premier powinien skorzystać z mojej oferty pełnej współpracy i gotowości do solidarnego ponoszenia odpowiedzialności za to, co dzieje się w tym wymiarze. Tutaj spór, czy kłótnia najwięcej by nas kosztowały.
Money.pl: Stefan Niesiołowski (senator PO) mówił przed tym spotkaniem, że jest Pan „młodym i krzepkim człowiekiem”, bo spotyka się z osobą, z którą Pan Niesiołowski, z racji „kłamstw, które słyszy”, by się nie spotkał. Twierdzi również, że musi mieć Pan „dużo odwagi i niskie ciśnienie” skoro ma chęć rozmawiać z premierem. Jak ocenia Pan wypowiedź jednego z „aktorów”, o których wspomniał Pan wcześniej?
D.T.: Stefan Niesiołowski jest znany z temperamentu. Nie dziwie się, że skacze mu ciśnienie, kiedy słucha wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Myślę, że skacze ono nie tylko jemu. Nie zmienia to faktu, że nie zawsze trzeba mówić o tym, co komu skacze. Rzeczywiście jestem w dobrej kondycji. Mam wrażenie, że w tej nieustannej konfrontacji z PiS-em kondycja fizyczna też zaczyna odgrywać istotną rolę.
Chciałbym, żeby ludzie w Polsce, kiedy dyskutują o polityce mówili trochę łagodniejszym językiem. Rzeczywiście wolę słuchać Władysława Bartoszewskiego niż Jacka Kurskiego. Gdyby polscy politycy zechcieli czerpać wzór z kogoś takiego jak Bartoszewski, to byłoby pewnie lepiej. Niestety ciągle chuliganów jest więcej, aniżeli przyzwoitych i mądrych ludzi.
Money.pl: Wracając do polityki zagranicznej. Czy PO dalej będzie przekonywać premiera, żeby pozbył się tak naprawdę najbardziej krytykowanego w tym rządzie ministra – szefowej MSZ, Anny Fotygi? Czy od tego uzależniacie swoją pomoc?
D.T.: Rozmawiałem o tym z premierem. Mówiłem, że jednym z warunków naprawy polskiej polityki zagranicznej najzwyczajniej w świecie byłaby zmiana ministra, ale nie jest to z kolei warunek naszej współpracy. Twierdzę, że nawet lepiej byłoby dla rządu Kaczyńskiego, nie tylko dla Polski, żeby wziął sensownego ministra na to stanowisko. Taki człowiek umiałby współpracować również z nami. My do współpracy jesteśmy gotowi, ale wyraźnie widać, że minister Fotyga, z dziwnych dla mnie powodów bardzo odpowiada braciom Kaczyńskim. Nie wiem dlaczego, ale stanowią emocjonalnie zgrany tercet, mimo że nie cieszy się ona najlepszą opinią u wszystkich znawców dyplomacji.
Money.pl: Nie miał Pan wrażenia, że rozmawia z człowiekiem, któremu – jako premier – wszystko wymyka się z rąk? Ciągłe groźby zerwania z koalicji przez Andrzeja Leppera etc.
D.T.: Zwróciłem uwagę premierowi, że coraz bardziej widać Giertycha i Leppera, w tej destrukcyjnej działalności… To coraz bardziej staje się rząd tzw. „przystawek”…
Money.pl: …Których próba skonsumowania odbija się teraz czkawką…
D.T.: …Sami działacze PiS-u mówią, że rzeczywiście chyba przecenili własne możliwości, że partnerzy skazani na obumarcie zaczynają odgrywać pierwszorzędną rolę. Powiedziałem mu to prosto w oczy – że wyniósł do władzy tych ludzi, wbrew wartościom i ideom, które głosił przez lata, a przewodnia rola PiS-u przechodzi do przeszłości. To wisi nad PiS-em jak klątwa. Osiągnęli wielki sukces, wygrali wybory i oddali władze Lepperowi i Giertychowi. To głównie zapamiętają Polacy, stąd jak sądzę dosyć pesymistyczny nastrój premiera podczas spotkania.
Money.pl: Wątpię, żeby premier nie zdawał sobie z tego sprawy. Pytanie, czy nie jest za późno, żeby nad tym zapanować i czy do jesieni 2009 r. będziemy mieli dokładnie to, co mamy teraz…
D.T.: … Pyta Pan o termin wyborów… Moja opinia jest znana – choćby jutro. Każdy tydzień rządów Leppera i Giertycha to strata dla Polski. Jestem gotowy na wybory, ale decyzje w tej sprawie podejmie PiS.
Money.pl: Taka propozycja padła? „Wybory choćby jutro, za…”?
D.T.: Nie, w ogóle nie było mowy o wcześniejszych wyborach i premier Kaczyński nie był zainteresowany taką rozmową, a ponieważ od jego decyzji zależy czy taka rozmowa ma sens, więc jeszcze poczekajmy. Jeszcze coś pewnie musi się zdarzyć, żeby zrozumiał, że lepiej to skrócić.