aktualizacja 14:46
Uchwalona w środę ustawa będzie każde gospodarstwo domowe kosztowała niecałe 2 zł miesięcznie - tak przynajmniej twierdzi poseł sprawozdawca ustawy Wojciech Zubowski z PiS. Za nieco ponad trzy lata na rachunkach pojawi się nowa pozycja - opłata mocowa.
Na reakcję giełdy nie trzeba było czekać. Kursy spółek energetycznych pod zarządem państwowym poszły ostro w górę. PGE zyskiwała 5 proc. w połowie czwartkowej sesji giełdowej, podobnie jak Energa, Tauron 4,9 proc., a Enea 7,5 proc. Łącznie państwowe „energetyki” zyskały na wartości aż 2,3 mld zł. W ciągu ostatniego tygodnia najwięcej zyskiwała Enea - aż 12 proc.
Skorzystał też Zygmunt Solorz-Żak. Kontrolowany przez niego ZE PAK wzrósł w czwartek o 4,7 proc., a wartość giełdowa spółki zwiększyła się o 26 mln zł.
Analityk DM mBanku, Kamil Kliszcz wyliczył, że dla spółek notowanych na giełdzie nowa ustawa da korzyść 1,7 mld zł rocznie.
- W naszym ostatnim raporcie szacowaliśmy efekt netto dla spółek giełdowych na około 1,7 mld zł. Kluczowe będą jednak finalne parametry przyszłorocznych aukcji (cena za moc, popyt z PSE) oraz podział aktywów na stare, modernizowane i nowe, co wpłynie na wysokość i okres płatności w poszczególnych Grupach (będzie mieć to znaczenie, gdyż prawdopodobnie cena na pierwszej aukcji będzie najwyższa) - podał Kliszcz w raporcie porannym DM mBanku.
- W relacji do kapitalizacji największy wpływ rynek mocy może mieć na Eneę, Tauron i ZE PAK, ale dopiero wyniki aukcji będą dawały podstawy do wiarygodnych kalkulacji - dodał.
Robert Maj, analityk Ipopema Securities uważa, że najbardziej na ustawie skorzystają akcje Enei, a w drugiej kolejności Tauron i PGE.
Nowa pozycja na rachunku. Płacić będziemy za gotowość
Rządowa ustawa o rynku mocy zakłada wprowadzanie w Polsce "dwu-towarowego" rynku energii elektrycznej. Towarami mają być energia i gotowość do jej dostarczania.
Według ustawy, moce wymagane do pokrycia szczytowego zapotrzebowania odbiorców, powiększonego o wymaganą nadwyżkę mocy w systemie elektroenergetycznym, mają być kontraktowane w aukcjach. Dostawcy mocy oferowaliby operatorowi systemu przesyłowego tzw. obowiązek mocowy na okres dostaw, za co otrzymywaliby wynagrodzenie.
Zgodnie z założeniami, rynek mocy stworzy dodatkowe, w stosunku do rynku energii elektrycznej, źródło pokrywania kosztów stałych zasobów niezbędnych do zapewnienia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej. Projekt trafił w czwartek do Senatu i został przyjęty z trzema poprawkami. Ustawa ma teraz trafić do prezydenta.
Grzegorz Tobiszowski, wiceminister energii straszył nawet, że bez ustawy o rynku mocy "za dwa lata nie ma prądu w gniazdkach". Na rachunkach będzie wydzielona pozycja z tytułu płatności za moc, ale według Tobiszewskiego „dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, że w 2021 r. będą podwyżki".
- Niewprowadzenie tej ustawy to straty dla gospodarki wynoszące co najmniej 10 mld zł rocznie - mówił poseł-sprawozdawca Wojciech Zubowski z Prawa i Sprawiedliwości. Chodzi o potencjalne niedobory energii.
- Koszty dla gospodarstw domowych będą wynosić przeciętnie poniżej 2 zł (miesięcznie - red.). Niewprowadzenie tej ustawy to straty dla gospodarki wynoszące co najmniej 10 mld zł rocznie - mówił poseł-sprawozdawca Wojciech Zubowski z Prawa i Sprawiedliwości.
- Rynek mocy jest koniecznym instrumentem - wskazywał poseł Ireneusz Zyska z koła poselskiego Wolni i Solidarni. - Istnieje jednak niebezpieczeństwo monopolizacji rynku przez państwowe sektor energetyczny - dodał.