Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Winiecki: Innowacje a sprawa polska

0
Podziel się:
Winiecki: Innowacje a sprawa polska

Błędy w produkcji w kapitalistycznej gospodarce rynkowej korygowane są szybko. Bo _ muszą _. W przeciwnym razie ponoszone straty osłabią pozycję konkurencyjną firmy, albo doprowadzą do bankructwa.

Ta sama zasada nie obowiązuje, niestety, w tym samym ustroju w odniesieniu do świata idei. Zbankrutowane intelektualnie idee, bądź zweryfikowane negatywnie przez rzeczywistość, żyją w umysłach np. pisarzy, czy uczonych przez dziesięciolecia tylko dlatego, że takie potworki nie muszą podlegać weryfikacji.

Po prostu pisarz, czy uczony wierzy, że tak właśnie wygląda świat, albo przynajmniej uważa, że tak powinien wyglądać, i zaklina w ten sposób rzeczywistość. Dlatego niemądre pomysły dotyczące np. rozwoju nauki i jej związków z praktyką (via innowacje) międlone są w pseudo-debatach - jak to kiedyś mawiano - ad mortem usrandum.

Jeden z takich, powracających jak bumerang, tematów, w których myślenie postawione jest na głowie dotyczy innowacyjności polskiej gospodarki. Wykpiwałem to już wielokrotnie na przestrzeni lat kilkunastu. Nie byłem w tym zresztą samotny. I nic. Punktem wyjścia do błędnych wniosków i postulatów jest zwykle niski poziom wydatków badawczo-rozwojowych (tzw. B+R) i - nieodmiennie - postulat zwiększenia tych wydatków.

Tymczasem zmiana wielkości wydatków bez zmiany struktury bodźców (elementarne pytanie ekonomisty!) nic nie da. Pod tym względem instytut naukowy nie różni się niczym od stoczni. Z wyjątkiem ilości zmarnowanych pieniędzy, rzecz jasna, gdyż oportunistyczni politycy boją się bardziej stoczniowców niż naukowców.

Polska nauka nie ma silnych - a często nie ma żadnych - bodźców do tego, by intensyfikować współpracę z biznesem. I, tak prawdę mówiąc, nie ma to większego znaczenia. Patrzenie tylko na polski zaścianek nie prowadzi do sensownych wniosków. Polska ma ponad 100 miliardów euro zagranicznych inwestycji bezpośrednich. Oddziały zagranicznych, często wielkich, firm są motorami przemian w strukturze produkcji w krajach, w których funkcjonują. I to tam wprowadza się innowacje, najczęściej zresztą stworzone gdzie indziej.

ZOBACZ TAKŻE:

Ci, którzy tyle mówią o innowacjach z jednej strony, a biadają nad niską konkurencyjnością polskiej gospodarki z drugiej, nie zauważają, że 10-12 lat temu, główne pozycje naszego eksportu to był węgiel, miedź i proste półfabrykaty (stalowe i in.), produkty o niskim zaawansowaniu technologicznym. A dzisiaj są to samochody, silniki, telewizory LCD i plazmowe, czy sprzęt AGD, a więc produkty o średnim zaawansowaniu technologicznym. Nasza konkurencyjność poprawia się z roku na rok.

A jeśli mamy ambicje, by odgrywać większą rolę w tworzeniu, a nie tylko dostosowywaniu i wdrażaniu nowych technologii, starajmy się stwarzać jak najlepsze warunki dla tworzenia zaplecza naukowo-badawczego i doświadczalnego wielkich firm międzynarodowych w Polsce.

Firmy takie jak np. General Electric, czy Pfizer mają budżety badawcze większe niż budżety na B+R wszystkich krajów post-komunistycznych, które weszły do Unii Europejskiej, razem wzięte.

Czyli zacznijmy nasze rozważania, a następnie działania, od spraw dla ekonomisty elementarnych - czyli bodźców. Żadne _ pakty na rzecz innowacyjności _, czy raporty i programy nt. kapitału ludzkiego (a taki, histerycznawy i odekonomiczniony, raport powstał niedawno) nie zmienią niczego, jeśli nie zaczniemy od ABC, czyli od ekonomii.

Jan Winiecki jest profesorem ekonomii.
W latach 1994-2003 był profesorem i kierownikiem
Katedry Ekonomii na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Wykładał na uczelniach m.in. w Danii, Holandii i Stanach Zjednoczonych.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)