Istnieje u nas - a może istniała do bardzo niedawna, bo jakoś mniej ich słychać i widać ostatnio - grupa ekonomistów, którzy przekonani są, że jakiś _ test prawdy _, czy uderzenie z zewnątrz_ drugiej fali kryzysu _ jest jeszcze przed nami.
Według nich z jakichś powodów, nigdy dobrze nie wyjaśnionych, to co dzieje się w świecie dociera do Polski z opóźnieniem dwóch kwartałów. Nie widzę dla takiej hipotezy ani teoretycznych, ani empirycznych podstaw.
Zauważmy, iż podobny pogląd wydaje - czy może raczej wydawał - się dominować także w NBP. Najnowsza prognoza NBP zakładała spadek PKB w II i III kwartale oraz powrót do wzrostu PKB dopiero w IV kwartale. Kwartał, który minął miał przynieść - według tej i innych prognoz - spadek PKB.
src="http://static1.money.pl/i/kryzys/baner_porady_150x44.gif"/>A jak jest naprawdę? Polska gospodarka najsilniej odczuła przyspieszenie procesów kryzysowych i recesyjnych w tym samym okresie, co główne gospodarki świata zachodniego, czyli w IV kwartale 2008 i w I kwartale tego roku.
Dno recesji osiągnęliśmy w styczniu i lutym, gdy produkcja przemysłowa zarejestrowała spadki rzędu 15 procent, a eksport spadki rzędu 25 procent w skali rocznej. Warto tu dodać, że jakkolwiek szokująco duże, to jednak były to spadki niższe niż w innych krajach Unii i nie tylko Unii. Od tego czasu tak _ twarde _ dane statystyczne, jak i _ miękkie _ dane z badań opinii, wskazują na powolną poprawę sytuacji.
Tyle, że warunkach recesji poprawa oznacza najpierw mniejsze i malejące spadki, a nie przejście z piętnastoprocentowych spadków od razu do wzrostów. I tak w czerwcu produkcja przemysłowa kontynuowała swoją mozolną wspinaczkę po drodze malejących spadków w skali rocznej. W relacji do maja wzrost był wyraźny o 6,2 proc., ale w skali rocznej spadek wyniósł 4,3 proc., a więc mniej niż w kwietniu i maju.
Lipiec będzie też jeszcze miesiącem kolejnych - ale zapewne jeszcze niższych - spadków produkcji. Ewentualnych absolutnych wzrostów w skali rocznej doczekamy się być może w sierpniu. I znowu warto zwrócić uwagę, że gdyby tak było, to szlibyśmy równo z Ameryką, gdzie konsensus ekonomistów oczekuje przejścia do wzrostu PKB w sierpniu. A produkcji przemysłowej może nawet w lipcu. Czyli nadal nie widać tak podkreślanego przez wielu półrocznego opóźnienia w stosunku do głównych gospodarek świata zachodniego...
Pozostawiając na chwilę krytykowaną tutaj koncepcję opóźnionego wchodzenia w recesję, chciałbym zwrócić uwagę na aspekt eksportu. Przedstawiane powyżej mozolne wychodzenie z dna spadków produkcji przemysłowej jest w całości zasługą popytu wewnętrznego; eksport bowiem odnotowuje spadki niewiele mniejsze niż na dnie kryzysu.
To, co napisałem dotyczy _ najgorzej sprawującej się _ produkcji przemysłowej. Bowiem budownictwo w pierwszym półroczu odnotowywało cały czas bardzo niewielkie wzrosty. Z nielicznych dostępnych ocen cząstkowych wydaje się, że usługi rynkowe mogą być wyraźnie nad kreską.
W sumie więc nie ma działu gospodarki, w którym sytuacja uległaby w II kwartale pogorszeniu - na malejącym minusie był tylko przemysł. W rezultacie PKB był najprawdopodobniej na plusie i być może podobnie też będzie w obecnym kwartale.
Natomiast w IV kwartale oczekuję wyraźnego przyspieszenia, choć oczywiście przyspieszenie tempa z poziomu 1 - 1,5 proc. wzrostu ekonomicznego rocznie nie może być przesadnie wysokie. Tyle, że i tak będzie nam go zazdrościć stara Europa.
Autor jest profesorem ekonomii. W latach 1994-2003 był kierownikiem
Katedry Ekonomii na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.
Wykładał na uczelniach m.in. w Danii, Holandii i Stanach Zjednoczonych.