Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Wójcikowski: Czy drogi złoty nam się opłaca?

0
Podziel się:

Mijający tydzień przyniósł hiobowe wieści z niemal całego świata o rosnącej inflacji. Rośnie w USA , rośnie w UE, w Wielkiej Brytanii też. Nie lepiej było i w naszej części Europy.

Wójcikowski: Czy drogi złoty nam się opłaca?

Mijający tydzień przyniósł hiobowe wieści z niemal całego świata o rosnącej inflacji. Rośnie w USA , rośnie w UE, w Wielkiej Brytanii też. W naszym ogródku też nie jest najlepiej - Łotwa drży, Rumunia pełna obaw, a teraz do tego dochodzi Polska ze swoimi cenami żywności i mocno rosnącymi płacami.

Presja płacowa zaczyna wysuwać się na czoło peletonu przyczyn rosnącej inflacji. Do niedawna tempo nadawały żywność i paliwa, teraz wynagrodzenia rosnące w tempie dwucyfrowym, przeganiające znacząco w swojej dynamice wzrostu zarówno wydajność pracy jak i PKB per capita stają się problemem dla NBP.

ZOBACZ TAKŻE:
Podwyżki płac zagrażają firmom
Dlaczego? Dlatego, że są one bezpośrednią pochodną zdolności kredytowych konsumentów i napędzają bankom entuzjastycznie nastawionych do przyszłości (wszak dobrobyt rośnie dwucyfrowo) klientów.

W tym wypadku winna jest nadmierna rozpiętość płac - tych zachodnich i tych naszych. RPP decyduje się podnieść stopy procentowe chcąc ograniczyć ekspansję konsumpcji na dwa sposoby.

Pierwszy, ten bardziej oczywisty, polega na podniesieniu kosztu kredytu do granic zniechęcenia ewentualnych klientów. Same banki także ostrożniej będą udzielać kredytów przy wyższym poziomie stóp. Oczywiście pod warunkiem, że nie będą to kredyty denominowane w walutach obcych.

Drugi, ten bardziej okrężny, to dalsza aprecjacja złotego, także na skutek coraz bardziej wyraźnego parytetu stóp procentowych. Coraz mocniejszy złoty jest jedynym krótkookresowym narzędziem zmniejszenia dysproporcji płacowych pomiędzy Zachodem i Polską, nie tyle powoduje wzrost naszych płac, co spadek atrakcyjności tamtych.

ZOBACZ TAKŻE:
Rok 2008: Dolar w górę, złoty w dół?Ale nic za darmo. Konsekwencje nadmiernie przewartościowanego złotego to brak rozwoju eksportu, wzmożony import, wzrost zadłużenia za pomocą kredytów denominowanych w walutach obcych, coraz większa luka rewaluacyjna.

W dłuższym okresie stracimy dla inwestorów zagranicznych podstawowy nasz atut - tanią siłę roboczą o dość dobrych kwalifikacjach - i inwestycje przeniosą gdzie indziej. O ile już nie zaczęły się przenosić.

W USA mówi się, iż trudno będzie dalej obniżać stopy procentowe, co oznacza że miękki etap przymusowego lądowania mamy już za sobą, reszta będzie twarda i bolesna - ale prawdopodobnie dość krótka (moje prywatne szacunki mówią o minimum dwóch, maksymalnie czterech kwartałach).

W UE wszystko zakończy się jedną, góra dwiema podwyżkami stóp procentowych, co specjalnie nie zmieni panującego tu marazmu gospodarczego. Stagnacja będzie generować żółwie tempo wzrostu na poziomie 0-2 proc. rocznie.

W Azji i Brazylii wzrost osłabnie głównie w latach 2008-2009 ale czy 5-8 proc. wzrostu to mało? Po dwóch latach, może już po półtora roku zacznie wracać do normy.

A w Polsce? Jeszcze w grudniu czeka na nas kolejne 25 punktów bazowych do góry. Potem nerwówka w styczniu i kolejna podwyżka w lutym - znów o 25. Na wiosnę okaże się, że presja płacowa słabnie, a żywność w 2008 roku będzie tania. Na jesieni zaczną spadać ceny surowców i pojawi się pierwsza dyskusja o obniżce.

Oby moje wizje nie okazały się czczą gadaniną...Czego sobie i Państwu życzę Na Święta Bożego Narodzenia. Rodzi się Nadzieja, więc chyba mam prawo do takiego optymizmu.

Autor jest doktorem nauk ekonomicznych, pracownikiem Uniwersytetu Łódzkiego.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)